Recenzja filmu

Mroczne miasto (1998)
Alex Proyas
Rufus Sewell
Kiefer Sutherland

Neo-noir w pogoni za konwencją

Główny bohater (Rufus Sewell) budzi się w wannie, wewnątrz jednego z pokoi hotelowych, po czym dostrzega na podłodze zwłoki brutalnie zamordowanej kobiety. Pozbawiony wszelkiej pamięci ucieka z
Główny bohater (Rufus Sewell) budzi się w wannie, wewnątrz jednego z pokoi hotelowych, po czym dostrzega na podłodze zwłoki brutalnie zamordowanej kobiety. Pozbawiony wszelkiej pamięci ucieka z miejsca zbrodni, a wkrótce po tym dowiaduje się, że policja ściga go za serię morderstw dokonanych na prostytutkach. Zdezorientowany mężczyzna w pogoni za tożsamością i wspomnieniami orientuje się, że jest ścigany przez kogoś znacznie potężniejszego od miejscowej policji.
 
Prywatni detektywi, wilgotny asfalt, napięta atmosfera pod osłoną nocy i oczywiście perwersje, to idealny kąsek dla kina noir. Gatunku lub stylistyki czarno-białej kinematografii, wywodzącej się z filmu gangsterskiego, która wraz z szerszym pojawianiem się kina kolorowego - zaczęła umierać śmiercią naturalną na przestrzeni lat 50. XX wieku. Kolejne dekady zrodziły dziecko czarnego filmu – neo-noir. "ChinatownRomana Polańskiego,  "TaksówkarzMartina Scorsese i wreszcie najcenniejszy protoplasta filmu Alexa Proyasa, czyli "Blade Runner" Ridleya Scotta, z którego reżyser "Dark City" czerpał najbardziej.
 
Estetyka filmu Proyasa nawiązuje do najcenniejszych pozycji w gatunku, z którego się wywodzi - często stawiając silne wykrzykniki na kształt hołdu wobec kultowych pozycji, jak choćby scena wiszącego nad przepaścią Johna Murdocha (Rufus Sewell), do złudzenia przypominająca jedną z końcowych scen legendarnego "Blade Runnera", w której to podobnie zawisł Rick Deckard (Harrison Ford). Jak jednak wiadomo – najlepsi wzorują się na mistrzach, a z czasem sami zostają naśladowani. Tak też stało się z "Dark City", który dla wielu stał się ofiarą potęgi marketingu i zginął w cieniu znacznie bardziej kasowego "Matrixa" braci Wachowskich. "Matrix" wszedł na ekrany kin rok później, a wokół niego do dziś krążą pomówienia dotyczące plagiatu i zbyt silnych odwołań estetyczno-merytorycznych względem dzieła Alexa Proyasa.
 
Twórcy "Dark City" na czele z polskim operatorem, Dariuszem Wolskim - w stylistyce noir bronią się w zupełności, sprawnie unikając planów pełnych, bazując na kontrastach i wyrazistych cieniach miejskiej topografii. Idą jednak o krok dalej w kwestii formy, nadając miejscu i czasowi akcji wartość dodatkową, będącą zagwozdką zarówno widza jak i głównego bohatera – próbującego dowiedzieć się, dlaczego wydostanie się z miasta jest niemożliwe i dlaczego miasto spowija wieczna noc, zresztą bardzo charakterystyczna dla tego gatunku. To, obok finałowej sceny jednak nie jedyna próba ucieczki od formy narzuconej przez nurt noir. O ile wątek mordowanych prostytutek, pesymistyczna atmosfera każdej sceny ukazującej zwykłe koleje losu mieszkańców miasta i niejednoznaczność moralna uwikłanych w intrygę postaci – są sprawnie wyeksponowaną esencją gatunku, o tyle motyw femme fatale zostaje potraktowany bardzo marginalnie. Rolę kobiety ‘rozdającej karty’ i przynoszącej zgubę, zastąpiono o wiele silniejszym pragnieniem głównego bohatera. Pragnieniem poznania swojej tożsamości, któremu John Murdoch (Rufus Sewell) poddaje się całkowicie.
 
Alex Proyas, to nie Ridley Scott, a Rufus Sewell, to nie Humphrey Bogart, ale "Dark City", to interesująca pozycja nie tylko w kinie science fiction, ale również w gatunku neo-noir, którego jest godnym przedstawicielem. Mimo że wraz z uciekającym z miasta Johnem Murdochem autorzy uciekają od pierwotnie założonej konwencji. 
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones