Recenzja filmu

Tlen (2009)
Iwan Wyrypajew
Karolina Gruszka
Aleksey Filimonov

Ile masz w sobie kisloroda?

Od dawna każdemu, z kim rozmawiam o filmach, powtarzam, że kino rosyjskie jest na bardzo wysokim poziomie, co czasami kwitowane jest to śmiechem, czasami niedowierzaniem.  "Tlen" Ivana Vyrypayeva
Od dawna każdemu, z kim rozmawiam o filmach, powtarzam, że kino rosyjskie jest na bardzo wysokim poziomie, co czasami kwitowane jest to śmiechem, czasami niedowierzaniem.  "Tlen" Ivana Vyrypayeva potwierdza moją opinię. To świetne, autorskie kino, które nie jest może bardzo przystępne, ale gdy widz już się w film wwierci, odpłaca mu się z nawiązką.

"Tlen" właściwie nie ma fabuły. Wiemy, że facet zabił swoją żonę siekierą, ponieważ zauroczył się w dziewczynie z Moskwy. W porównaniu dwóch kobiet żona wypadła zdecydowanie gorzej – mieszkanka stolicy miała takie cechy, zainteresowania, wygląd, że żona w starciu z nią nie miała najmniejszych szans.

To, co w filmie gra rolę pierwszoplanową, to słowo. Tekst filmu jest poetycki, a więc i różne zwroty można różnie odbierać i interpretować. Mamy tu do czynienia z zabawą słowami, nietypowymi zestawieniami,  eksperymentami. Dla polskich widzów przeszkodą może być to, że tekstu pojawia się naprawdę dużo – trzeba naprawdę mocno skupić się, aby nadążyć z czytaniem napisów (jeżeli ktoś zna język rosyjski, ten problem oczywiście odpada).

Narracja filmu prowadzona jest w ramach swoistego dekalogu – nie jest to jednak "dziesięć przykazań", a raczej różne odwołania do Biblii i cytaty. Punktem wyjścia każdej z dziesięciu kompozycji jest cytat z Pisma Świętego, a następnie akcja toczy się wokół autorskich interpretacji podanego fragmentu – często odwołują się one do zwykłych, młodych ludzi.

Film w wyraźny sposób podzielony jest na dwa plany. Jeden stanowi wnętrze studia nagraniowego. Dwójka aktorów melorecytuje w nim poetycki tekst, który zarazem stanowi narrację planu drugiego – wydarzenia, o których rapują aktorzy, przedstawione są w formie teledysku. O ile ten pierwszy jest mało zróżnicowany (w końcu ile można pokazać we wnętrzu studia nagraniowego?), o tyle drugi zachwyca feerią barw, kolorów, ciekawych i niecodziennych pomysłów. "Tlen" jest postmodernistycznym obrazem posklejanym z mniejszych, różniących się między sobą czasem tak bardzo, że wydają się kompletnie nieprzystające obrazków. Powstaje coś, co zaskakuje widza bez przerwy, olśniewa, rozśmiesza, by za chwilę zasmucić; zadziwia, by zaraz potem pokazać coś zwyczajnego. To wszystko podane jest w kolorowej oprawie, obrazy przeskakują jeden za drugim, skupiając na sobie uwagę. Surrealizm zamienia się w subtelność, mnóstwo kolorów w szarość. Do tego towarzyszy nam muzyka – czasami dziwna, czasami śmieszna, czasami podniosła.

Mnie najbardziej do gustu przypadła jedna z końcowych kompozycji – orkiestrowa, bardziej podniosła niż inne, gdzie aktorzy stoją po dwóch stronach ulicy i recytują tekst – ten moment wzbudza we mnie emocje, podnosi na duchu, optymistycznie nastraja.

Jednym z najlepszych momentów filmu jest scena pod wodą. Jest tak sugestywna i tak dobrze nakręcona, że koleżanka po seansie powiedziała, że naprawdę czuła, jakby zaczynało jej brakować powietrza w tym momencie. To świadczy o poziomie tej jednej sceny, tego jednego fragmentu, obrazu, wyrwanego z szerszego kontekstu.

"Tlen" jest filmem dwojga aktorów. Karolina Gruszka zachwyca. Tak poziomem gry aktorskiej, jak i wyglądem. Jestem pewien, że burzą ognistego koloru włosów wzbudziła zachwyt niejednego widza – oglądanie jej w głównej roli to czysta przyjemność. Zastanawiające jest, że w Polsce jest jednak stosunkowo mało znana przeciętnemu zjadaczowi chleba. Wielka szkoda. Drugim aktorem jest Aleksei Filimonov, który gra główną rolę męską – także prezentuje wysoki poziom, szczególnie sprawdza się w scenach nagrywania kolejnych utworów.

Nie jest to łatwy film dla każdego. Mnogość znaczeń i kierunków interpretacji sprawia, iż można pogubić się w ilości tekstu, który przewija się przez ekran. "Tlen" jest jednak kapitalnym artystycznym filmem, który – jeśli otworzymy się na niego (jeśli otworzymy na niego swoje płuca) – dostarczy nam niezapomnianych wrażeń estetycznych. Szczerze polecam!
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Zapowiadając "Tlen" na zeszłorocznych Nowych Horyzontach, Iwan Wyrypajew wypalił prosto z mostu: "Nie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones