Recenzja filmu

Battleship: Bitwa o Ziemię (2012)
Peter Berg
Taylor Kitsch
Alexander Skarsgård

Gra w statki

Udając się na "Battleship" do kin pamiętajcie, że to produkcja dla masowego odbiorcy, na której z odpowiednim nastawieniem można się jednak świetnie bawić.
Szczerze mówiąc, nie rozumiem ogromnej krytyki najnowszego dzieła Petera Berga pod tytułem "Battleship: Bitwa o Ziemię", które jest solidnym filmem akcji, dostarczającym ogromną dawkę adrenaliny oraz z ładnymi dla oka efektami specjalnymi. Reżyser bezproblemowo wywiązał się ze swoich obietnic. Już po pierwszych trailerach mogliśmy się zorientować, że "Battleship" będzie filmem prostym, schematycznym, z naciąganą niekiedy fabułą, naszpikowanym po brzegi scenami akcji, jak również bardzo widowiskowym. Nic dodać nic ująć, właśnie taki obraz otrzymaliśmy. Ale czy to świadczy, że film jest słaby, że nie można się na nim dobrze bawić? Wręcz przeciwnie. Pomimo całej prostoty, produkcja Petera Berga zapewnia niezwykle emocjonującą rozrywkę, przy której bardzo szybko płynie czas.


Bohaterami obrazu są dwaj dość blisko ze sobą związani bracia, Stone i Alex Hopper. Pierwszy z nich jest dobrze ułożonym, zdyscyplinowanym człowiekiem, pracującym w armii, drugi to typowy lekkoduch, żyjący sobie z dnia na dzień, nie przejmujący się zbytnio swoją przyszłością. Jednak w dniu dwudziestych-szóstych urodzin "rozrywkowa natura" Alexa znów "daje o sobie znać", w wyniku czego Stone angażuje brata do pracy w marynarce wojennej. Ma nadzieję, że jego krewniak w końcu się opamięta i wydorośleje, jak również liczy na to, że amerykańska armia nauczy go pokory oraz dyscypliny. Jednak podczas corocznych światowych manewrów RIMPAC dochodzi do starcia japońsko-amerykańskiej floty z niezidentyfikowanymi obiektami...


Tak jak już wspominałem na wstępie, scenariusz jest bardzo prosty, w wyniku czego nie uświadczymy żadnych niesamowitych zwrotów akcji. Możemy bezproblemowo przewidzieć dalszy rozwój fabuły, jak również samo zakończenie. Jednak historia jest na tyle dobrze i umiejętnie poprowadzona, że nawet pomimo tego, iż wiedziałem, co za chwilę wydarzy się na ekranie, śledziłem ją z ciekawością oraz z ogromną przyjemnością. Dodatkowo muszę przyznać, że duża dawka humoru, która jest niewątpliwą zaletą "Battleship", zresztą nie powinno to dziwić, przecież Peter Berg to twórca niezapomnianego i przezabawnego "Hancocka", zapewnia nieschodzący z twarzy uśmiech i urozmaica seans. W produkcji również znajdziemy kilka wątków pobocznych, na przykład: romansowy, rywalizacji, rodziny itp itd. Jednym słowem - nic nowego, ale skutecznie uatrakcyjniają rozrywkę. Na plus należy zaliczyć brak wyolbrzymionego patosu, charakterystycznego dla tego typu obrazów zza "wielkiej wody". 

  

Produkcję można podzielić na dwie części: pierwszą - dziejącą się przed rozpoczęciem manewrów, kiedy to poznajemy głównego bohatera oraz członków jego załogi, oraz drugą - przedstawiającą konfrontację amerykańskiej floty ze statkami obcych. W pierwszym segmencie obrazu twórcy prezentują nam ogromną dozę gagów oraz przezabawnych sytuacji, jak na przykład rozmowa Alexa Hoppera z admirałem Shanem. Jest się z czego pośmiać, dodatkowo poznajemy lepiej czołowych bohaterów produkcji oraz powoli zostajemy wprowadzeni w główną oś obrazu. Natomiast w drugiej części popisują się specjaliści od efektów efektów specjalnych, którzy naprawdę odwalili kawał bardzo dobrej roboty.

Największą zaletą "Battleship: Bitwa o Ziemię" jest oprawa audiowizualna. Tak dobrych efektów specjalnych już od dawna nie oglądałem. Morskie pojedynki obcych z amerykańską flotą ogląda się z zapartym tchem. Są emocjonujące, niekiedy pełne napięcia, jak również bardzo widowiskowe. Na plus trzeba odnotować także wygląd obcego sterowca, bezlitośnie uszczuplającego liczbę Niszczycieli Ziemian. Jest wykonany z pomysłem i prezentuje się bardzo dobrze. To samo można powiedzieć o nowoczesnych broniach zagłady, którymi dysponują przybysze z kosmosu, jak również o ich opancerzeniu. Jednak sam wygląd obcych wydał mi się niezbyt ciekawy, w tym aspekcie twórcy mogli się bardziej postarać. Warto zwrócić uwagę na niektóre sceny katastroficzne, które zachwycają świetną realizacją. Oczywiście, można zauważyć pomoc komputera w większości scen, jednak myślę, że jego użycie było jak najbardziej uzasadnione. Natomiast skorzystanie z technologii 3D jedynie potęguje niemałą widowiskowość dzieła Petera Berga. Wypadające z ekranu pociski, części kadłubów rozerwanych statków, zapewniają niezapomniane wrażenia. Ostatnie dwadzieścia minut produkcji powaliło mnie na kolana, trzeba to twórcom oddać, finał obrazu jest naprawdę efektowny.


Największe obawy przed seansem miałem o aktorstwo. Widząc w obsadzie Rihannę oraz młodego Taylora Kitscha nie sądziłem, że film może się udać. Jednak byłem w błędzie. Oczywiście o wybitnym aktorstwie nie ma tutaj mowy, lecz zarówno Rihanna, jak i Taylor wywiązali się ze swoich ról. Piosenkarka włożyła w grę serce i zaliczyła udany debiut. W produkcji wciela się w członka załogi Hoppera, Raikes, i jest postacią drugoplanową. Taylor po dość udanej roli w "Johnie Carterze", chociaż zarzucano mu tam brak charyzmy, w "Battleship" spisał się przyzwoicie i wykreował dość charakterystyczną postać. Najbardziej zdenerwowało mnie obsadzenie w drugoplanowej roli znakomitego Liama Neesona; to już drugi raz w dość krótkim czasie. Wcześniej podobna sytuacja miała miejsce w "Gniewie tytanów". Wielka szkoda, bo to marnowanie jego potencjału oraz talentu. Tak więc ogólnie aktorstwo wypadło poprawnie, nawet lepiej niż można się było tego spodziewać. 

  

Ekranizację gry w statki oglądało mi się bardzo przyjemnie. Spędziłem dwie emocjonujące i widowiskowe godziny, przyglądając się starciu amerykańskiej floty z przybyszami z kosmosu. Jednak podchodząc do seansu, wiedziałem, na co się piszę i nastawiłem się na czystą rozrywkę. Dzięki temu się nie rozczarowałem, a film zaspokoił wszystkie moje wymagania, nawet z nadmiarem. Udając się na "Battleship" do kin pamiętajcie, że to produkcja dla masowego odbiorcy, na której z odpowiednim nastawieniem można się jednak świetnie bawić.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Przeniesienie popularnej papierowej gry w statki na duży ekran samo w sobie brzmi tak niedorzecznie jak,... czytaj więcej
Większość kojarzy słynną na całym świecie grę w statki czy to w wersji zabawkowej wydawane przez Hasbro... czytaj więcej
Okazuje się, że spece z Fabryki Snów są w stanie przenieść na srebrny ekran nawet tak spokojną na... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones