Recenzja filmu

Bezpieczna przystań (2013)
Lasse Hallström
Julianne Hough
Josh Duhamel

To hell with good intentions

Dokładnie tak głosi tytuł jednej z piosenek Mclusky. Ciężko się z takim postawieniem sprawy nie zgodzić. Co nam po dobrych intencjach, jeśli efekty naszych działań wołają o pomstę do nieba.
Dokładnie tak głosi tytuł jednej z piosenek Mclusky. Ciężko się z takim postawieniem sprawy nie zgodzić. Co nam po dobrych intencjach, jeśli efekty naszych działań wołają o pomstę do nieba. Twórcy filmu "Safe Haven" z pewnością owymi dobrymi intencjami dysponowali, chcąc stworzyć melodramat z thrillerem w tle, dodając do tego szczyptę psychologizmu. Na papierze brzmi to całkiem atrakcyjnie, w praktyce postulaty te są realizowane pokracznie, by nie powiedzieć niedołężnie.

Fabuła najnowszego filmu Lasse'a Hallstroma oparta została na książce Nicholasa Sparksa, dokładnie tak jak w przypadku jednego z jego wcześniejszych filmów - "Wciąż ją kocham". Sekwencja otwierająca film posiada iście thrillerowski walor, co może nieco zmylić widza, jednak już po kilku minutach akcja wkracza na właściwe tory melodramatycznej powiastki o samotnym wdowcu (w tej roli Josh Duhamel) z dwójką dzieci, który na swej drodze spotyka młodą, walczącą z demonami przeszłości, acz starającą się rozpocząć nowe życie kobietę (Julianne Hough). I ta historia mogłaby być całkiem nieźle poprowadzona, gdyby nie tak częste popadanie w tandetny symbolizm (zacinające się drzwi – zamknięte serce Alexa) czy taplanie się w banale wykreowanej wizji relacji dwójki bohatera.

Innym elementem, który uderza i nie daje o sobie zapomnieć, jest idylliczności obrazu małego miasteczka na Zachodnim Wybrzeżu, które funkcjonuje jakby poza czasem. W związku z tym zostajemy uraczeni całą stertą komunałów na temat tego, jak pięknie jest chodzić na plażę, łowić ryby, nie przejmować się niczym. Bardziej konwencjonalnego obrazu amerykańskiego wybrzeża nie sposób sobie wyobrazić. Kolejnym kompromitującym aspektem są logiczne nieścisłości, które każdy przeciętny widz bez trudu dostrzeże. Nie wspominając o kompletnie chybionym pomyślę rozwiązania akcji, w którym to świat zmarłych przenika się ze światem żywych za pośrednictwem drugoplanowej postaci Jo, w którą wcieliła się Cobie Smulders, udowadniając, że nie potrafi się odnaleźć poza ekipą HIMYM.

Oczywiście "Bezpieczna przystań" nie składa się z samych wad. Sposób prowadzenia narracji zasługuje na pochwałę ze względu na świetnie wyważoną relację między zawiązaniem akcji a punktem kulminacyjnym. Film ogląda się raczej przyjemnie, reżyser nie dopuszcza do tego, byśmy mogli narzekać na nudę. Dobrym pomysłem jest również wzbogacenie konwencji romansu o wątek kryminalny, co faktycznie nie pozwala odczuć widzowi częstych podczas takich seansów mdłości. Ostatni malutki plus należy się za obsadę, w której znalazły się ładne twarze, co powinno ucieszyć zarówno płeć żeńską, jak i męską.

Podsumowując, ostatnie dzieło Lasse'a Hallstroma należy zaliczyć raczej do produkcji średnio udanych ze względu na przewidywalność wątków oraz typowość postaci. Jakkolwiek, myślę, że fanów "Pamiętnika" czy wspomnianego wyżej "Wciąż ją kocham", film ten może zadowolić estetycznie, a dylematy, z którymi muszą się mierzyć główni bohaterowie, mogą być okazją do wzruszeń i refleksji.  
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones