Recenzja filmu

Jeździec bez głowy (1999)
Tim Burton
Johnny Depp
Christina Ricci

Burtona głowa na karku

Uwielbiam klimat filmów Burtona. Już napisy początkowe sprawiają, że dostaję gęsiej skórki. I ta świetna muzyka Danny'ego Elfmana, towarzysząca od pierwszych chwil seansu, zapowiadająca dwie
Uwielbiam klimat filmów Burtona. Już napisy początkowe sprawiają, że dostaję gęsiej skórki. I ta świetna muzyka Danny'ego Elfmana, towarzysząca od pierwszych chwil seansu, zapowiadająca dwie godziny w świecie innym od rzeczywistego. Na żadnym z dzieł tego reżysera się nie zawiodłam. "Jeździec bez głowy" należy bezapelacyjnie do moich ulubionych, już od chwili, gdy ponad sześć lat temu widziałam go w kinie. Dlatego ilekroć telewizja go powtarza, odstawiam wszystko na bok, byle tylko trafić z powrotem do krainy wyobraźni. Przenoszę się do Nowego Jorku u progu XIX. Miasto pokazane w brązowo - szarych barwach, co zapowiada kolorystykę całego filmu. Poznaję Ichaboda Crane'a, nieprzystosowanego do współczesnego bohaterom świata, troszkę głupawego idealistę, który ślepo wierzy, że wszystko da wyjaśnić się w sposób racjonalny. Jest typowym "szkiełkiem i okiem". Ten młody policjant będzie musiał się wkrótce przekonać, że cuda się zdarzają, potwory też chodzą po ziemi, a człowiek nie jest wszystkiego poznać rozumem. Crane, tchórzliwy, acz o dobrym sercu spotka się oko w oko z bezgłowym jeźdźcem wśród zamglonych pejzażów mieściny Sleepy Hollow. Tym razem Burton sięgnął po 100-letnią powieść Washingtona Irvinga. Adaptacja wyszła mu śpiewająco, niejako dlatego, iż mroczna tematyka to coś, co Burton lubi najbardziej. Wszechobecny dreszczyk emocji, tajemnica, czary, morderstwa. Akcja filmu dzieje się na pograniczu wieków. Ludzie panicznie boją się nowego stulecia, pragną być życiowi, ale jednocześnie pukają się w głowę, kiedy Crane mówi, że wszystko, co ma przyczynę, musi mieć i skutek. Mamy więc do czynienia z popularnym motywem zderzenia światopoglądu romantycznego z racjonalistycznym podejściem do egzystencji. Crane uosabia ten drugi świat, szybko jednak przekonuje się, że lepszą bronią niż okulary jest własna wiara w rzeczy nadprzyrodzone, religia chrześcijańska i odwaga. Po co Burton opowiada nam to wszystko 100 lat później? Jesteśmy w takiej samej sytuacji. Niebawem zacznie się kolejny wiek, naukowy i technologiczny postęp gna przed siebie jak rozpędzony powóz wiozący Crane'a do Sleepy Hollow, ludzie są zdezorientowani, nie wiedzą, czym mają się w życiu podpierać. U progu kolejnego stulecia trzeba jeszcze raz podważyć dogmaty naszej wiary. Burton poprzez przepiękną baśń o sile wiary i miłości pokazuje nam nasze miejsce w świecie. Pokazuje motywy, które kierują ludźmi, a są one stare jak świat, to: zemsta i pieniądze. Jeszcze raz podpowiada znaną prawdę: zobaczyć znaczy uwierzyć. Tim Burton robi filmy o dorosłych, którzy chcieliby pozostać dziećmi. Jego bohaterowie to właśnie takie "duże dzieci", z jakichś powodów outsiderzy, ludzie wyobcowani ze swego środowiska, żyjący we własnym świecie, nieprzystosowani. Taki był Edward Nożycoręki, Willy Wonka, Edward Bloom, taki jest Ichabod Crane. Można powiedzieć, że taki jest też Johnny Depp, ulubiony aktor reżysera. Świetnie pasuje do tej roli, w zasadzie nikogo innego nie wyobrażam sobie na jego miejscu. Gra z lekką ironią, pewnym dystansem do samego siebie, manierą, robi znakomite miny. Taki troszkę przygłupawy policjant – wynalazca, poczciwy i kochany. Ale przecież jednocześnie bystry i kiedy trzeba - dzielny. Przyjechał z miasta i przewrócił wioskę do góry nogami, odkrywając tajemnicę jeźdźca, zdobywając serce pięknej Katriny, granej przez Christinę Ricci. Na uwagę zasługuje także Marc Pickering wcielający się w postać młodego Masbetha, sympatyczny młodzieniec, dobry kompan Crane'a, towarzysz jego szalonych przygód oraz bezapelacyjna gwiazda tego filmu, demoniczno-psychodeliczny Christopher Walken, jako jeździec bez głowy. Tak znakomitego "upiora" dawno już nie widziałam. To rola stworzona dla Walkena. Brawa wszystkim twórcom tego filmu za to, co zrobili. Pieczołowita scenografia, fantastyczne zdjęcia i kostiumy, efekty specjalne niesamowite. Wszystko doprawione szczyptą humoru. Monumentalna walka na powozie jadącym z zawrotną prędkością to jedna z najbarwniejszych momentów tego dzieła. Arcydzieła. Magia powróciła do kina na dobre. I jeśli ma mieć postać tajemniczego jeźdźca bez głowy z uniesionym do góry mieczem, galopującego na koniu przez zamglony las przy świetle księżyca, to podpisuję się pod tym obiema rękami. Nawet w obawie, że stracę głowę.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Widziałem już kilka filmów Tima Burtona i muszę przyznać, że na żadnym z nich się nie nudziłem, ba! nawet... czytaj więcej
W filmach Tima Burtona jest jakiś nieopisany magnetyzm i urok. Jego dzieła przyciągają nawet samymi... czytaj więcej
Akcja filmu rozgrywa się u schyłku XVIII wieku. Możemy poczuć to od pierwszych scen - nie tylko poprzez... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones