Norton i dzieciaki

Historia stara jak świat – dwoje młodych ludzi zakochuje się w sobie i mimo przeciwności robią wszystko, aby ich miłość miała szansę przetrwania. Wystarczy choćby spojrzeć na znane nam wszystkim
Historia stara jak świat – dwoje młodych ludzi zakochuje się w sobie i mimo przeciwności robią wszystko, aby ich miłość miała szansę przetrwania. Wystarczy choćby spojrzeć na znane nam wszystkim perypetie Romea i Julii albo Tristana i Izoldy. Czy można wymyślić tu jeszcze coś nowego? Wes Anderson w swoim filmie pokazuje nam, że jak najbardziej.



"Moonrise Kingdom" opowiada historię dwunastoletniego chłopca i jego rówieśnicy. On jest sierotą i harcerzem, ona pochodzi z dobrej rodziny, ma "lekkie" skłonności do agresji i przemocy. Oboje odtrąceni zostali przez społeczeństwo ze względu na swój specyficzny styl bycia. Podążają razem miłosną ścieżką Indian zamieszkujących niegdyś tamtejsze tereny. A wszystko to wraz z nietypowym, wartym uwagi i pochwały humorem.

Już pierwsze sceny, w których obserwujemy dom rodziny Suzy (Kara Hayward), pokazują, że będziemy mieli do czynienia z filmem, którego klimat nie przypadnie do gustu każdemu. Z produkcją nawet i na pograniczu kiczu. Film przepełniony jest połaciami absurdu i... to da się lubić.

Oprócz godnego uwagi scenariusza warto też zwrócić uwagę na grę aktorską. Mamy tu plejadę gwiazd z Edwardem Nortonem, Billem Murrayem czy Bruce'em Willisem na czele. O charakterze i psychice każdej z granej przez nich postaci można pisać osobne artykuły. Postaci są oczywiście przerysowane, co jednak jest świadomym zabiegiem wykonanym przez Andersona. Na szczególną uwagę zasługuje moim zdaniem Norton, który świetnie wszedł w skórę pierdołowatego harcmistrza, nie potrafiącego poradzić sobie z gromadką podległych mu dzieci. Klasa sama w sobie.


W "Moonrise Kingdom" czy "Kochankach z księżyca", jak postanowił z niewiadomych przyczyn nazwać ten film polski dystrybutor, większość scen to gra Jareda Gilmana i Kary Hayward. Wiadomo, że nie jest to jeszcze najwyższy światowy poziom, ale ich role na pewno nie przeszkadzają w odbiorze filmu. Może i Kara Hayward ma trochę zadatki, aby być porównywaną do Kristen Stewart za grę jedną miną, ale miejmy nadzieję, że coś z niej jeszcze wyrośnie. Szczególnie że był to jej debiut na wielkim ekranie.

Muzyka w opisywanej przeze mnie produkcji wpasowuje się w harcersko-wędrówkowy klimat. Szczególnie miłym jej aspektem było wysłuchanie Kaw-ligi w wykonaniu Hanka Williamsa, za co twórcy powinni postawić sobie wielkiego plusa. Bardzo dobrze słucha się także ścieżki muzycznej stworzonej przez Alexandre'a Desplata. Można stwierdzić, że jeśli chodzi o wrażenia akustyczne, film Andersona jest wykonany bardzo dobrze.


Na szczególną uwagę zasługują także wrażenia wizualne. Od ładnych krajobrazów amerykańskiego Newport, w którym film był kręcony, po choćby wcześniej wspomniane ujęcie domu Suzy, które sprawia od samego początku wrażenie miejsca nietypowego, może nawet zaczarowanego, rodem z bajki. I taki właśnie obraz tej historii stworzył Anderson – specyficzny, magiczny, a momentami nawet bajkowy.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Marzyło mi się zacząć ten tekst słowami "Wes Anderson nakręcił prawdopodobnie najlepszy film w swojej... czytaj więcej
U Wesa Andersona świat, który chciałby uchodzić za skomplikowany, wypada infantylnie i uroczo zarazem.... czytaj więcej
We współczesnej branży filmowej nastawionej na zysk niewielu jest na świecie reżyserów, których styl jest... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones