Recenzja filmu

Tatarak (2009)
Andrzej Wajda
Krystyna Janda
Paweł Szajda

Nigdy nie mów kobiecie, że jest dobra

Tematyka związana z bezsilnością człowieka w obliczu nieszczęść losowych rozpracowywana jest przez kinematografię polską notorycznie. W 2009 roku została wzięta na warsztat w kolejnym, znaczącym
Tematyka związana z bezsilnością człowieka w obliczu nieszczęść losowych rozpracowywana jest przez kinematografię polską notorycznie. W 2009 roku została wzięta na warsztat w kolejnym, znaczącym dramacie, tym bardziej poruszającym, że dotykającym niezwykle osobistych przeżyć jednej ze znakomitszych polskich aktorek, Krystyny Jandy. Z pomocą reżyserską Andrzeja Wajdy (można odnieść takie wrażenie, że wybitny reżyser pełnił jedynie rolę pomocniczą w przedsięwzięciu pani Krystyny) sięgnęła po opowiadanie "Tatarak" Jarosława Iwaszkiewicza, aby dokonać własnego ekshibicjonizmu emocjonalnego. Powstał film-pomnik, upamiętniający dramat wspomnianej aktorki i jej męża, Edwarda Kłosińskiego, zmarłego na raka na początku 2008 roku. Historia literacka została tu potraktowana pretekstowo, nie zgłębiana, przecinana monologami Krystyny Jandy, wytrącającymi widza z prezentowanej opowieści, dobitnie informującymi go, że pani Marta to nie postać z opowiadania Iwaszkiewicza, lecz znana polska aktorka. Jej spowiedź zaaranżowana na monolog w skromnej i ciemnej scenerii zrównuje się wagowo z materiałem literackim. Upatruję w tym, niestety, słabość filmu. Gdyby te zwierzenia wyszły zdecydowanie na pierwszy plan lub, pozostając w tle, subtelnie wzmacniały historię zakazanego uczucia dojrzałej kobiety do młodzieńca, mógłby powstać utwór silniej dotykający widza. A tak wpatrujemy się w ekran, w opowieść Iwaszkiewicza, przeplatającą się ze szczerymi wyznaniami Krystyny Jandy i widzimy, że jest to pięknie zagrane, cudownie nakręcone, ale czujemy (przynajmniej ja), że czegoś tu brakuje. O ten brak nieokreślonego czynnika obarczam właśnie ten dualizm, który sprawia, że możemy chwalić i podziwiać warsztat filmowców, lecz niekoniecznie już dać się uwieść samej treści utworu filmowego. Wyrażamy podziw dla aktorki stawiającej czoło własnej życiowej tragedii, ale czujemy, że to wynika bardziej z powinności, aniżeli z prostego odruchu emocjonalnego. Być może pani Krystynie właśnie o to chodziło, aby zrzucić z własnych barków smutek w taki właśnie sposób, tworząc film raczej dla jego twórców i smakoszy niuansów sztuki filmowej, niż dla przeciętnych widzów. Materiał Iwaszkiewicza został pocięty, w wyniku czego lepiej ogląda się pojedyncze sceny aniżeli całą opowieść. Mnie szczególnie zaintrygowało jedno zdanie wypowiedziane przez panią Martę: "Nigdy nie mów kobiecie, że jest dobra". Komplementując dobroć, Boguś nieświadomie zranił główną bohaterkę. Tak jakby pani Marta wyczuła, że chwalił tę cechę, aby nie powiedzieć tego, co kobieta zawsze pragnie słyszeć – że jest piękna. Pewnie spostrzeżenie niezbyt istotne i bardziej tyczące się psychologii aniżeli tego konkretnego filmu, ale dla mnie właśnie jest tym, co pozostało mi po utworze Andrzeja Wajdy i Krystyny Jandy.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Andrzej Wajda powraca do bardziej kameralnego tonu i po latach sięga po prozę Jarosława Iwaszkiewicza,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones