Recenzja filmu

Constantine (2005)
Francis Lawrence
Keanu Reeves
Rachel Weisz

Wystarczy posłać dobry rozsądek do diabła

"Constantine" to film, w którym próżno szukać sensu. Nie trzeba też szukać w nim atrakcji - te znajdą widza same. Ekranizacja czarnego, lucyferycznego komiksu panów Jamie Delano i Gartha Ennisa
"Constantine" to film, w którym próżno szukać sensu. Nie trzeba też szukać w nim atrakcji - te znajdą widza same. Ekranizacja czarnego, lucyferycznego komiksu panów Jamie Delano i Gartha Ennisa to żwawy diaboliczny fajerwerk. "Constantine" jest bliskim krewnym "Blade'a". To bardziej nadprzyrodzony film akcji niż horror. Można krzywić się, że satanistyczne pandemonium to jeden wielki stek niedorzeczności. Ale po co się krzywić, skoro "Constantine" okazuje się wcale niezłą zabawą, w której pierwszoligowi gwiazdorzy występują na tle niekiepskich efektów specjalnych, a fabuła, choć oparta na bezwstydnych banialukach, rozwija się wcale interesująco i niebanalnie. Trudno uwierzyć, że ten śliczny chłopiec Keanu Reeves ma ponad 40 lat. Wciąż wygląda młodzieńczo, ale wiek predestynuje go już do roli posępnego antybohatera. Keanu wywiązuje się z tego zadania przyzwoicie i wreszcie uwalnia się od wizerunku zacnego, lecz cokolwiek sztywniackiego zbawiciela Neo z Matrixa. Amant ma też niezłych partnerów. Na amatorów Constantine'a czekają takie gratki, jak Peter Stormare w roli odzianego w biały garnitur Lucyfera czy Tilda Swinton jak zwykle przepiękna i dwuznaczna jako... archanioł Gabriel. Melomani na pewno wypatrzą w obsadzie Gavina Rossdale'a, lidera grupy Bush, który robi tu za jednego z pomniejszych diabłów. Poza tym mamy w "Constantine" raka płuc, paskudnego demona, którego ciało składa się z karaluchów, pokątne relikwie, prawdziwą Włócznię Przeznaczenia, egzorcyzmy, podróże do piekieł w misce wody, maszynowy krucyfiks, bar dla upadłych Aniołów i zabójcze kąpiele w święconce. Jest kilka scen, które robią wrażenie apokaliptycznym rozmachem. Jest nieźle oddany mroczny, komiksowy klimat i zmagania o zbawienie świata. Wszystko na barkach dzielnego Keanu. W meandrach zawiłej metafizycznej intrygi można się łatwo zgubić, ale to mała strata. Na "Constantine" wystarczy posłać zdrowy rozsądek do diabła i dobrze bawić się tym szatańskim cyrkiem.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
John Constantine zawodowo zajmuje się tępieniem demonów. Nie jest błędnym rycerzem ani natchnionym... czytaj więcej
Film Francisa Lawrence'a powstał na fali modnych ostatnio ekranizacji komiksów. Podobnie do takich... czytaj więcej
Powiem szczerze, że wahałem się wystawić taką, a nie inną ocenę (czyli 9), ale jednak to zrobiłem.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones