Recenzja wyd. DVD filmu

Werdykt (1982)
Sidney Lumet
Paul Newman
Charlotte Rampling

Solidny dramat sądowy od mistrza Lumeta

Już we wstępie do recenzji jednego z ostatnich dzieł słynnego reżysera Lumeta, mianowicie "Uznajcie mnie za winnego" z podpakowanym Dieselem, pozwoliłem sobie określić amerykańskiego twórcę
Już we wstępie do recenzji jednego z ostatnich dzieł słynnego reżysera Lumeta, mianowicie "Uznajcie mnie za winnego" z podpakowanym Dieselem, pozwoliłem sobie określić amerykańskiego twórcę mianem mistrza kina umiejscowionego w czterech ścianach sali rozpraw. Mało kto bowiem potrafi w tak hipnotyzujący sposób wciągnąć widza w prawniczą rozgrywkę pomiędzy ścierającymi się stronami, czy to w trakcie sporu ławy przysięgłych o potencjalną winę oskarżonego (wciąz rewelacyjny obraz "12 gniewnych ludzi" z 1957 r.) czy podczas komicznej obrony przed stawianymi zarzutami (vide: tytuł wspomniany wcześniej). W kinowej produkcji "Werdykt", Lumet po raz kolejny wziął na siebie ciężar projektu, łącząc siły z uznanym polskim operatorem Andrzejem Bartkowiakiem, równie utytułowanym scenarzystą Davidem Mametem (na koncie od groma scenariuszy do świetnych filmów) oraz Paulem Newmanem odgrywającym główną rolę. W tak doborowym towarzystwie mało które przedsięwzięcie może nie spełnić pokładanych weń nadziei, zaś kinoman podczas seansu z "Werdyktem" pewnikiem nawet nie pomyśli, by wykrzyczeć słowa "sprzeciw", poddając się dobrowolnie trzymającemu w napięciu klimatowi dociekania do sedna sprawy...

Frank Galvin (Paul Newman) to prawnik o mocno burzliwej przeszłości. Niegdyś perspektywiczny młodzian o obiecującej karierze, który przez kontrowersyjne decyzje stracił ciepłą posadkę, żonę i reputację; obecnie nałogolwy alkoholik zaczynający dzień od paru głębszych na poprawę nastroju. Tułający się od stypy do stypy mężczyzna nachalnie wręcza wizytówki rodzinom zmarłych, bezskutecznie szukając sprawy mogącej zapewnić mu finansowe zaplecze na kolejne suto zakrapiane ciągi. Najświeższa sprawa którą ma zająć się Frank wydaje się być z góry wygrana - proces miałby zostać wytoczony przeciw dwóm doktorom katolickiego szpitala, którzy w wyniku zaniedbania doprowadzili do nieodwracalnych uszkodzeń mózgu pacjentki. Rodzina poszkodowanej jest chętna do przyjęcia odszkodowania zaoferowanego przez pozwanych, jednak Galvin w przypływie moralności (trzeźwości?) decyduje, iż prawda warta jest więcej niż zaproponowana suma. Po fiasko negocjacji rozpoczyna się proces, w którym na jaw wyjdą wszelkie ciemne praktyki zarówno uwikłanych stron, jak i ludzkiej natury...

"Werdykt" to niezwykle solidny oraz mocno wciągający obraz z gatunku dramatów sądowych. Jakość kolejnego dzieła Lumeta to zasługa trzech czynników, mianowicie dobrze rozpisanego scenariusza z kolejnymi odnogami wątku odkrywanych wraz z rozwojem sprawy, rewelacyjnie odegranej głównej roli przez Paula Newmana oraz mistrzowkiej operatorce od naszego rodaka, Andrzeja Bartkowiaka. Scenarzysta filmu, David Mamet, nie szczędził w skrypcie miejsca na pogłębienie rysów protagonisty, ukazując znajdującego się na dnie prawnika. Początkowo Galvin to kolejna krwiopijcza "papuga", wyciągająca pieniądze ze znajdujących się w potrzebuie klientów. Snucie się w pijackim widzie po gabinecie, przerywane kolejnymi szklaneczkami trunków to codziennność mężczyzny, który proces o błąd w sztuce lekarskiej traktuje jak kolejne źródło dochodu. Niemniej po dokładniejszym zbadaniu sprawy (mocna scena robienia fotografii przykutej do szpitalnego łóżka kobiecie), Frank postanawia zawalczyć o przyszłość, tak rodziny ofiary, jak i swoją własną. Dzięki dobrze nakreślonej postaci oraz świetnemu aktorstwu, nagłe otrzeźwienie moralne wypada przekonująco, prowadząc z kolei do serii nieoczekiwanych zwrotów akcji...

Dość powiedzieć, iż sytuacja przed procesem jak i na samej sali rozpraw zmienia się niczym w kalejdoskopie, głównie na niekorzyść nieszczęsnego prawnika. Bez wdawania się w zbędne szczegóły mogące zdradzić zbyt wiele z fabuły, napomknę tylko, iż Galvin szybko zwątpi w pochopnie podjętą przez siebie decyzję, tracąc kolejnych świadków w dziwnych okolicznościach cuchnących grubym bilonem wyłożonym na stół... Ciekawie wypada również stopniowy powrót Franka do szczytowej zawodowej formy, przechodzący przez początkowo niepewne zachowanie na sali sądowej, kończąc zaś na poruszającym monologu skierowanym do ławy przysięgłych. Z drugiej strony, dziwi nieco zaniedbanyt wątek problemu alkoholowego, tak mocno zarysowany na początku filmu. Po wzięciu sprawy, Galvin niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pozbywa się nadmiernej konsumpcji procentów, okazjonalnie sięgając jedynie po drinka. W tym przypadku można było pojechać po przysłowiowej bandzie, oferując choćby sceny, w których Frank przegrywa z nałogiem, sięgając do kieliszka tuż przed rozpoczęciem rozprawy, z trudem wytrzymując na sali. Ot, taka mała inwencja od recenzenta.

Jak już wspomniałem, kolejne przeszkody pojawiające się na drodze Galvina niczym grzyby po deszczu trzymają widza w ciągłym napięciu. Gdy wydaje się, że protagonista zrobił wreszcie krok naprzód, kolejne wydarzenia cofają go o dwa kroki w tył. Samo prowadzenie rozpraw zaś to Lumet w najlepszym wydaniu. Dogłębne przesłuchiwanie kolejnych osób, wraz z agresywnym zachowaniem samego sędziego, to typowa gra nerwów, w której każdy najmniejszy detal wychodzi na światło dzienne. Wsadzanie słów w usta świadków (patrz: żmudne przygotowywanie doktora do procesu niczym dzieciaka przed klasówką) czy wymuszanie odpowiedzi na przesłuchiwanych to prawnicza codzienność. Nic zatem dziwnego, iż gdy Frankowi zaczyna palić się grunt pod nogami, widz zamiera w oczekiwaniu na dalszy rozwój sprawy...

Kolejny mocny punkt "Werdyktu" to aktorstwo. Paul Newman to sprawdzona "solidna firma", na którą zawsze można stawiać. Wspomniany aktor w roli upadłego prawnika sprawdza się jak zwykle znakomicie, dzięki czemu stopniowy rozwój protagonisty jest po prostu wiarygodny. W ramach ciekawostki dodam zaś, iż w niektórych scenach Newman wygląda niczym, wypisz-wymaluj, Rutger Hauer z lat 90. (te same rysy twarzy). Zaiste, frapujące.

Parę słów uznania należy się również Andrzejowi Bartkowiakowi, który idealnie sprawdził się w swoim fachu. Serie długich ujęć płynnie przechodzących w zbliżenia na twarz wypowiadających się osób to istny majsterzsztyk w starym, old-schoolowym stylu, godny pozazdroszczenia w dzisiejszych czasach. Szczególnie polecam zwrócić uwagę na sceny przemów na sali rozpraw, gdy dialogi między postaciami z rzadka są przerywane cięciami - miodzio.

"Werdykt" to kino typowe dla Lumeta, co jak najbardziej stanowi pozytywną rekomendajcę. Dramat sądowy w starym stylu (1982 r.) z wciągającą fabułą opartą na dowodach wyciąganych z kapelusza w ostatniej chwili nie ma prawa zawieść, zwłaszcza gdy do reżyserskiej maestrii dołożymy świetne aktorstwo i rewelacyjne zdjęcia. Oczywiście dla osoby nie gustującej w filmach kameralnych, do tego mających wyraźny posmak "tamtych lat", "Werdykt" może stanowić pozycję nużącą, pozbawioną zapierającej dech w piersiach akcji. Niemniej dla kinomanów mających słabośc do dzieł Lumeta, zwłaszcza z pokrewnego gatunku, produkcja z Newmanem z pewnością stanowić będzie ciekawą pozycję wartą bliższego poznania. Porcja naprawdę solidnego kina obsypanego zasłużonymi nominacjami zarówno do Złotych Globów, jak i statuetek Oscara.

Ogółem: 8/10

W telegraficznym skrócie: typowy Lumet w równie typowej dla siebie dobrej jakości; dramat sądowy oparty na skrypcie Mameta ze zdjęciami Bartkowiaka i główną rolą Paula Newmana; film wciąga zarówno rozwojem wypadków na i poza salą sądową jak i ukazaniem stopniowego rozwoju protagonisty; mocne dialogi oraz dobitnie ukazany problem alkoholowy, potraktowany niestety po macoszemu w późniejszej części filmu; solidne kino zasługujące na otrzymane nominacje do różnorakich nagród.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Bohaterem filmu jest Frank Galvin (Paul Newman) - wytrawny i doświadczony adwokat, któremu jednak... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones