Czarna Perła na mieliźnie

Wróżono spektakularną klapę, a tymczasem poprzednia część "Piratów z Karaibów" – "Klątwa Czarnej Perły" odrestaurowała zapomniany już gatunek filmów pirackich, zarabiając przy okazji takie
Wróżono spektakularną klapę, a tymczasem poprzednia część "Piratów z Karaibów" – "Klątwa Czarnej Perły" odrestaurowała zapomniany już gatunek filmów pirackich, zarabiając przy okazji takie pieniądze, że już chyba nikt nie ośmieli się zwątpić w kasowy potencjał każdej produkcji Jerry’ego Bruckheimera. Ten producent, czego by się nie tknął, zawsze gwarantuje hit sezonu. Nie ma znaczenia, że tylko co czwarty tytuł, jaki podpisuje swoim nazwiskiem, ma jakąś wartość artystyczną, a całą resztę każdy szanujący się krytyk znanego świata zbluzgałby i wyrzucił do kosza. Innej możliwości nie ma także i tym razem. Piracki sequel, "Skrzynia umarlaka", spełnia niemal wszystkie zasady dobrej hollywoodzkiej kontynuacji: droższy, dłuższy, bardziej widowiskowy i – jakże by inaczej – gorszy.

Scenarzyści Ted Elliott i Terry Rossio pomysł na pierwszy film wzięli z atrakcji znajdującej się w Disneylandzie: statku pełnego piratów-kościotrupów. Opracowując fabułę do drugiej części, musieli oprzeć się tylko i wyłącznie na własnej wyobraźni, co zaowocowało nie tyle brakiem pomysłów co ich... nadmiarem. Po raz kolejny kapitan Jack Sparrow (już nie tak atrakcyjny Johnny Depp) i jego kompani zmierzyć się będą musieli z upiorną załogą, lecz tym razem nie szkieletów, a człekokształtnych potworów morskich, służących na Latającym Holendrze, którym dowodzi kapitan Davy Jones (Bill Nighy). Okoliczności spotkania są jednak diametralnie inne. Jones domaga się od głównego bohatera spłaty długu, jaki kiedyś Jack u niego zaciągnął, prosząc go o wyłowienie z otchłani oceanu Czarnej Perły i możliwość sprawowania na niej funkcji kapitana przez trzynaście lat. Formą spłaty jest okrągłe sto lat służby na okręcie Jonesa lub sto dusz marynarzy w zamian. Jeśli Sparrow odmówi – czeka go wieczne potępienie.

Tymczasem Will Turner (Orlando Bloom) i Elizabeth (Keira Knightley) planowali swój ślub, gdy na wyspie ojca dziewczyny, gubernatora Weatherby Swanna (Jonathan Pryce) zjawia się reprezentujący Kompanię Wschodnioindyjską, lord Cutler Beckett (Tom Hollander) działający za przyzwoleniem korony brytyjskiej. Krzyżuje on plany zakochanych, grożąc im stryczkiem za wspieranie piractwa, jeśli Will nie spełni jego żądania – nie zdobędzie dla niego zepsutej busoli Sparrowa. Okazuje się bowiem, że znane doskonale z "Klątwy Czarnej Perły" urządzenie nawigacyjne, nie jest tak popsute, jak mogłoby się zdawać. Nie wskazuje co prawda kierunku, w jakim znajduje się biegun magnetyczny, ale pozwala określić, gdzie jest to, czego akurat najbardziej potrzebujemy. A Beckett najbardziej pragnie mitycznej skrzyni, w której znajduje się bijące jeszcze, wycięte serce Davy’ego Jonesa. Ten, kto je posiądzie, zapanuje nad morzami.

Fabuła nie byłaby taka zawiła, gdyby lepiej ją podano i cokolwiek podparto słowem wyjaśnienia. Reżyser Gore Verbinski nie traci jednak czasu wrzucając nas w sam środek akcji od pierwszych scen, wywołując niezacieralne aż do końca wrażenie nieprzerwanego chaosu. Sceny w najróżniejszych miejscach przeplatają się ze sobą, co daje na końcu zlepek niepowiązanych ze sobą wątków. "Skrzynia umarlaka" pełna jest mitologicznych nawiązań i pomysłów, które jednak nie doczekują się słowa rozwinięcia. Nie wiadomo o co chodzi z tym sercem, czym jest Kompania, a pojawienie się nowej postaci, Tia Dalmy (Naomie Harris) zamiast zaintrygować, wzbudza pojawienie się wielkiego znaku zapytania nad głową widza. Brak kulminacji i zwieńczenia morskiej opowieści twórcy zastąpili zgrabnym (i nawet zaskakującym!) prologiem trzeciej części. Tylko że nie zastąpi to gorzkiego posmaku niedopowiedzenia. Wszystko ostatecznie sprowadza się do tego, że "Skrzynia umarlaka" to przede wszystkim wstęp do kontynuacji.

Fabularnie położony film zmaga potrzebę szukania zalet gdzie indziej. W takich sytuacjach, zważywszy na gatunek, najlepiej szukać ich od strony wizualnej – i rzeczywiście, każdy poszukiwacz bez mapy trafi do skarbu. Wynurzający się spod powierzchni morza Latający Holender onieśmiela, a atakujący okręty morski potwór na usługach Jonesa, Kraken, wywołuje autentycznie ciarki przechodzące po plecach. "Skrzynia umarlaka" nie zawodzi także na polu komediowym. Sekwencje ucieczki przed kanibalami czy walki na młyńskim kole turlającym się przez dżunglę, mają w sobie coś z uroku starych kreskówek i slapstickowego jajcarstwa. Wiąże się to co prawda z zaburzeniami gatunkowymi – jednak w "Klątwie Czarnej Perły" miano większe poszanowanie dla praw fizyki – to mimo wszystko, salwy śmiechu jakie wywołują akrobacje Sparrowa z owocami i kilkumetrowym palem, nadrabiają sporo wad. Choć nie wszystkie. Po długaśnym seansie uczucie braku wywarzenia i pamięć nudy jaka się kilkukrotnie pojawia, przypominają jak niegodny poprzedniej części jest to sequel.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kontynuacja "Piratów z Karaibów" była przeze mnie najbardziej oczekiwaną premierą roku. Muszę przyznać,... czytaj więcej
Każdy jako dziecko chociaż raz bawił się w piratów. Był albo dzielnym kapitanem zdobywcą skarbów i... czytaj więcej
Na drugą część bardzo lubianych przeze mnie "Piratów z Karaibów" czekałem długo i z niecierpliwością.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones