Recenzja filmu

Blue Valentine (2010)
Derek Cianfrance
Ryan Gosling
Michelle Williams

Miłość w kolorze blue

 "(...) Miłość to nadzieja i rozczarowanie. Miłość to chwila i całe życie. Miłość to lęk i odwaga. Miłość to siła i słabość. (...) Miłość to wszystko i nic". Czym jest miłość, pytał i odpowiadał
 "(...) Miłość to nadzieja i rozczarowanie. Miłość to chwila i całe życie. Miłość to lęk i odwaga. Miłość to siła i słabość. (...) Miłość to wszystko i nic". Czym jest miłość, pytał i odpowiadał sobie Tadeusz Konwicki w książce "Kalendarz i klepsydra". "Miłość nas uskrzydla, miłość to GERONIMO", jak mówił Mel Gibson w filmie "Teoria spisku". Śmiem twierdzić, że miłość od wieków pozostaje tematem najbardziej na topie. Tematem, który cały czas, nieodmiennie elektryzuje nas wszystkich. Dlatego właśnie tak chętnie oglądamy filmy o miłości, komedie romantyczne ze szczęśliwym zakończeniem. Dzięki temu żyjemy choć przez chwilę w bajkowym świecie, czujemy się lepsi, bardziej wyjątkowi. 

W filmie "Blue Valentine" Dereka Cianfrance'a możemy również znaleźć takie wzniosłe i pozytywne emocje. Możemy obserwować młodych ludzi stojących u progu wielkiego uczucia i pozwalających mu się ponieść pomimo niesprzyjających okoliczności. Jednak film ten ma swoja drugą, ciemną stronę. Tym sielskim obrazkom przeciwstawiona jest druga równolegle poprowadzona część. Obserwujemy (na przemian z wyżej wspomnianymi fragmentami) tych samych bohaterów - Deana (Ryan Gosling) i Cindy (Michelle Williams) kilka lat później. Z obopólnej fascynacji nie pozostało zbyt wiele.

Reżyser próbuje dotrzeć do prawdy, które z nich jest za to odpowiedzialne. Czy jest to Dean, nadużywający alkoholu i niemający wielkich aspiracji? Czy może Cindy, która stała się zimna, oschła, wymagająca zbyt wiele od wszystkich wokół? Co jeszcze sprawia, że nadal są razem? Pomimo ciągłych kłótni, pretensji i wzajemnego obwiniania się. Czy to ich mała córeczka Frankie? Czy może pod maską codzienności i rutyny tli się jeszcze coś z tego dawnego, gorącego uczucia? Czy w ogóle kiedykolwiek łączyła ich prawdziwa miłość?

W tym filmie mamy zderzenie dwóch zupełnie różnych rzeczywistości. Tak jakbyśmy oglądali dwie zupełnie inne pary. Różnią się nawet kolorami. Fragmenty "Blue" są ciemniejsze, bardziej stonowane, zaś fragmenty "Valentine" są rozświetlone, barwy są intensywniejsze. Niezaprzeczalnym walorem filmu jest gra aktorska. Ryan Gosling i Michelle Williams tworzą znakomity duet. Ciężar całego przedsięwzięcia spoczął na ich barkach i oboje świetnie poradzili sobie z tym niełatwym zadaniem. Zaprezentowali dojrzałą i przemyślaną grę aktorską, pozbawioną zbędnych ozdobników. Ogląda się ich z podziwem i przyjemnością.

"Blue Valentine" to nie jest film łatwy i przyjemny. Z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu. Ale uważam, że zdecydowanie warto jest robić i oglądać takie filmy. Warto czasem zderzyć się gorzką rzeczywistością, przeżyć szok i doznać swego rodzaju katharsis. Wtedy na pewno łatwiej nam będzie dostrzec i docenić piękno w naszym codziennym życiu.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kino po temat miłości sięga ochoczo i często. Nie ma się co dziwić, rzecz najbardziej zrozumiała pod... czytaj więcej
Fabułę można streścić w kilku zdaniach. Grę aktorską w jednym. Była po prostu rewelacyjna, a Michelle... czytaj więcej
Jak wiele znamy par, które po dłuższym czasie spędzonym razem wciąż nie otrząsnęły się ze wzajemnej... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones