Recenzja filmu

Epidemia (1995)
Wolfgang Petersen
Dustin Hoffman
Rene Russo

Idealny wirus

W latach 1994-1996 doszło w środkowej Afryce do trzech dużych epidemii gorączki krwotocznej powodowanej wirusem Ebola. W ich wyniku zachorowało około czterysta pięćdziesiąt osób, wirus pozbawił
W latach 1994-1996 doszło w środkowej Afryce do trzech dużych epidemii gorączki krwotocznej powodowanej wirusem Ebola. W ich wyniku zachorowało około czterysta pięćdziesiąt osób, wirus pozbawił życia ponad osiemdziesiąt procent wszystkich zainfekowanych. Wydany w 1995 roku film "Epidemia" Wolfganga Petersena odnalazł więc "swój czas", dzięki czemu sprzedał się w wielu milionach dolarów i zyskał sporą popularność. Muszę przyznać, że swego czasu także oglądałem "Epidemię" z otwartymi z przejęcia ustami. Lecz gdy ostatnio miałem okazję odświeżyć sobie film za pośrednictwem telewizji, z przykrością muszę stwierdzić, że początkowy zachwyt był jedynie młodzieńczym impulsem.

Śmiertelnie niebezpieczny wirus przedostaje się z Afryki do Stanów Zjednoczonych. Nosicielem jest niepozorna małpka, którą pewien nierozsądny młody człowiek chciał przeszmuglować i sprzedać, a którą w efekcie uwolnił, narażając na ogromne niebezpieczeństwo mieszkańców niewielkiego miasteczka w Kalifornii. Wirus rozprzestrzenia się błyskawicznie infekując kolejne ofiary i zbierając śmiertelne żniwo. Rząd decyduje się poddać miasto kwarantannie. Pułkownik Sam Daniels, specjalista w dziedzinie chorób zakaźnych, wraz z grupą oddanych ekspertów postanawia odnaleźć szczepionkę na wirusa, w przeciwnym wypadku może dojść do ogólnoświatowej pandemii.

Wolfgang Petersen specjalizuje się w wielkich widowiskach. "Na linii ognia", "Gniew oceanu" czy "Troja" to efektowne, pełne rozmachu spektakle z plejadami gwiazd, a każdy z nieodłącznym mankamentem niemieckiego reżysera - fabularną płycizną. "Epidemia" pasuje jak ulał do wymienionego wyżej szeregu. Historia przedstawiona w filmie jest rozdmuchana do granic możliwości i nie niesie absolutnie żadnego przesłania, a jednak ogląda się ją z rosnącym zainteresowaniem. To swoisty fenomen powodujący idée fixe, jednocześnie odrealniony czy wręcz kuriozalny. Koślawa reżyseria, płaski wątek dawnej miłości głównych bohaterów, infantylny humor, nachalny patos i siermiężne dialogi to główne cechy - nawet nie wady - "Epidemii". Brak tajemnicy (od początku śledzimy nosiciela choroby i nie spuszczamy go z oczu nawet na chwilę) przeszkadza, symulacje rozprzestrzeniania się choroby nie przekonują nawet laików. Pompatyczności jednego z głównych wątków obrazu - oczywistego udziału bezwzględnego rządu amerykańskiego, trzymającego w garści lekarstwo, a jednak nie wahającego się zastosowania konwencjonalnego, w swoim mniemaniu, sposobu rozwiązania sprawy, czyli zwykłego ludobójstwa (poprzez pobrzmiewające w tle echa broni biologicznej) - nie powstydziłby się sam Roland Emmerich. "Epidemia" zbyt wyraźnie wykazuje fabularną bezkształtność.

A jednak coś w tym filmie wciąga, coś powoduje, że "wchodzimy" w opowiadaną historię, zagłębiamy się w nią niczym małpka niosąca w sobie antidotum w kalifornijski las. Coś, co sprawia, że sceny wkraczania wojska do miasta i odcięcia go od świata wypadają całkiem przekonująco, a film z czasem zmienia się w nie najgorszy thriller. To Motaba - wirus, który zainfekował i zabił ogromną ilość ludzi. Sama idea śmiertelnej choroby już jest przerażająca - wirus rozprzestrzenia się w najbardziej bezpośredni, chciałoby się powiedzieć powszechny, sposób (drogą kropelkową), potrafi pozbawić człowieka życia w ciągu zaledwie kilkunastu godzin, roznosi się z zawrotną szybkością i nie okazuje krztyny litości nikomu. Dialogi traktujące o chorobie, danych statystycznych, analizy wirusa stanowią siłę filmu i czynią go zajmującym, mimo jego przeciętności.

W wybiciu się ponad średniactwo nie pomogła także doborowa obsada - Dustin Hoffman, Rene Russo, Kevin Spacey, Cuba Gooding Jr., Donald Sutherland, Morgan Freeman, Patrick Dempsey to przecież tuzy światowego kina. Niestety scenariusz skutecznie uniemożliwia im rozwinięcie skrzydeł. Przyjemnie jest jednak popatrzeć na taką załogę zaangażowaną w jednym obrazie. "Epidemia" jest bowiem filmem szablonowym, osadzonym w sieci wypróbowanych schematów i, choć nie jest to totalna ramota, to jedynie rutynowe kino katastroficzne. Do weryfikacji.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones