Recenzja filmu

RoboCop (2014)
José Padilha
Joel Kinnaman
Gary Oldman

Robocripple

Słysząc kolejne doniesienia o pracach nad nową wersją RoboCopa z 1987 roku można było mieć obawy. Producenci postawili na jak największą widownię (PG-13), a nowy projekt wyglądu tytułowego
Słysząc kolejne doniesienia o pracach nad nową wersją RoboCopa z 1987 roku można było mieć obawy. Producenci postawili na jak największą widownię (PG-13), a nowy projekt wyglądu tytułowego robogliny nie dawał odczuć klimatu oryginału. Zapowiadało się oglądanie człowieka w kombinezonie, w którym na domiar złego, brakuje jednaj rękawiczki. Czy zostało w tym przedstawieniu cokolwiek z groteskowej maszyny-człowieka?



I to wiele. Aby przekonać do tego widza, wystarczyła jedna scena. Po niej ta sama zbroja zaczyna być nagle odbierana zupełnie inaczej. W tej scenie tkwi sedno nowego podejścia do problemu robocopa. Nie ma w tym filmie cyborga, który przypomina sobie, że kiedyś był człowiekiem. W tej wersji Alex Murphy nigdy nie umiera. Staje się tylko kaleką. O ile można użyć słowa "tylko" w stosunku do opisu jakiegokolwiek  kalectwa. Tym bardziej takiego, jakiego doświadcza główny bohater.
Można mieć sztuczne serce lub sztuczną rękę i żyć normalnie. Ale co gdy zamienniki stanowią większość "twojego" ciała? Kim czuje się człowiek w środku? Ta pozostałość człowieka? Danej osoby nie tworzy przecież tylko to, kim jest, ale też jaką rolę pełni w swojej społeczności. Jak na tę pozostałość, zawieszoną (dosłownie) między życiem i śmiercią, reaguje jego rodzina, otoczenie? Czy kaleka, który jest przez wielu traktowany jak produkt, odnajdzie nowego siebie?

Dużo dość poważnych pytań jak na film akcji o idiotycznym tytule, skierowany do jak największej liczby odbiorców. A to tylko pierwsza warstwa aspektów, które porusza. Tak jak oryginał odbijał w krzywym zwierciadle satyry bezduszne korporacje, bezmyślne media i mentalność ameryki Regana, tak nowy Robocop odbija ich współczesne wersje. Tylko że chytre korporacje, apodyktyczne media i mentalność Jedynej Ameryki są ze sobą jakby bardziej powiązane. Bardziej realne. Nawet sceny użycia bojowych robotów/dronów poza granicami USA nie wydają się obce. Tak jakby krzywe zwierciadło satyry stało się niepokojąco płaskie.



Po seansie można zapamiętać ten film jako wiele scen, które zmuszają do zastanowienia, poprzeplatanych wartkimi scenami walki. Walki dziwnie niepodkolorowanej, nierealistycznej, w porównaniu do konwencji reszty opowieści. Choć twórcy próbują zamaskować ten fakt sprytnym montażem, w sumie wyszła z tego niezamierzona kpina na współczesne "twarde" historie opowiadane przez kino dla mas. Czuć, że świat mocno się zmienił przez te prawie 30 lat.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W amerykańskim serialu "Almost Human", notabene dosyć wciągającym, główny bohater – policjant po... czytaj więcej
Alex Murphy był jednym z najtwardszych gliniarzy w okolicy, nade wszystko kochającym swoją rodzinę.... czytaj więcej
Na najnowszy wysokobudżetowy film akcji spod ręki Jose Padilhi można patrzeć dwojako – przyrównując go do... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones