Recenzja filmu

Życie Pi (2012)
Ang Lee
Jerzy Dominik
Suraj Sharma
Irrfan Khan

Dwie wersje tych samych zdarzeń ...

Oscarowe nominacje niejednokrotnie pokazywały, że Akademia docenia filmy z pogranicza komercji i kina artystycznego. Swoje nagrody przyznaje filmom, które w szerokiej dystrybucji zyskały uznanie
Oscarowe nominacje niejednokrotnie pokazywały, że Akademia docenia filmy z pogranicza komercji i kina artystycznego. Swoje nagrody przyznaje filmom, które w szerokiej dystrybucji zyskały uznanie zarówno widzów, jak i krytyków. Tym sposobem w ostatnich latach zwyciężył przecież "Artysta", swobodna komedia będąca pochwałą kina niemego czy "The Social Network", czyli historia o współczesnym młodocianym miliarderze. Dużą szansę na dołączenie do tego chlubnego grona ma także najnowsze dzieło Anga Lee pt. "Życie Pi". Idealnie wpisuje się w filozofię Akademii, czego odzwierciedleniem była ilość nominacji do Oscarów (aż 11). Pomijając jednak wszelkie formy docenienia produkcji przez samych filmowców, jestem przekonany, że w salach kinowych te seanse będą cieszyć się niesłabnącym powodzeniem.

Na pierwszy rzut oka może wydawać się to opowieść odrealniona i fantastyczna, a sam pomysł absurdalny i po prostu nieciekawy. Niech was nie zmylą pozory – "Życie Pi" w swojej jakże specyficznej fabule przenosi aspekty moralne, jednocześnie ciesząc nasze zmysły i dając sporo radości z jego oglądania.

Pi to hindus, który już w młodości odkrywa potrzebę wiary. Jego rodzice są poniekąd zaniepokojeni, iż wyznaje kult trzech wyznań na raz, lecz wszystko zmienia się diametralnie, gdy postanawiają wyprowadzić się z Indii i przenieść cały swój dobytek za Ocean. Jako, że są właścicielami jednego z zoo, na statek zabierają wszystkie zwierzęta na czele z Richardem Parkerem, nieobliczalnym tygrysem. Nie bezpodstawne będą tu porównania do Arki Noego, ale na tym skojarzenia się kończą, bo w historii Pi, statek w obliczu potężnego sztormu tonie, a sam młodzieniec zostaje uratowany na szalupie ze wściekłymi zwierzętami.

Tak zaczyna się jego wędrówka przez życie, rozważania filozoficzne, a przez potrzebę przetrwania odkrywa samego siebie i całą materię, która funkcjonuje obok niego. "Życie Pi" to film, w którym, paradoksalnie wciąż coś się dzieje, choć akcja na to nie wskazuje. Mimo dryfowania po niezmierzonym oceanie, Pi wciąż próbuje nowych sposobów, by uciec przede wszystkim przed zgłodniałym tygrysem, a przy tym samemu troszczyć się o własne potrzeby.

Ang Lee postarał się, aby od technicznej strony film był wzorcem dla pozostałych. Przede wszystkim wrażenie robią efekty komputerowe, w których przoduje animowany tygrys. W pierwszym wrażeniu nie do odróżnienia od prawdziwego!

"Życie Pi" to oscarowy pewniak. Jednak pomijając ten fakt, to wciąż historia, która porusza. Nie jest jednym z artystycznych wizji reżysera, ale solidnym przekładem książkowego wzorca na ekran. Słowo pisane w tym przypadku znalazło swoje odzwierciedlenie w obrazie, a o wszystkie szczegóły zatroszczył się sam mistrz, Ang Lee. Twórca "Rozważnej i romantycznej", czy "Tajemnicy Brokeback Mountain" uwypuklił wszystkie cechy, za które kocha się książkę Yanna Martela – wiarę, strach przed naturą, nadzieję, a w końcu i miłość. Ironia w tym przypadku też wtrąciła swoje trzy grosze. W dobie filmów na miarę "Avatara" czy "Avengers" "Życie Pi" i jego twórcy pokazują, że siła wciąż tkwi w prostocie. W tym przypadku ubranej w kolorowe obrazki i delikatną muzykę, ale sedno historii do każdego dochodzi jednakowo. Tygrys i jego chłopiec to od dzisiaj duet na miarę tego z animowanego "Jak wytresować smoka" czy "E.T.". Ja jednak wolę ten pierwszy – pokazuje nieobliczalność natury, siłę Jedynego Stwórcy i chęć przetrwania. Hollywood znów stanęło na wysokości zadania. Najlepszy film z korzeniami Bollywood od czasów "Slumdog. Milioner z ulicy"!
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Życie Pi" w reżyserii Anga Lee (laureata Oscara za film "Tajemnica Brokeback Mountain" oraz twórcy... czytaj więcej
Jeżeli istnieje jakiś konkretny punkt zaznaczający moment wkroczenia w dorosłość, to z całą pewnością... czytaj więcej
W pewnym sensie "Życie Pi" Anga Lee przypomina skrajnie oceniany "Atlas chmur" rodzeństwa Wachowskich.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones