Mając w sobotni wieczór do wyboru "Mamę na obcasach" i "Krucjatę Bourne'a" wybrałam tę drugą pozycję, chyba dlatego, że "Tożsamość Bourne'a" bardzo przypadła mi do gustu. Według mnie sequel to
Mając w sobotni wieczór do wyboru "Mamę na obcasach" i "Krucjatę Bourne'a" wybrałam tę drugą pozycję, chyba dlatego, że "Tożsamość Bourne'a" bardzo przypadła mi do gustu. Według mnie sequel to film całkiem inny, choć oczywiście w tym samym klimacie tajemnicy i teorii spisku. Zachwyciły mnie zdjęcia, zdaje się, że technika kręcenia, tak jakby to był jakiś film amatorski, stała się bardzo modna. Z korzyścią dla tego obrazu, bo nie miałam wrażenia, że oglądam jakiś głupi hollyfilm. Akcja jest szalenie dynamiczna i przynajmniej z początku zaskakuje, potem jest już nieco przewidywalna. Sposób przedstawienia snów i wspomnień Bourne'a - mistrzowski. Najlepsze sceny w filmie to bijatyka Bourne'a z agentem w Niemczech (świetny operator!) oraz pościg w Moskwie - to była rewelacja! Miałam tylko trochę wrażenie, że rosyjska taksówka, którą ucieka Bourne jest niezniszczalna (z czego oni robią te samochody?). Sam Jason - Żadna Kula Mnie Nie Trafia - Bourne też wydaje się być Supermanem. Nic nie szkodzi, nie muszę dodawać, jak fantastyczny jest w tym filmie Matt Damon, w "Tożsamości Bourne'a" wyglądał na nieco bardziej zagubionego, niż wymagała tego rola, a w "Krucjacie..." gra pewnie i jest przekonujący. Z kolei w ogóle nie pokazała się tu Julia Stiles - spodziewałam się po niej czegoś więcej (oraz że trochę więcej zagra w tym filmie). Przyznam, że w ogóle nie zwróciłam uwagi na muzykę w tym filmie, nie przeszkadzała, ale też i nie zostawiła po sobie jakiś piorunujących wrażeń. Ogólna ocena bardzo pozytywna, nie mogę się doczekać następnej części. Nie znam prozy Roberta Ludluma, trudno mi więc powiedzieć co lepsze, ale dla mnie film rewelacyjny.