Recenzja filmu

Pręgi (2004)
Magdalena Piekorz
Michał Żebrowski
Jan Frycz

Pomiędzy polskością a uniwersalizmem

Dobra historia to dobry film. Zapewne jest to jakieś uproszczenie, ale coś w tym jest. Historia - sama w sobie - jest ważnym, o ile nie najważniejszym elementem filmu. Co za tym idzie, jest też
Dobra historia to dobry film. Zapewne jest to jakieś uproszczenie, ale coś w tym jest. Historia - sama w sobie - jest ważnym, o ile nie najważniejszym elementem filmu. Co za tym idzie, jest też największą bolączką wielu produkcji. Takie ogólnikowe wprowadzenie pasować mogłoby do każdej recenzji filmu. W tym przypadku odnosi się do 'Pręg', czyli naszej rodzimej kinematografii. Ostatnie produkcje często cierpią na brak dobrej historii. Świeżej, oryginalnej, ciekawej i z dobrym dialogiem. Odpowiednich przymiotników można by namnożyć. Odkładając na bok to, jak historia jest napisana i prowadzona, pozostaje tematyka. Z tą jest bowiem większy problem. Wiadomo, że musimy (jednak) dostosować się do naszych warunków. Pisanie historii s/f czy horroru byłoby zadaniem karkołomnym. Stricte 'pisanie' nie, ale już przedstawienie tej historii na ekranie (bo mówię o kinie, a nie o literaturze) zapewne poniosłoby klęskę. Artystę ogranicza ponoć tylko wyobraźnia. No cóż, widać, nie wszędzie. Względy finansowe, samo przeforsowanie projektu oraz pewnie inne i pomniejsze czynniki dają się reżyserowi we znaki. Nie ma w polskim kinie dobrych historii. Nie ma dobrych scenarzystów? Nie wiem. Współczesny twórca demaskuje rzeczywistość, obłuda oraz ukazuje prawdę. Tą ukrywaną za drzwiami upadających kamienic, czy też rozgrywającą się w wąskich uliczkach miast. Robi to z wnikliwością reportera, przybliża dokument do filmu. To co jest najbardziej interesujące jest ponoć blisko. Nasze 'blisko' bywa szare i biedne. Ciężko się wyłamać z takiego zawężonego 'kręgu' obserwacji. Oczywiście można i o tym zrobić film dobry, ale jakoś dotąd i z tym bywało tak sobie. Łatwiej sięgnąć po literaturę, ale ta się już powoli wyeksploatowała. Natomiast, co piszą współcześnie - powiedzmy - literaci? Tu koło się zamyka, bo także jest to ta sama, często hermetyczna, problematyka. W tym miejscu pojawia się Wojciech Kuczok i jego książka "Gnój", na której Magdalena Piekorz oparła swój film. Książki niestety nie czytałem i, również niestety, nie zanosi się na to. Natomiast intuicyjnie wierzę, że jest ona dobra. Zyskała uznanie krytyków, a nawet nagrodę Nike. Nie ma więc lepszej reklamy dla filmu. Trudno tu jednak mówić o jakimś 'wykorzystywaniu'. Pokusiłbym się o stwierdzenie, iż jest do doskonała symbioza. Na oboje twórców padł bowiem promień sławy. "Pręgi" wysunięte zostały na kandydata do Oscara i zebrały oprócz pochlebnych recenzji także nagrody. Niestety sam temat ociera się o to, co było wspomniane wcześniej. Nie jest to pomysł oryginalny, nie do końca jest też świeży. Podejście do niego jest za to ciekawe. Brak znajomości książki daje się jednak we znaki przy wypominaniu wad filmowi - co poniżej nastąpi. Nie wiem, na przykład, co zdominowało książkę i czy też jest tak równo podzielona na dzieciństwo i współczesność. Nie wiem, czy jest tak jak obraz uproszczona. Mamy bowiem do czynienia z problematyką przemocy w rodzinie i widzimy jak, w uproszczeniu, bicie syna przez ojca odnosi się do tego kim, już dorosły mężczyzna się stał. Takie wydarzenia odbijają się na psychice dziecka. Psychice, która w jakiś sposób dopiero się kształtuje. Chłopiec pragnie ucieczki, wyzwolenia. Tymczasem przez całe życie będzie nosił w sobie to piętno dzieciństwa. Okres młodości powinien być okresem szczęścia. Dzisiaj tak 'kolorowo' nie bywa. Istotne wydaje się też pytanie o to, czy bohater - wbrew sobie - upodobni się do ojca, czy też wręcz odwrotnie. Pozornie tylko takie pytanie może być oczywiste. Odkładając na bok tematykę, jest w tej historii 'wizualność' i przełożenie jej na ekran było krokiem dobrym. Efekt też przyniosło nie najgorszy. Film podzielony jest na dwie części - co było już zaznaczone wyżej. Bardziej przypadła mi do gustu część druga. Ma po prostu więcej do zaoferowania niż zobrazowanie wycinka z gazety, czy też sfabularyzowaniem jakiegoś dokumentu. Jest w niej więcej przestrzeni, więcej emocji. Emocji sprzecznych, mniej jednoznacznych. Pierwsza połowa potraktowana była w rytm schematu. Widz czeka na kolejne 'punkty' osi fabularnej do 'zaliczenia'. Ja osobiście wolałby, aby te dwie historie zostały ze sobą wyraźnie przeplecione. Samo zamknięcie filmu w 'klamry' (stojący bohater przed lustrem) przypadło mi do gustu. Nie wiem czemu, ale film, który powinien być bardzo bliski widzowi i wiarygodny, wydaje się w pewnych momentach sztuczny. Weźmy konstrukcję bohaterów. Rys psychologiczny jest bardzo wyraźny i czytelny. Nie ma tu niejednoznaczności, nie ma zgłębienia psychiki. Jest pewien schemat postaci. Nawet jeśli doznaje ona jakiejś przemiany, jest to coś wpisanego w nią od początku. Część kwestii jest bardzo literacka. Niestety - znów kłania się książka - nie wiem, czy wyjęta wprost z "Gnoju". Te uwagi szczególnie tyczą się kwestii Wojciecha. Potęguje to sposób wysławiania się Michała Żebrowskiego. Może zbyt kąśliwa to uwaga, ale jego kwestia 'z restauracji' mogłaby być wydana na kolejnym jego projekcie muzycznym, gdyby dołożono doń podkład. Niemniej stworzył postać wyróżniającą się na tle jego poprzednich ról. Moim zdaniem jednak nazbyt momentami ją przerysował. Widać to w kontekście bardzo dobrej gry Jana Frycza (ojciec). Zresztą, czasem pojawiają się w filmie sceny zbyt wyraziste, przedobrzone, zbyt podkreślające to, co powinno być tylko zaznaczone (np.:scena reakcji w klasie na 'wiatraczek'). Troszkę w tym winy może pani reżyser, ale ona dopiero 'wykształca' się w fabule. Na tym tle dobrze wypadła Agnieszka Grochowska, która zagrała subtelnie i z polotem. Nie wiem jednak, czemu nasze filmy są tak bardzo teatralne, hermetyczne. Nie tylko pod względem aktorskim, ale też przedstawienia. Na pewno "Pręgi" są jednym z lepszych polskich filmów ostatnich lat, ale nie są jeszcze 'tym'. Wciąż wyżej stawiam "Dług" Krauzego. To, co łączy oba filmy, to oprócz tej 'gazeciarskiej' tematyki dobre wykonanie. Mamy bowiem udaną muzykę, zdjęcia, pomysł na reżyserię, na sceny. Wydaje się, że to recepta na dobry film. Widać, nie jest to takie proste.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Magdalena Piekorz - autorka wielokrotnie nagradzana filmów dokumentalnych ("Dziewczyny z Szymanowa" -... czytaj więcej
Żyjemy w społeczeństwie etykiet, które przylepiamy bez większego zastanowienia. Morderca, wyrodny syn,... czytaj więcej
Na noszony przez ostatnie tygodnie na rękach przez krytyków i jurorów "Pręgi" szedłem z dużą ochotą.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones