Recenzja filmu

Labirynt (2013)
Denis Villeneuve
Hugh Jackman
Jake Gyllenhaal

Pozory mylą

Na takim film jak "Labirynt" warto było czekać. Nowa produkcja Denisa Villeneuve'a  (twórcy niezmierne udanego "Pogorzeliska") to przejmująca oraz pełna napięcia opowieść. Mroczny thriller, który
Na takim film jak "Labirynt" warto było czekać. Nowa produkcja Denisa Villeneuve'a  (twórcy niezmierne udanego "Pogorzeliska") to przejmująca oraz pełna napięcia opowieść. Mroczny thriller, który niewątpliwie mrozi krew w żyłach i zapewnia nie lada rozrywkę.


Historia koncentruje się na ukazaniu śledztwa w sprawie porwania dwóch małych dziewczynek, Anny Dover oraz Joy Birch. Próbę rozwiązania sprawy podejmuje detektyw Loki, człowiek znający się na swoim fachu – nie było dochodzenia, którego nie doprowadziłby do samego końca. Jednak tym razem postawione przed nim zadanie wydaje się znacznie trudniejsze niż wszystkie jego wcześniejsze dokonania. Mimo łatwego początku śledztwa (podejrzany oddaje się w ręce policji niemal bez żadnego oporu), dochodzenie z minuty na minutę się gmatwa, a będące, jak mogłoby się wydawać, prawie na wyciągnięcie ręki rozwiązanie, drastycznie się oddala. 


Scenariusz "Labiryntu" to ogromna zaleta produkcji. Scenarzyści w przemyślany i logiczny sposób prowadzą swoją historię. Z pozoru proste dochodzenie przeistacza się w skomplikowaną, pełną – na pierwszy rzut oka – niedomówień oraz sprzeczności intrygę. Przez cały film twórcy wodzą kinomanów za nos; fałszywych tropów nie brakuje, zaś wraz z biegiem akcji przybywają coraz to nowsze dowody. Scenarzyści niejednokrotnie potrafią zaskoczyć umiejętnie skonstruowanymi zwrotami akcji bądź nieprzewidywalnymi rozwiązaniami fabularnymi. Historia prowadzona jest z ogromnym wyczuciem, twórcy nie spieszą się z jej opowiadaniem (film trwa prawie dwie i pół godziny!). Mimo to w "Labiryncie" nie ma przestojów i niepotrzebnych dłużyzn. Twórcy od razu przechodzą do sedna sprawy, którym jest poszukiwanie porwanych dziewczynek. Niemal cała produkcja koncentruje się wyłącznie na przedstawieniu śledztwa w powyższej sprawie. 


"Labirynt" to film, który może się poszczycić bardzo solidnym wykonaniem. Jak przystało na mroczny thriller, produkcja pełna jest napięcia, które towarzyszy nam od chwili porwania dziewczynek do niemal samych napisów końcowych. Nie małą rolę odgrywa w tym świetne udźwiękowienie oraz przeszywająca muzyka nieznanego mi wcześniej Jóhanna Jóhannssona. Pochwalić należy też zdjęcia autorstwa Rogera Deakinsa ("Skyfall", "Osada", "Skazani na Shawshank"), które dobrze zgrywają się ze ścieżką dźwiękową oraz nieźle oddają surowy zimowy krajobraz. Jednak najważniejszy w produkcji jest przede wszystkim bardzo gęsty klimat oraz napięta atmosfera. Klimat tajemniczości towarzyszy nam przez cały film. Oglądając "Labirynt", zdarzało mi się snuć domysły na temat rozwiązania intrygi oraz miejsca pobytu dziewczynek. Historia tak mocno mnie zaabsorbowała, że zupełnie zapomniałem o otaczającym mnie świecie. A to wszystko dzięki nie tylko interesującemu scenariuszowi, ale też ponadprzeciętnej oprawie audiowizualnej. Mogłem utożsamić się z bohaterami, miałem wrażenie, jakbym znajdował się w samym centrum wydarzeń i wraz z protagonistami próbował odnaleźć jakiekolwiek poszlaki mogące pomóc rozwiązać sprawę uprowadzenia. Chyba trudno o lepszą rekomendację.


Na szczególną uwagę zasługują wykreowani przez Hugh Jackmana oraz Jake'a Gyllenhaala bohaterowie. Pierwszy z panów wcielił się w ojca jednej z zaginionych dziewczynek (Anny). Hugh wykreował wyrazistego, kontrowersyjnego oraz wzbudzającego mieszane uczucia bohatera. Keller Dover to złożona postać o niejednoznacznym charakterze. Jego postępowanie wzbudza skrajne emocje. Z pozoru to zwykły, zrozpaczony ojciec, poszukujący swojej córki. Jednak, gdy sytuacja wymyka się śledczym spod kontroli, nie boi się zakasać rękawów i wziąć sprawy we własne ręce. Gdy chodzi o dobro córki, nie waha się przekraczać kolejnych granic. Natomiast detektyw Loki, grany przez Jake'a Gyllenhaala, to zdystansowany, pewny siebie i swoich umiejętności twardy glina. Obaj bohaterowie są wyraziści i niezwykle charyzmatyczni. To oni prowadzą film, dzięki nim seans jest jeszcze przyjemniejszy. Na dalszym planie znalazł się Terrence Howard w roli Franklina Bircha, który jest zupełnym przeciwieństwem bohatera Jackmana. Popisał się również Paul Dano jako Alex – bardzo trudna do przejrzenia postać, jak również Melissa Leo, czyli filmowa Holly Jones – niezmiernie ważna dla opowieści bohaterka.


"Labirynt" to jak na razie zdecydowanie najlepszy thriller w tym roku. Denis Villeneuve zawiesił poprzeczkę niezwykle wysoko i trudno będzie ją przeskoczyć. Wszyscy zwolennicy przejmujących, zapewniających dreszczyk emocji, mrocznych thrillerów powinni się jak najbardziej udać do kin. "Labirynt" warto zobaczyć chociażby dla samych nietuzinkowych aktorskich kreacji. Polecam!
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
O "Labiryncie" mówi się, że jest bardzo ciekawą produkcją hollywoodzką mieszczącą się w kategorii... czytaj więcej
"Modlić się o najlepsze, przygotować na najgorsze" – maksyma, którą wyznaje twardo stąpający po ziemi... czytaj więcej
Podnosi ciśnienie, wgniata w fotel i kurczowo trzyma za podgardle. Przez dwie godziny i dwadzieścia sześć... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones