Recenzja filmu

W imię... (2013)
Małgorzata Szumowska
Andrzej Chyra
Mateusz Kościukiewicz

Zagubiony

Dwa lata po premierze, w moim odczuciu, słabego "Sponsoringu", Szumowska powraca z nowym obrazem. Znowu uderza w tabu: ksiądz-homoseksualista. Temat, wydawałoby się, dający ogromne pole do popisu
Dwa lata po premierze, w moim odczuciu, słabego "Sponsoringu", Szumowska powraca z nowym obrazem. Znowu uderza w tabu: ksiądz-homoseksualista. Temat, wydawałoby się, dający ogromne pole do popisu i wokół którego można by zbudować ciekawą fabułę. Właśnie, można by...

Otwierającą sceną reżyserka przenosi nas na mazurski zaścianek i w dość bolesny sposób daje do zrozumienia, z jakim środowiskiem będziemy mieć do czynienia. Ognisko dla chłopców z poprawczaków, które do spółki z Michałem (Łukasz Simlat) prowadzi nasz bohater – ksiądz Adam (Andrzej Chyra). Od początku nie bardzo wiemy, kiedy, skąd i dlaczego nasz bohater znalazł się wśród plujących wokół młodych degeneratów – smakoszy tanich piw z miejscowego sklepu Niagara. Od początku natomiast widzimy, że Adam absolutnie tam nie pasuje. Chodzi w markowych ciuchach, jest światowy, regularnie biega w białych słuchawkach, lecz nadzwyczaj dobrze radzi sobie z trudną młodzieżą. Na początku akcja toczy się w ślimaczym tempie, póki na ekranie nie pojawia się postać zagadkowego podopiecznego księdza – Dyni (Mateusz Kościukiewicz). Historia nabiera tempa, lecz na próżno szukać hollywoodzkich zwrotów akcji. Z czasem lepiej poznajemy tajemnice księdza Adama i problemy, z jakimi się boryka.

Na wyrazy uznania bez wątpienia zasługuje Andrzej Chyra, po raz kolejny prezentujący kawał solidnego aktorskiego rzemiosła, za które został wyróżniony Złotym Lwem. Podczas kulminacyjnej sceny rozmowy z siostrą gra na emocjach i na długo zapada w pamięć. Całość odbiera się przyjemnie dzięki zręcznym kadrom Michała Englerta i gitarowym nutom przygotowanym przez Pawła Mykietyna.

Wielkie brawa za kolejny polski film bez tabu i bez przemilczeń. Film został doceniony na tegorocznym Berlinale i otrzymał aż 6 gdyńskich Złotych Lwów. Moim zdaniem "W imię..." nie jest dziełem wybitnym, aczkolwiek warto zatrzymać się nad historią zagubionego Adama, historią o niemożności ukrycia prawdziwego "ja" przed środowiskiem i przed samym sobą.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Adam jest przystojnym, wysportowanym czterdziestolatkiem; ubiera się w markowe ubrania, ma drogie auto i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones