Recenzja filmu

Faceci w czerni 3 (2012)
Barry Sonnenfeld
Will Smith
Tommy Lee Jones

Faceci w czerni po raz trzeci

Trzecia część "Facetów w czerni" jest czymś pomiędzy sequlem a prequelem. Niby akcja zaczyna się kilka lat po wydarzeniach z drugiej części to jednak przez większość filmu akcja toczy się w roku
Trzecia część "Facetów w czerni" jest czymś pomiędzy sequlem a prequelem. Niby akcja zaczyna się kilka lat po wydarzeniach z drugiej części to jednak przez większość filmu akcja toczy się w roku 1969, co prawda razem z "teraźniejszym" agentem J. Wyjaśnia się wiele wątków z pierwszych dwóch części dotyczących K i tego, co się stało, gdy był młody. Film mimo tego, że ukazał się po wielu latach nadal, jest dobry.

Jest dobry ale tylko pod jednym warunkiem: trzeba było oglądać poprzednie części aby wczuć się w ten klimat i dobrze wszystko zrozumieć. Dla tych, którzy ich nie oglądali będzie to średnio ciekawy film akcji z domieszką specyficznego humoru. Nie zrozumieją całego sensu filmu oraz wielu wątków. Dla fanów serii będzie to dobry film, ale nie najlepszy, bo nim, jak to zazwyczaj bywa, była część pierwsza. W tej części jest mniej akcji, mniej rozwalania kosmitów, jest za to więcej myślenia i rozwiązywania zagadek z przeszłości.

Oczywiście tak jak to było w poprzednich częściach jest mnóstwo nawiązań do popkultury i tekstów, które mogą stać się kultowymi. Również i tym razem dowiadujemy się ciekawych rzeczy o znanych osobach popkultury. O ile w pierwszej części dowiedzieliśmy się, że: "Elvis nie umarł. On tylko wrócił do domu", o tyle teraz dowiadujemy się, że Andy Warhol to tak naprawdę agent W, który chce, aby upozorowano jego śmierć, bo mówi, że zaraz zwariuje. Dialogi są świetne i dopracowane, jest specyficzny dla tego filmu humor ale ma on więcej momentów skłaniających do przemyślenia, jak np. ten gdy K mówi: "Nie zadawaj pytań, na które nie chcesz znać odpowiedzi". Takie proste zdanie, a ile w nim mądrości.
Niewątpliwie atutem filmu jest cały czas ten sam duet: Will Smith (J) wraz z Tommym Lee Jonesem (K). Moim zdaniem Josh Brolin sprawił się doskonale, grając młodego K, świetnie oddaje klimat tamtych czasów oraz zachowuje się charakterystycznie dla niego, choć jednak trochę inaczej. Jest to przecież czas przed tragicznym wypadkiem i K jest bardziej wesoły i bardziej okazuje swoje uczucia. Moim zdaniem wybrano dobrego aktora do roli człowieka mającego urządzenie do przenoszenia się w czasie. Jego wygląd jest wprost idealny do tej postaci: typowo stereotypowe wyobrażenie geeka. A co można powiedzieć o głównym ciemnym charakterze? Są dwie opcje - albo mieli świetnego charakteryzatora, albo świetnego speca od animacji komputerowej. Wygląd na filmie jest tak daleki od rzeczywistości, że aż trudno uwierzyć, że to ten sam człowiek.

W skrócie: dobry film dla fanów "Facetów w czerni", inni nie mają po co iść do kina, chyba że mają za dużo kasy.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Najnowsza odsłona "Facetów w czerni" według zapowiedzi i przekonań nie tylko reżysera, lecz również Willa... czytaj więcej
"Faceci w czerni" to niezwykła, a wręcz nietypowa seria, która stanowi sprawne połączenie przezabawnej... czytaj więcej