Recenzja filmu

Królowie ulicy (2008)
David Ayer
Keanu Reeves
Forest Whitaker

Déja Vu

Drugi film scenarzysty "Dnia Próby" można porównać do kota w worku. Zwiastun oraz tytuł dawały nadzieję na powtórzenie sukcesu, jaki odniósł David Ayer wraz z Antoine Fuqua. Ponownie ważny i na
Drugi film scenarzysty "Dnia Próby" można porównać do kota w worku. Zwiastun oraz tytuł dawały nadzieję na powtórzenie sukcesu, jaki odniósł David Ayer wraz z Antoine Fuqua. Ponownie ważny i na czasie temat korupcji w policji oraz wielkie nazwiska w obsadzie. W efekcie, zamiast kolejnego dramatu sensacyjnego, otrzymujemy film, który poważny temat wykorzystuje jedynie jako pretekst do widowiskowego kina akcji. Podobna sytuacja spotkała ostatnio choćby "Królestwo" Petera Berga, który w swoim debiucie reżyserskim jedynie prześlizgnął się w obrębie tematu terroryzmu i próbował być drugim Michaelem Mannem, ale jak to często bywa, uczniowi daleko do mistrza. Nie znaczy to, że Fuqua jest od razu mistrzem, bo przecież jego "Król Artur" czy "Strzelec" są co najwyżej przeciętne, ale przyznać trzeba, że "Dzień Próby" wyszedł mu rewelacyjnie, ale to głównie ze względu na aktorów. Główną przyczyną porażki Ayera, oprócz całkowicie wtórnego scenariusza, jest właśnie obsada. Występuje tu wiele znanych nazwisk, lecz prawdziwi aktorzy zeszli zupełnie na drugi plan. Błędem było obsadzenie w głównej roli Keanu Reevesa, ponieważ on sam nie jest w stanie udźwignąć ostatnio żadnej ważnej roli. Jako przykład można podać sytuację sprzed kilku lat, gdy na ekrany wszedł "Constantine", który głównie przez słabą rolę Reevesa spotkał się z mieszanymi uczuciami zarówno widzów, jak i krytyków. Po "Matrixie" aktor każdą swoją rolę odgrywa w taki sposób, jakby naprawdę nadal był wybrańcem, przy czym jest aktorem całkowicie jednowymiarowym i bezpłciowym. Z pomocą w "Królach ulicy" przychodzi mu Forest Whitaker, który po otrzymaniu Oscara za "Ostatniego króla Szkocji" wyraźnie osiadł na laurach. Obecnie pozostaje jedynie w przypadku tego aktora powrócić do fenomenalnego "Ghost Doga" i wspominać stare, dobre czasy. Szkoda, naprawdę wielka szkoda. Aktorowi w całym filmie udała się tylko jedna scena, kiedy pod koniec prowadzi ożywioną scenę dialogu z Reevesem, tłumacząc pewne kwestie, których nie będę zdradzał, aby nie zepsuć nikomu oglądania. Nie będę również zbyt wiele rozwodził się nad rolami aktorów-raperów występujących w filmie, którzy w domyśle reżysera mieli pewnie pogłębić klimat i spowodować, że wizja ulicy będzie bardziej wiarygodna, ale wyszło z tego coś na kształt teledysku 50 Centa, czyli mieszkaliśmy na ulicy i jesteśmy biedni, choć teraz śpimy na pieniądzach i mamy najgorętsze kobiety. Najlepszą kreacją może się pochwalić Hugh Laurie, który od czasu występu w serialu "Dr House" wyraźnie zmienił swój styl gry, dzięki czemu gra bardziej "na luzie" i jest niesamowicie ironiczny, wręcz można powiedzieć sarkastyczny. We wspólnych scenach z Reevesem można odnieść wrażenie, jakby mówił do niego "Stary, jesteś okropnym narcyzem i sztywniakiem". Ostatnim "smaczkiem" jest duet policjantów granych przez Amaury Nolasco oraz Johna Corbetta. Role stosunkowo niewielkie, ale ciekawe. Głównie Corbett stworzył przewrotną kreację. Jest wręcz nierozpoznawalny, a jego rola zupełnie różni się od tej z "Mojego wielkiego greckiego wesela". Pierwszy ze wspomnianych aktorów miał pewnie za zadanie przyciągnąć do kin fanów "Skazanego na śmierć". Gra swobodnie i choć jego postać jest czarnym charakterem, jest bardzo sympatyczny. Na zakończenie kilka argumentów broniących jednak filmu. Mimo średniej gry aktorskiej i scenariusza w formie déjà vu, obraz sprawdza się jako film akcji i trzeba przyznać, że przy tak małym budżecie (20 mln $) udało się uzyskać niezły efekt i niektóre sceny stoją na przyzwoitym poziomie. Pościgi i strzelaniny trzymają w napięciu i są widowiskowe oraz realistyczne, choć jest ich w zasadzie niewiele.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pierwsze sceny "Królów ulicy" Davida Ayera obiecują wiele. Łagodny jak morska bryza, Keanu Reeves budzi... czytaj więcej
Trudno dziś o dobre, mocne kino sensacyjne. Gatunek, który królował w salach kinowych w pierwszej połowie... czytaj więcej
Poprzednie "dokonania" Davida Ayera, takie jak "Training Day" czy "Harsh Times" to ciężkie produkcje o... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones