Recenzja filmu

Król Lew (1994)
Maria Piotrowska
Joanna Wizmur
Matthew Broderick
Moira Kelly

Przygoda z lwami w roli głównej

Świetny pomysł i równie dobre wykonanie? O tak, rzadki widok. Tutaj jednak jak najbardziej istnieje. Patrzymy na dobrą fabułę, ciekawą akcję, fantastycznych bohaterów. Po prostu wszystko miodowo.
Aż wstyd przyznać, że miłośniczką Disneya jestem od dzieciństwa, a dopiero teraz sięgam po jego najpopularniejszą jak dotąd opowieść, "Król Lew". O ile pamięć mnie nie myli, ową kasetę zakupiłam w dziale promocji w Tesco. Aż dziwne, że dopiero teraz ją oglądam, ale lepiej późno niż wcale. Zanim rozpocznę moją recenzję, dodam, że animacja została luźno oparta na tragedii "Hamlet" autorstwa Williama Szekspira. Tak luźno, że podobieństwa są wręcz nie do wychwycenia, a ludzie zostali zastąpieni przez lwy i inne afrykańskie zwierzęta. I tutaj niespodzianka - nie jest to wielki minus, lecz zdecydowany, ogromny plus. Zacznijmy jednak od początku. "Król Lew" to opowieść, można to śmiało powiedzieć, nie o jednym, lecz o dwóch królach zwierzęcego stada. Przedstawiony nam zostaje młody Simba, który przez pierwsze pół produkcji jest dzieckiem, trochę nieposłusznym woli ojca, a przez drugie młodym lwem, zachęcanym do objęcia tronu. Nie jest to nic dziwnego - Simba jest w końcu księciem. Niestety, wkrótce z rąk hien i stada antylop jego ojciec, Mufasa, zostaje zabity. Simba ucieka, będąc przekonanym przez swego złego wuja Skazę, że to właśnie on sam jest sprawcą wypadku. Na swej drodze spotka przyjaciół, Timona i Pumbę. To właśnie oni pomogą mu zrozumieć, że musi wrócić do stada. Świetny pomysł i równie dobre wykonanie? O tak, rzadki widok. Tutaj jednak jak najbardziej istnieje. Patrzymy na dobrą fabułę, ciekawą akcję, fantastycznych bohaterów. Po prostu wszystko miodowo. Grafika? Czysta klasyka Disneya. Wyjątkowe kolory, fenomenalna kreska i przyjemne rysy twarzy, a także przepiękne krajobrazy. Ścieżka dźwiękowa również nie zawstydza. Piosenek słucha się przyjemnie, są dobrze zaśpiewane, zarówno po angielsku, jak i po polsku. O, właśnie - kolejny plus. Dubbing. Oto jedna z niewielu produkcji, która w Polsce zostaje obdarowana dobrą obsadą. Wiktor Zborowski, Michał Mech, Paweł Tucholski i Marek Barbasiewicz odwalili kawał dobrej roboty. Gratuluję. To chyba wszystko, co mam do powiedzenia. "Król Lew" to po prostu niesamowicie dobry film. I, co nieczęsto się zdarza, można to samo powiedzieć o jego kontynuacji ("Czas Simby"), która według mnie jest jeszcze lepsza. Daję dziesięć gwiazdek, jeden z moich ulubionych filmów. Dobrze, że w końcu zdecydowałam się go obejrzeć, bo wdarł się do mojej listy dziesięciu ulubionych animacji. Jak to się mówiło? Cud, miód i orzeszki? O tak, ta produkcja z pewnością zasługuje na taki slogan. Oglądajcie "Króla Lwa"!
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Król Lew" to niezaprzeczalny lider wśród bajek i baśni. Produkcja opowiadająca ponadczasową opowieść,... czytaj więcej
Od "Króla Lwa" zaczęła się tak naprawdę moja przygoda z kinem. Po obejrzeniu tego arcydzieła zrozumiałem,... czytaj więcej
"Król Lew" to bez wątpienia szczytowe osiągnięcie animacji Disneya, a przy tym jeden z najwybitniejszych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones