Recenzja filmu

Amerykanin (2010)
Anton Corbijn
George Clooney
Violante Placido

Flaki z olejem

Ostatnio George Clooney nieustannie realizuje się w filmach tzw. ambitnych. Niby wszystko w porządku, tylko czemu w przypadku tego aktora ambitny równa się nudny? W niedawnych produkcjach z
Ostatnio George Clooney nieustannie realizuje się w filmach tzw. ambitnych. Niby wszystko w porządku, tylko czemu w przypadku tego aktora ambitny równa się nudny? W niedawnych produkcjach z udziałem Clooneya ("Syriana", "Michael Clayton") fabuła nie porywa, do tego tempo akcji jest powolne, łagodnie rzecz ujmując. Niestety, "Amerykanin" niechlubnie kontynuuje trend uskuteczniany przez w/w artystę.

Nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic przeciwko filmom z powolną narracją jeśli tylko owy zabieg ma jakiś głębszy sens i cel. Idealnym przykładem powolnego, lecz interesującego budowania historii jest chociażby obraz "Zdjęcie w godzinę" z Robinem Williamsem (pomimo iż później całość popada w sztampę). Niestety, w przypadku "Amerykanina" fabuła w gruncie rzeczy popychana jest do przodu w tym samym, jednostajnym i nużącym tempie. Całe szczęście, iż zakończenie ma dość wywindowaną dynamikę, pozwalającą widzowi obudzić się z sennego seansu.

Żeby chociaż ujęcia, głęboko zarysowane i wielowymiarowe postacie bądź wielowątkowa fabuła rekompensowały oniryczny styl "Amerykanina"...Niestety, powyższych atutów w produkcji z Clooneyem nie uświadczymy, dostajemy za to rozwleczoną opowiastkę o przejściu wypalonego człowieka od brudnej roboty na zasłużoną emeryturę. Dość powiedzieć, iż (mocno uogólniając) cała historia oparta jest na dostarczeniu towaru do kupca. Do tego większość filmu rozgrywa się na przestrzeni jednego miasta (Rzym), w którym każda uliczka wygląda bliźniaczo a po zmroku ni śladu żywej duszy. Z jednej strony lokalizacja produkcji wpasowuje się idealnie w cały klimat filmu, z drugiej jednak podbija tylko monotonię obrazu.

Aktorsko film trzyma rezon, główne role zostały odegrane poprawnie, lecz bez większych fajerwerków. Być może jest to wina tak a nie inaczej rozrysowanych ról postaci, być może po prostu aktorzy dopasowali się swym stylem do poziomu całej produkcji.

Ogólnie rzecz biorąc mocno się na "Amerykaninie" zawiodłem. Nuda, powolne tempo (brak akcji choćby w postaci interesujących dialogów) i zupełny brak twistów fabularnych wpływają na negatywny odbiór opisywanego filmu. Całość lekko ratuje zakończenie, jednak dla samego zwieńczenia historii nie warto ślęczeć 1,5h przed ekranem by mieć przyjemność porównywalną z patrzeniem jak trawa rośnie.
I na koniec apel do George - kończ waść (z "ambitnymi" produkcjami), wstydu oszczędź! Co prawda "W chmurach" dawało radę, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni...

W telegraficznym skrócie: Clooney w przydługawym i nudnawym portrecie wycofującego się z biznesu faceta od brudnej roboty; koszmar każdego stającego przed dylematem odejścia na emeryturę.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kino ich uwielbia, ba, kino kocha płatnych zabójców. Nie sposób zliczyć morderców do wynajęcia, których... czytaj więcej
Anton Corbijn to w wielu kręgach bardzo ceniony fotografik i twórca teledysków. Tworzył dla takich... czytaj więcej
"Amerykanin" jest adaptacją powieści Martina Booth'a, "A Very Private Gentleman". Za kamerą stanął Anton... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones