Recenzja filmu

Po godzinach (1985)
Martin Scorsese
Griffin Dunne
Rosanna Arquette

Marty Scorsese po godzinach

Kiedy w latach osiemdziesiątych cenzura odrzuciła "Ostatnie kuszenie Chrystusa", Martin Scorsese wpadł w depresję. Wtedy też producenci "Po godzinach" zaproponowali mu reżyserię filmu. Długo nie
Kiedy w latach osiemdziesiątych cenzura odrzuciła "Ostatnie kuszenie Chrystusa", Martin Scorsese wpadł w depresję. Wtedy też producenci "Po godzinach" zaproponowali mu reżyserię filmu. Długo nie dawał odpowiedzi, zwrócili się więc z podobną propozycją do Tima Burtona. Po pewnym czasie jednak Scorsese wykazał zainteresowanie produkcją. Nie stanę naprzeciw niczego, co ma stworzyć Martin - powiedział Burton. Trudno się dziwić Martinowi, że po stresie związanym z kontrowersyjnym filmem o Chrystusie miał ochotę na coś lżejszego. "Po godzinach" opowiada niezwykle zakręconą i zabawną historię jednej nocy młodego nowojorczyka, szarego edytora tekstów. Paul Hackett, bo tak mu na imię, pewnego dnia postanawia wyrwać się z nudnej rutyny życia i umawia się na randkę z przypadkowo poznaną, atrakcyjną i inteligentną blondynką. Potem wszystko odwraca się do góry nogami: bohater na zmianę kocha, nienawidzi, biegnie, ucieka, śmieje się, płacze. A wszystko to funduje mu szalona noc w Nowym Jorku.  Sposób, w jaki scenarzysta Joseph Minion i Scorsese manipulują widzem, jest wręcz nieprzyzwoity! Utożsamiając się z godnym pożałowania bohaterem, cierpimy razem z nim, razem z nim przecieramy z niedowierzaniem oczy na spotykające go absurdy. Nonsens historii jest czasem tak dalece posunięty, że nie mamy pojęcia czy powinniśmy płakać, czy może śmiać się? "Wyluzowany Martin" w akcie źle wycelowanego zadośćuczynienia mści się na bogu ducha winnym widzu, który z jednej strony chce jak najszybciej ujrzeć poranne promienie słońca, z drugiej uzależnia się od przedstawianego świata! I kiedy wydawałoby się, że "nic już nie będzie takie samo", prawda jest zupełnie inna. Trzeba się otrzepać, wypić kawę i powrócić do naturalnej kolei rzeczy. Dziwaczna noc w Nowym Jorku to jednak nie tylko szarpanie widzem we wszystkie strony. To także portret miasta, a przede wszystkim jego mieszkańców. Do granic tragikomiczne postacie, które spotyka nasz nieszczęśnik, uosabiają bowiem wszystkie możliwe fobie, lęki i dziwactwa mieszkańców wielkiej-małej metropolii. Sam bohater, który z początku wydaje się nam "jedynym normalnym", z czasem okazuje się niezwykle neurotyczny i uzupełnia album nowojorskich "potworów". Mocne strony filmu można by wymieniać bez końca. Po pierwsze, nietuzinkowy scenariusz i swobodna wirtuozeria reżysera. Po drugie, doskonałe aktorstwo, nie tylko ze strony Griffina Dunne, grającego główną postać, ale także ze stron wielu małych gwiazd grających epizody (przede wszystkim cudna Rosanna Arquette). Po trzecie, hipnotyzująca, przywołująca na myśl raczej koszmar niż sen, ścieżka dźwiękowa Howarda Shore'a. Po czwarte, precyzyjny montaż Thelmy Schoonmaker. Po piąte wreszcie, niezwykłe zdjęcia Michaela Ballhausa. Dzięki temu filmowi Martin Scorsese na nowo pokochał kręcenie. Myślę, że na każdego znudzonego kinomana ten ekstrawagancki film-używka podziała podobnie. I cóż tu dodać? Aha, najlepiej oglądać po godzinach. 
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Film, przywodzący na myśl prozę Paula Austera, w której Nowy Jork, a zwłaszcza jego odkrywane przez... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones