Recenzja filmu

Ona (2013)
Spike Jonze
Joaquin Phoenix
Scarlett Johansson

Era samotności

Od "Niej" tchnie świeżość, której dawno w kinie nie było. Sentymentalny obraz, udekorowany melancholijną muzyką na zawsze pozostanie w sercu wrażliwego odbiorcy. Akcja filmu, nagrodzonego Oscarem
Od "Niej" tchnie świeżość, której dawno w kinie nie było. Sentymentalny obraz, udekorowany melancholijną muzyką na zawsze pozostanie w sercu wrażliwego odbiorcy. Akcja filmu, nagrodzonego Oscarem za najlepszy scenariusz oryginalny, ma miejsce w niedalekiej przyszłości, zdominowanej przez inteligentne komputery, zdolne do uczuć. Ewidentny ukłon w stronę "2001: Odysei kosmicznej" Stanleya Kubricka, w której człowiek, w nieco innym kontekście, również zaufał sztucznej inteligencji.

Narracja filmu poprowadzona jest w wolnym tempie, co zdecydowanie działa na korzyść odbioru całości. Widzowi łatwiej związać się z Theodore'em, który nie może pozbierać się po rozstaniu z żoną i nieustannie szuka pocieszenia. Sympatię do bohatera potęguje rewelacyjny Joaquin Phoenix (gdzie nominacja do Oscara?) - tak szczery, wzruszający i przekonujący w swojej roli, iż ciężko oderwać od niego wzrok, chociaż na ekranie pojawia się niemal przez cały film. Na drugim planie świetnie poradziła sobie Amy Adams jako zagubiona kobieta, zirytowana swoim życiem w rozpadającym się związku.
 


Tematem przewodnim jest samotność. Problem dotykający już dzisiaj sporej grupy ludzi, w przyszłości widzianej oczami reżysera "Być jak John Malkovich" ma stać się prawdziwą plagą. Zanikają relacje międzyludzkie. Dowodem jest uderzająca scena, w której sympatyczny właściciel wąsów wraca z pracy metrem, gdzie nikt nie rozmawia, a nawet nie zwraca na siebie uwagi. 

Sytuację ma uratować OS1. Theodore jest jedną z wielu osób, które złapały haczyk. Inteligentny system (Scarlett Johansson) wydaje się być lekarstwem na zranione serce. "Ona" jest zabawna, ciekawska, zdolna do uczuć, posiada ogromną wiedzę. Co więcej, stwarza istotne zagadnienie: czy komputery potrafią wypełnić pustkę?



W filmie Spike'a Jonze'a można zauważyć pewien paradoks. Reżyser w genialny sposób zasugerował w jakim kierunku zmierza ludzkość. Praca Theodore'a jest dowodem na to, że w przyszłości nie będziemy zdolni do wyrażania najprostszego uczucia - miłości. Potrzebne nam będą utalentowane i wykształcone osoby trzecie. 

Koniec końców wróżenie ze szklanej kuli nie jest zamknięte w ciasnych ramach patetyczności. Jonze potrafi być zabawny, błyskotliwy. Bawi się - nie tylko dialogami. Często wykorzystuje komizm sytuacji - nieporadność i słodką naiwność Theodore'a.

"Ona" wyznacza granicę między rzeczywistością a fikcją. W świecie, gdzie trudno znaleźć bratnią duszę, każdy ma prawo do błędu, naiwności. Ludzie wrażliwi są podatniejsi na porażkę. W pewnym sensie jest to film moralizujący. Nawet dzisiaj, kiedy komputery nie posiadają uczuć, są nieme, szukamy w ich objęciach ucieczki od codzienności, "zakochujemy się". Drugi człowiek powinien być najważniejszy, a trzeźwe spojrzenie na świat może uratować nas od samotności. 
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Ona" dostała 5 nominacji do Oscarów, z których jedna zamieniła się w Oscara za scenariusz. Rzeczywiście... czytaj więcej
Futurystyczna wizja świata według Spike'a Jonziego nie przedstawia się optymistycznie. Ludzie żyją w... czytaj więcej
Pamiętacie obraz "Być jak John Malkovich", w którym główni bohaterowie odkrywają tunel prowadzący do...... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones