Recenzja wyd. DVD filmu

Tom i Jerry: Wielka ucieczka (1992)
Miriam Aleksandrowicz
Ewa Kania
Richard Kind
Dana Hill

Tak bardzo chcemy być Disneyem!

"Tom i Jerry" to jeden z tych cykli kreskówek, który nie zestarzeje się nigdy. Choćby nie wiem, co próbowali wcisnąć konsumentom masowi producenci lipnej kreski i humoru rodem z kloaki, tron dla
"Tom i Jerry" to jeden z tych cykli kreskówek, który nie zestarzeje się nigdy. Choćby nie wiem, co próbowali wcisnąć konsumentom masowi producenci lipnej kreski i humoru rodem z kloaki, tron dla "bajki z morałem i przemocą" dzierży "Tom i Jerry". W wyniku czego po dziś dzień, jakakolwiek próba majstrowania przy wskrzeszaniu ulubieńców spod tandemu Hanna-Barbera budzi wielkie zainteresowanie wśród fanów. Obok animków z bezczelnego "Looney Tunes" i słodkich Myszki Miki z cholerycznym Donaldem od Disneya to najważniejsze postacie z mojego dzieciństwa. Miały wielki wpływ na mój rozwój, a ich przygody z wiekiem raczej się nie zestarzeją, pozostając uniwersalnymi. 

"Tom i Jerry: Wielka ucieczka" (znany także jako: "Tom i Jerry: Ale kino!") to pierwszy pełnometrażowy film z udziałem najlepszych przyjaciół i wrogów jednocześnie - sprytnej myszki i równie przebiegłego kocura. Pierwsza próba wskrzeszenia bohaterów krótkometrażówek i od razu wielki niewypał. Gdyby oczywiście skupić się na innych aspektach filmu, dałoby się co nieco uratować. Ale o tym za chwilę.

W kinowym debiucie Tom i Jerry zostają bez dachu nad głową. Natrafiają przypadkowo na dziewczynkę imieniem Robyn, która poszukuje swojego zaginionego ojca, uciekając przed prawną opiekunką, pazerną i podstępną ciotką Figg. Chcąc pomóc nowej przyjaciółce - dawni wrogowie muszą się zjednoczyć, tym bardziej że przyjdzie im się zmierzyć ze wspólnym przeciwnikiem. 

Niestety pomimo dużej machiny marketingowej, hucznej reklamy w polskich kinach, ten film to w zasadzie porażka. Pomimo, że przedstawia kultowych bohaterów w nowym świetle, od siebie nie dodaje nic nowego. Ta animacja nie posiada nic, co mogłoby czynić ją osobistym dokonaniem, dziełem własnym, pojedynczym. A co gorsza z "Tomem i Jerrym" wspólny ma tylko tytuł. Cała reszta to nieudana próba bycia czymś, czym się nie jest - Disneyem, czy bohaterami ze studia Dona Blutha?

Wtórność "Wielkiej ucieczki" objawia się na każdym kroku: mamy więc rozczulającą małą dziewczynkę, która jest zlepkiem kilku postaci Disneya i Dona Blutha, otoczkę musicalową, a na dokładkę:
- czarny charakter i typową dlań piosenkę,
- kilka gagów (być może na moment odnoszący się do klasyki Hanny-Barbery),
- monumentalne zakończenie trzymające w napięciu,
- pod napisy końcowe ckliwą balladę pop.
Podsumowanie: ktoś majstrował, przy "Tomie i Jerrym", jednak zapomniał, samych zainteresowanych w fabule umieścić, w związku z czym widz będzie skazany na oglądanie perypetii duetu - który mówi (że co proszę?!), prawie nie walczy, jest rozśpiewany, a zasmakowawszy w częstej mowie, nie potrafi wprost przestać kłapać dzióbkiem.  

Nie twierdzę jednak, że "Wielka ucieczka" to film tragiczny. Powstał przecież dla dzieci i jako pozycję dla najmłodszych należy go klasyfikować. Niestety, jako że obecne pokolenie za niedługo nie będzie widziało żadnej różnicy pomiędzy jedną animacją, a drugą, pełnometrażowy debiut Toma i Jerry'ego i tak przepadnie. Ale w tym wypadku twórcy sami są sobie winni, konkurując z hegemonami animacji, stworzyli film dokładnie w takiej stylistyce jaka była modna. Jednak nikt nie dał się oszukać, bowiem nieszczerość i zerowa wręcz odkrywczość całości, szybko rzuciła się w oczy widzom.

Film sprzedał się fatalnie, kończąc jako klapa w kinowym zestawieniu. Dzisiaj ogląda się go jednak inaczej, zważywszy na okoliczności i to co przytrafiło się Tomowi i Jerry'emu jak i całemu przemysłowi klasycznej animacji, którego wyparły hasła "film twórców..." i "w kinach w 3D". O ile zawieszono dalszą realizację przygód duetu, to w 2001 roku odszedł jeden z jego ojców - William Hanna

Joseph Barbera, był zbyt zajęty opłakiwaniem przyjaciela, by chcieć wracać do kontynuowania tradycji, tak więc prawa do wszystkich postaci Hanny-Barbery przejęło Warner Bros. systematycznie wypuszczając do obiegu DVD nowe filmy właśnie z Tomem i Jerrym i choćby ze Scoobym-Doo. Ofensywa na wskrzeszanie klasyki trwa. Studio Warner Bros. na tym właśnie spadku "buduje markę animacji z drugiej ręki, ale spoza kinowego nurtu." Jak im się udało, trudno powiedzieć. Ale plus jest jeden - bohaterowie są raczej milczący.

Na sam koniec warto wspomnieć fakt, iż do filmu zrealizowano dwa dubbingi. Pierwszy na kinowy ekran i późniejszy VHS, a drugi po latach dla TV i na płyty DVD. Oba są zrealizowane w sposób w miarę porządny, jednak jak przystało na nostalgików i zobojętniałych optymistów, kwestią dyskusyjną jest ich jakość.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones