Recenzja filmu

Czerwony smok (1986)
Michael Mann
Brian Cox
William Petersen

Czerwony smok

Michael Mann ma pecha do swoich filmów z lat 80. Albo zostały one zapomniane, albo przerobione. Tak było z niezłym "Wydarzyło się w Los Angeles" z 1989, który sześć lat później Mann przerobił na
Michael Mann ma pecha do swoich filmów z lat 80. Albo zostały one zapomniane, albo przerobione. Tak było z niezłym "Wydarzyło się w Los Angeles" z 1989, który sześć lat później Mann przerobił na "Gorączkę". To akurat należy uznać za plus, bo powstał film lepszy, głębszy i pełniejszy. Jednak to, co spotkało "Łowcę" czy jak kto woli "Czerwonego smoka", jest już mniej sprawiedliwe. W 1986 roku Mann wziął na warsztat popularny thriller napisany przez Thomasa Harrisa i zrealizował go z typowym dla siebie wyczuciem. Film zdobył swoją popularność, jednak gdy 5 lat później Jonathan Demme nakręcił jego kontynuację na podstawie kolejnej książki Harrisa - "Milczenia owiec", "Łowca" został zapomniany. "Milczenie owiec" zostało okrzyknięte jednym z najlepszych thrillerów w historii kina i do dzisiaj uznawane jest za arcydzieło gatunku. Genialną kreację, nagrodzoną zresztą Oscarem stworzył w tym filmie Anthony Hopkins grający psychiatrę-kanibala Hannibala Lectera. W "Czerwonym smoku" tę postać zagrał Brian Cox i niewielu już dzisiaj o tym pamięta. Dziesięć lat po premierze "Milczenia..." Ridley Scott postanowił nakręcić ekranizację kolejnej książki Harrisa, która dopełniała trylogię o psychiatrze-kanibalu. W ten sposób w 2001 roku powstał "Hannibal", który uznawany jest za najsłabszą część cyklu zarówno książkowego jak i filmowego. Film jednak swoje pieniądze zarobił, więc producenci węsząc szansę zarobienia jeszcze większej sumki, z chęcią wyłożyli pieniądze na realizację nowej wersji "Czerwonego smoka". Film odniósł sukces i filmu Manna tym bardziej nikt nie miał ochoty sobie przypominać. A szkoda. "Łowca" to historia detektywa Willa Grahama, który po złapaniu sławnego psychiatry Hannibala Lecktora, postanowił przejść na wcześniejszą emeryturę. Jednak gdy pojawia się seryjny morderca, który morduje całe rodziny w ich własnych domach, przełożeni proszą Grahama o pomoc, gdyż nie są w stanie ustalić nawet jakim kluczem posługuje się morderca, dobierając ofiary. Graham wpada na trop zabójcy, jednak nic nie wskazuje, by dokonał przełomu w śledztwie. Postanawia skonsultować się więc z Lecktorem, który jest autorytetem w dziedzinie psychiatrii. Oznacza to jednak zmierzenie się z przeszłością. W tym momencie historia zmienia swój kierunek i poznajemy jej przebieg z perspektywy mordercy. Dowiadujemy się, kim jest i co go motywuje. Jest to bardzo ciekawy zabieg, nietypowy dla filmów o seryjnych zabójcach, gdzie zwykle morderca jest jednowymiarowym psychopatą. Warto zwrócić uwagę na obsadę. Grahama zagrał William Petersen, który obecnie przeważnie męczy się w serialach i filmach klasy B. Jednak Grahama zagrał nieźle i trudno powiedzieć, czy jego kreacja jest lepsza czy gorsza od późniejszej Edwarda Nortona. Kwestia gustu. W rolę Lecktora wcielił się Brian Cox. Jednak w tej wersji Hannibal jest tylko postacią poboczną i dopiero w nowym "Czerwonym smoku" za sprawą genialnej kreacji Hopkinsa w "Milczeniu owiec" poświęcono mu więcej miejsca. Brian Cox gra całkiem nieźle, jego postać jest mroczna i odpychająca, jednak Hannibal Lecter już do końca będzie kojarzony z Anthony Hopkinsem, który nadał postaci obłędu i sprytu, i to właśnie Hopkins wychodzi zwycięsko z tego aktorskiego porównania. W rolę seryjnego mordercy wcielił się Tom Noonan, a postać niewidomej Reby zagrała Joan Allen. Wypadają oni co prawda nieźle, ale bledną niestety w porównaniu z aktorami, którzy zagrali te role w remake`u. Ralph Fiennes i Emily Watson nadali swoim postaciom większą głębię. Rolę przełożonego Grahama gra Dennis Farina - w nowej wersji Harvey Keitel i obaj wypadają równie dobrze. Jak na film z 1986 roku, "Łowca" niewiele się postarzał, właściwie zdradza go tylko typowa dla lat 80. muzyka. Film zachował świeżość zwłaszcza dzięki świetnym zdjęciom Dante Spinottiego (który stał także za kamerą przy realizacji nowej wersji), żywemu montażowi i wprawnej reżyserii Michaela Manna, który ma niesamowite wyczucie. Muzyka, wprawdzie odrobinkę archaiczna, trzyma jednak klimat opowiadanej historii i w kilku momentach jest dopełnieniem tego co się dzieje na ekranie, ale do tego Mann zdążył już w swoich filmach przyzwyczaić. Film musiał być ponadto inspiracją dla Bretta Ratnera, gdyż jego wersja zawiera sceny żywcem wyjęte i przerobione klatka po klatce z filmu Manna. Co ciekawe, oba filmy różnią się zakończeniami, ale nic więcej już nie zdradzę. Podsumowując, "Czerwony smok" jest świetnym thrillerem, na pewno lepszym od swojej nowszej wersji (za wersją Ratnera przemawiają moim zdaniem tylko kapitalna obsada i rozwinięcie niektórych wątków, których w pierwowzorze nie było), ale niesłusznie zapomnianym. Warto więc przejrzeć swoje domowe wideoteki, może macie go gdzieś nagranego, albo ewentualnie kupić DVD, gdyż "Łowcę" wydała niedawno firma Vision, w swojej ekskluzywnej serii QDVD. Zdecydowanie polecam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Do napisania tej recenzji "zachęciło" mnie zdanie, że William Petersen męczy się teraz głównie w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones