Recenzja filmu

Pacific Rim (2013)
Guillermo del Toro
Charlie Hunnam
Idris Elba

Neonowe potwory spod wody

Guillermo del Toro to jeden z tych reżyserów, na których filmy czeka się całymi latami, a wraz z wypuszczeniem produkcji na ekrany kin, przeważnie taki obraz pozostaje na długo w pamięci.
Guillermo del Toro to jeden z tych reżyserów, na których filmy czeka się całymi latami, a wraz z wypuszczeniem produkcji na ekrany kin, przeważnie taki obraz pozostaje na długo w pamięci. ''Pacific Rim'' nie stanowi wyjątku. Jednak kiedy zobaczyłam zwiastun najnowszego dzieła scenarzysty ''Hobbita'', miałam mieszane odczucia. Przede wszystkim obawiałam się, że będzie to tylko świetne, perfekcyjnie zmontowane kolorowe widowisko, stojące gdzieś w cieniu ''Transformers''. Nie, nie, nie. Oprócz całej masy efektów 3D znalazło się miejsce na uczuciowe rozterki, a nawet lekki romans, nie zabrakło nuty dramatyzmu, ale i sporej dawki humoru. W obsadzie najnowszego dzieła Guillerma del Toro miejsce znaleźli m.in.: Charlie Hunnam, Rinko Kikuchi, Charlie Day, Ron Perlman, Burn Gorman, Robert Kazinsky, Max Martini i Idris Elba.

W ciągu pierwszych minut sceny pojawiające się na ekranie to w większości nic innego jak materiał użyty przy realizacji głównych, oficjalnych zwiastunów. Można się zorientować, że Guillermo del Toro nie ma zamiaru pokazać od razu wszystkich kart. Dość brutalnie zostajemy wprowadzeni w akcję tylko po to, żeby po kilku minutach być już niemalże całkowicie zorientowanymi w sytuacji. Okazuje się, że na dnie Pacyfiku otworzył się portal, przez który wydostają się do naszego świata ogromne potwory zwane Kaiju. Aby poradzić sobie z tak dramatyczną sytuacją, stworzone zostają Jaegery, roboty sterowane od wewnątrz przez wyszkolonych, nie przypadkowo dobranych ludzi. Tym sposobem od samego początku spotykamy się z walkami gigantów na ekranie. Po kilku pierwszych seriach zwycięstw wydawałoby się, że sytuacja została opanowana. Nic bardziej mylnego.

''Pacific Rim'' to z pewnością jeden z najlepszych filmów sci-fi tego roku. To produkcja pełna świetnych zdjęć, ruchów kamer, nie zapominając o perfekcyjnym montażu, dzięki któremu trudno było się pogubić w śledzeniu tego całego zamieszania na ekranie. Jeśli chodzi o ścieżkę dźwiękową – nie mam zastrzeżeń. Nie będę zaskoczona, jeśli motyw przewodni przyczyni się do powstania niejednego remiksu. Muzyka sprawnie tworzyła klimat i podnosiła napięcie.

Pomimo tylu zalet ''Pacific Rim'' posiada i wady, a jedną z nich jest – raczej przeciętne – aktorstwo. Gra Rinko Kikuchi nie była zbyt przekonująca, momentami nawet sztuczna. Mimo to zespół, który stworzyła z Charliem Hunnamem, prezentował się na ekranie dość interesująco. Filmowa para nieogarniętych naukowców, w których role wcielili się Charlie Day i Burn Gorman rozluźniała napięcie. Często byli źródłem filmowego poczucia humoru – choć czasem przekombinowanego – to właśnie oni, jak i Robert Kazinsky oraz Ron Perlman najlepiej odnaleźli się w ''Pacific Rim''. Wraz z pojawieniem się tego ostatniego na ekranie, wśród widowni słychać było tylko głośne "ooo!". To musi o czymś świadczyć. Właściwie to chyba nieważne jaką rolę przyjąłby Perlman i tak fajnie było znowu zobaczyć aktora znanego przede wszystkim z ''Hellboya'' i filmu ''Obcy: Przebudzenie''.

W ''Pacific Rim'' znalazło się chyba wszystko. Oczywiście, również nie zabrakło czasu na przepełniony patosem, patriotyczny apel mający napawać nadzieją na lepsze jutro, rozbudować siły wśród ludzi jak i motywację do stawienia czoła niebezpieczeństwu. Jednak do takich scen amerykańskie kino zdążyło nas już chyba przyzwyczaić. W tym czasie zdążycie jedynie sprawdzić, ile coca-coli zostało Wam jeszcze w kubkach, a już akcja ponownie wskoczy na odpowiedni tor.

Nie bez przyczyny ''Pacific Rim'' coraz częściej zostaje nazywany największym blockbusterem tego roku. Pomimo jakiś podobieństw, głównie do ''Transformers'' czy serii filmów o Godzilli (raczej  nie wspominając o pseudo produkcjach takich jak ''Megarekin kontra Krokozaurus'', czy też ''Mega Pirania'', z którymi na szczęście nie ma zbyt wiele wspólnego), to film zupełnie inny, w pewnym stopniu jedyny w swoim rodzaju. Na zakończenie mogę tylko dodać, że paradoksalnie należy teraz życzyć powodzenia Michaelowi Bayowi. Po takich walkach gigantów, może być mu trudno zaskoczyć widzów w nadchodzącym ''Transformers 4''.

Ps.: Do tych wszystkich, którzy mają manię wybiegania po ciemku z sali kinowej wraz z ujrzeniem pierwszego końcowego napisu – warto poczekać minutkę dłużej. Po wstępnych napisach, czeka jeszcze krótka scenka, a po chwili naprawdę zapalą się światła.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
[left]Na przełomie lat 70. i 80. George Lucas i Steven Spielberg, chcąc kręcić filmy takie, jakie sami... czytaj więcej
"Pacific Rim" można opisać w trzech słowach: letnie kino rozrywkowe. Po szumnych zapowiedziach i nazwisku... czytaj więcej
Meksykański reżyser Guillermo del Toro znany jest powszechnie ze swojej wybujałej wyobraźni, której twory... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones