Redefinicja pojęcia "western"

Klasyczny western to gatunek wypełniony po brzegi strzelaninami, rewolwerowcami, Indianami etc., ale teraz to przeżytek. Dziś, kręcąc film o Dzikim Zachodzie, reżyser ryzykuje wszystko, bo na 90%
Klasyczny western to gatunek wypełniony po brzegi strzelaninami, rewolwerowcami, Indianami etc., ale teraz to przeżytek. Dziś, kręcąc film o Dzikim Zachodzie, reżyser ryzykuje wszystko, bo na 90% wyjdzie mu reedycja "Złota dla zuchwałych". W takiej sytuacji klęska jest murowana. Dziś, chcą stworzyć film osadzony w czasach rewolwerowców, należy wyjść bardzo daleko poza znany kanon. Jest to wyzwanie nie lada, a takiego podjął się Andrew Dominik. Na wstępie należy zastanowić się, czy w przypadku "Zabójstwa Jesse'ego..." mamy do czynienia z westernem? Reżyser postawił tu mocno na psychologiczny portret przestępcy. Przestępcy, który poza tym, że budzi powszechny podziw swoimi, nie do końca zgodnymi z prawem, wyczynami, jest zmęczony tym, kim jest. Jest to człowiek wypalony wieczną ucieczką, poszukujący bezpiecznego miejsca, chcący znaleźć spokojny skrawek rzeczywistości dla siebie i swojej rodziny. "Wypada z obiegu" i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Musi jeszcze tylko dokończyć parę spraw i uda się na emeryturę, pozostawiając gdzieś po drodze sławę i legendę, którą przez lata zdobywał i skrzętnie budował. Jednak w tej historii musi coś pójść nie tak. Jesse James napotyka na swojej drodze człowieka, który obłąkańczo widzi w nim wzór, ideał. Jest nim Robert Ford. Zarówno Jesse James, jak i reżyser Andrew Dominik doskonale zdają sobie sprawę, jak bardzo niebezpieczni są tacy ludzie. Wiedzą też, że sława niejednokrotnie okazuje się zabójcza. Bohater odnajdzie w końcu upragniony spokój, z tym że będzie to spokój wieczny, z rąk swojego największego wyznawcy. Historia zna wiele paradoksów, ale ten jest wybitnie bolesny. Za równo Jessego Jamesa, jak i Roberta Forda zabije sława, z tym, że temu pierwszemu przyniesie ona status legendy, a drugiemu zapomnienie. Andrew Dominik dokonał redefinicji pojęcia "western". Zaryzykuję stwierdzeniem, iż stworzył oddzielny gatunek. Postawił kamień milowy w świecie kinematografii, który będzie musiał być przeskoczony przez każdego twórcę, który zdecyduje się na film o podobnej tematyce. Mało tego. Ów kamień milowy wyprzedza dzisiejsze produkcje nie o milę, ale o lata świetlne, tworząc z "Zabójstwa Jesse'ego Jamesa..." dzieło świeże i nieprawdopodobnie ponadczasowe. Doskonałe zdjęcia Rogera Deakinsa oraz znakomita muzyka Nicka Cave'a i Warrena Ellisa potęgują wartość filmu. "Zabójstwo Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda" to arcydzieło, którego wagę zobaczymy w pełni z perspektywy czasu, kiedy to kolejni twórcy będą mierzyć się z podobną problematyką, a pojęcie "western" straci swój klasyczny sens.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jesse James (Brad Pitt) to postać historyczna. Przestępca żyjący w latach 1847-1882, przyznawał się do... czytaj więcej
Urodzony w stanie Missouri, syn pastora, sympatyzujący w czasie wojny z konfederatami, przywódca bandy... czytaj więcej
Za oficjalną datę "śmierci" westernu jako gatunku filmowego przyjęto premierę arcydzieła Clinta Eastwooda... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones