Recenzja filmu

Harry Potter i Insygnia Śmierci: Część II (2011)
Agnieszka Matysiak
David Yates
Daniel Radcliffe
Rupert Grint

To już koniec... naprawdę koniec

Harry ma do dokończenia zadanie, które zlecił mu przed śmiercią Albus Dumbledore. Musi znaleźć i zniszczyć resztę horkruksów - obiektów przechowujących fragmenty duszy Lorda Voldemorta. Przed nim
Harry ma do dokończenia zadanie, które zlecił mu przed śmiercią Albus Dumbledore. Musi znaleźć i zniszczyć resztę horkruksów - obiektów przechowujących fragmenty duszy Lorda Voldemorta. Przed nim już prawie koniec wędrówki. Harry i Czarny Pan stają ze sobą oko w oko. W tle płonie Hogwart. Aurorzy, profesorowie i uczniowie walczą ze śmierciożercami. Giną najlepsi. Błonie otaczające zamek toną we krwi. Muszą się jeszcze spełnić słowa przepowiedni, które niegdyś padły z ust Sybilli Trelawney: "Żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje". Czy tym razem dobro również zatriumfuje? Czy Harry da redę? Kto zwycięży, a dla kogo Bitwa o Hogwart okaże się ostatnia?
  
Fani Harry'ego najchętniej usmażyliby Davida Yatesa za spapranie "Zakonu Feniksa" (gdybym miał pewność, że nieletni tego nie przeczytają, posłużyłbym się łaciną podwórkową, ponieważ tylko ona mogłaby w pełni oddać to, co ów reżyser zrobił "piątce"). Tym razem Yates spisał się całkiem nieźle. Oczywiście nie powtórzył sukcesu Cuaróna, którego "Więzień Azkabanu" mógłby, jak dla mnie, śmiało konkurować np. ze zekranizowaną przez Petera Jacksona trylogią Tolkiena, ale można powiedzieć, że na pewno nie zawiódł fanów i sprezentował im całkiem niezłe pożegnanie z Harrym.

Scenariusz Steve`a Klovesa jest raczej przeciętny. W porównaniu z jego scenariuszem do "Księcia Półkrwi" wypadł niczego sobie, jednakże już przy "Czarze Ognia" ostatnia część przygód młodego czarodzieja zbyt kolorowo nie wygląda.

Wciąż nie mogę zrozumieć, dlaczego wytwórnia Warner Bros. nie chciała podpisać kolejnych kontraktów z Johnem Williamsem  po genialnej muzyce z "Więźnia Azkabanu", która przyniosła mu nominację do Oscara i pierwsze miejsce na mojej prywatnej liście najlepszych soundtracków. Po obejrzeniu pierwszej części "Insygniów Śmierci" myślałem, że zatrudnienie Alexandre`a Desplata nie było najlepszym posunięciem. Jest on oczywiście bardzo dobrym kompozytorem, co pokazał w "Królowej", czy w "Malowanym welonie", a jego utwór "The Meadow" z "Księżyca w nowiu" był wprost nieziemski, ale jego francuska nostalgia i elegancja jakoś mi nie pasowały do heroicznych przygód trójki czarodziejów. Soundtrack do tej części pokazał mi, jak bardzo się myliłem. Stworzył naprawdę świetną muzykę, powalającą, mocną i taką, jaką sobie wyobrażałem.

Cóż można powiedzieć o reszcie ekipy? Kostiumy Jany Temime są świetne jak zawsze. Oklaski za zniewalające kreacje śmierciożerców i Bellatrix. Pochwały lecą także w stronę dźwiękowców, scenografów, którzy również świetnie się spisali, i oczywiście dla dobrego montażysty.

Filmy o Harrym Potterze są chyba jedynymi, w których można podziwiać niemalże wszystkich brytyjskich guru filmowych. Chodzi oczywiście o obsadę. Bonham Carter, Coltrane, Fiennes, Oldman, Rickman, Smith, Thewlis, Thompson… wymieniać można by było jeszcze trochę. Największe owacje, mimo małych ról, należą się Alanowi Rickmanowi i Gary'emu Oldmanowi, których gra aktorska stanowi niesamowitą ucztę dla oczu. Jednakże wisienką na torcie jest bezapelacyjnie Helena Bonham Carter, będąca skarbem narodowym Wielkiej Brytanii. Przez wielu uważana za najlepszą żyjącą aktorkę, również przeze mnie. Z każdym kolejnym filmem pokazuje, że jest warta swojego tytułu. Tak genialnie odegrała swoją rolę, że gdybym był na miejscu J.K. Rowling, to specjalnie dla niej napisałbym książkę, poświęconą Bellatrix, aby mogła zagrać główną rolę w jej ekranizacji. Pani Heleno chapeau bas! Z trójki głównych aktorów najlepiej wypadł Rupert Grint, zaraz po nim znalazła się Emma Watson. Daniel niestety po raz kolejny słabo. Nie pokazał za wiele. Stanowił jeden ze słabszych elementów filmu.

Tak… to już koniec Harry'ego. Może trudno w to uwierzyć szczególnie tym, którzy tak jak ja spędzili z tym chłopcem całe dzieciństwo. Kiedy po raz pierwszy sięgnąłem po książkę pani Rowling miałem… ja wiem? Jedenaście, może dwanaście lat. Przez te wszystkie lata razem z nim przeżywałem niesamowite przygody. Razem dorastaliśmy, razem rozgrywaliśmy niezapomniane mecze quidditcha, chodziłem z nim do Hogsmeade na kremowe piwo, wyszliśmy cało z wariackiej jazdy Błędnym Rycerzem, byłem z nim, kiedy wygrywał Turniej Trójmagiczny, towarzyszyłem mu w drodze do Wrzeszczącej Chaty, razem wykonywaliśmy szlaban u Umbridge i w końcu poszliśmy nawet do Zakazanego Lasu na ostatnie spotkanie z Voldemortem. Nie wiem jak dla innych potteromaniaków, ale dla mnie przygoda z Harrym, Ronem i Hermioną była jedną z najlepszych, jakie kiedykolwiek dano mi przeżyć. "Koniec psot"!         
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Przyznam się do czegoś, i to do grzechu ciężkiego. Chociaż jestem fanem gatunku fantasy od wielu lat,... czytaj więcej
"To już koniec" - tak reklamowany był ostatni film z serii o "Harry'm Potterze". I choć wciąż trudno w to... czytaj więcej
Trudno powiedzieć, czego chciałam bardziej – iść wreszcie do kina na długo wyczekiwaną drugą część... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones