Recenzja filmu

X-Men Geneza: Wolverine (2009)
Gavin Hood
Hugh Jackman
Liev Schreiber

Snikt

"X-Men Geneza: Wolverine" – jeden z najbardziej oczekiwanych przeze mnie filmów na podstawie komiksów. W ten weekend wreszcie udało mi się wybrać do kina. Postaram się przybliżyć Wam moje
"X-Men Geneza: Wolverine" – jeden z najbardziej oczekiwanych przeze mnie filmów na podstawie komiksów. W ten weekend wreszcie udało mi się wybrać do kina. Postaram się przybliżyć Wam moje odczucia dotyczące tego filmu. Warto chyba w tym momencie zaznaczyć, że komiksowe początki Wolverine'a znam raczej średnio, ale oczywiście czytałem wiele komiksów z jego udziałem. Nie jest, więc to recenzja super znawcy komiksowego świata, ale też nie zupełnego nowicjusza.

Film opowiada o młodości Jamesa Howletta zwanego później Loganem zanim stał się Wolverinem oraz jego brata Victora, późniejszego Sabretootha. Fabuła opiera się głównie na walkach. Starć Logan – Victor było kilka, do tego dochodzi jeszcze konfrontacja z Gambitem oraz Deadpoolem. A skoro mowa o postaciach to jest ich naprawdę sporo, jednak moim zdaniem nie jest ich za dużo, bo każdy ma swoje 5 minut. Jedni pojawiają się, inni znikają, a przez cały czas oglądamy jedynie Wolverine'a. Na rozwinięcie wątków innych postaci przyjdzie czas w kolejnych, zapowiadanych już filmach. Przy okazji warto dodać, że niektóre z nich różnią się od swoich komiksowych pierwowzorów. Mi przeszkadzał tylko jeden szczegół dotyczący Deadpoola, ale nie zdradzę jaki. Zobaczycie w kinie. Sama historia ma w sobie oprócz wspomnianych walk także miłość, śmierć i zdradę, czyli materiał na dobry film akcji, ale nic ponad to. Jak dla mnie minusem jest tempo filmu, bo przez kilka minut przelatuje nam na ekranie ok. 150 lat życia Logana i dopiero wtedy widzimy główną akcję filmu. Zawiedzeni mogą być też Ci, którzy spodziewali się ujrzeć bardziej zwierzęcą naturę Logana.

Jak doskonale wszyscy wiemy Hugh Jackman to urodzony Wolverine. Wciela się w tę rolę po raz czwarty i jest jak zwykle, czyli bardzo dobrze. Australijczyk wciąż bawi się rolą i nie widać u niego zmęczenia postacią co może dobrze wróżyć jeśli chodzi o kolejne filmy. Byłem bardzo ciekawy jak w nowych poradzą sobie nowi aktorzy w rolach znanych nam już postaci. Liev Schreiber jak Victor wypadł przekonująco i wcale nie gorzej od Tylera Mane. Tyle, że ten pierwszy miał większe pole do popisu. Tak samo zresztą jak Danny Huston w roli Williama Strykera. Mimo tego, że w "X2" grał go zupełnie kto inny nie widać sprzeczności w zachowaniu tej postaci. Trzecią znaną już nam postacią graną przez innego aktora jest Cyclops. Tutaj ciężko cokolwiek powiedzieć, bo jego występ był zbyt krótki. Co do reszty obsady to Ryan Reynolds miał istotnie kilka zabawnych tekstów, ale też nie było ich tak wiele, żeby móc z czystym sumieniem ocenić, że to dobry wybór. Patrząc na Dominica Monaghana widziałem tylko Charliego z „Zagubionych”, pewnie gdybym oglądał "Władcę Pierścieni" widziałbym jedynie hobbita. Z kolei Will i Am sprawiał wrażenie jakby grał czarnoskórego rapera, kim chyba w istocie jest. Nie znam postaci Johna Wraitha, ale jeśli rzeczywiście w komiksie był raperem to rola zagrana perfekcyjnie. Gambita z kolei poznajemy tylko po tym, że ma karty. Urodę Emmy Frost lepiej przemilczeć. Podsumowując: Mamy trzech poprawnych głównych aktorów i całą resztę.

Jeśli chodzi o muzykę to widziałem filmy, w których było jej więcej, ale też takie gdzie było jej mniej. Co do jakości to nie przeszkadza, ale też nie buduje atmosfery. Czyli po raz kolejny średnio.

Do pracy kamery większych zastrzeżeń mieć nie można. A to bardzo ważne w filmie z tak wieloma walkami.

Efekty specjalne jak w każdym filmie o X-Men są bardzo dobre. Wprawdzie daleko im chociażby do "Transformers", ale to trochę inny film, więc nie mieliśmy okazji przekonać się jak spece od efektów poradziliby sobie z czymś większym. Jest tylko jedna scena, w której dopatrzyłem się sztuczności i nienaturalności – scena z helikopterem znana chociażby ze zwiastunów.

Jak widać w każdym elemencie jest średnio. Nie ma za wiele rzeczy, do których można by się przyczepić, ale nie niczego rewelacyjnego też nie zobaczymy. Film zdecydowanie dla fanów komiksu. Wystawiłem mu 6 w dziesięciostopniowej skali. Wydanych pieniędzy na bilet też nie żałuję.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wydawało się, że twórcy serii o ludziach-mutantach, po filmie "X-Men Ostatni Bastion", nie są w stanie... czytaj więcej
Po serii filmów dotyczących bezpośrednio Charlsa Xawiera i jego wesołej gromadki przyszedł w końcu czas... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones