Recenzja filmu

Larry Crowne - uśmiech losu (2011)
Tom Hanks
Tom Hanks
Julia Roberts

Romantyczny czasoumilacz

Nie jestem miłośnikiem romantycznych komedii, ale jest coś, a raczej ktoś, kto zmusił mnie do obejrzenia "Larry'ego Crowne'a". Nie, nie mówię o Julii Roberts, chodzi mi oczywiście o Toma Hanksa!
Nie jestem miłośnikiem romantycznych komedii, ale jest coś, a raczej ktoś, kto zmusił mnie do obejrzenia "Larry'ego Crowne'a". Nie, nie mówię o Julii Roberts, chodzi mi oczywiście o Toma Hanksa! Jeden z najlepszych aktorów w historii światowego kina wcielił się tym razem w potrójną rolę – aktora, reżysera i scenarzysty. Po całkiem udanych "Szaleństwach młodości" to drugi taki przypadek w jego karierze. Co prawda jeszcze trudno nazwać Hanksa wirtuozem reżyserii i scenopisarstwa, ale jest on na pewno na dobrej drodze, by stać się póki co solidnym filmowym rzemieślnikiem.

"Larry Crowne - uśmiech losu" to typowe love story, tyle że z mężczyzną w średnim wieku na życiowym zakręcie w roli głównej. Tytułowy bohater (w tej roli sam Hanks) traci pracę, argumentem do jego zwolnienia staję się brak wyższego wykształcenia. Pojawiają się też poważne problemy finansowe, bo pożyczka zaciągnięta w celu spłacenia byłej żony sama się nie zwróci. Larry'emu nie pozostaje zatem nic innego jak uzupełnić swoje braki edukacyjne i zapisać się do college’u. Tam oczywiście poznaje piękną kobietę, a nawet dwie, które poprzewracają mu w głowie. Historia trąci trochę banałem, a i samo zakończenie zapewne nas nie zaskoczy, aczkolwiek nie zmniejsza to przyjemności z oglądania tegoż filmu.

A przyjemność jest, bo co prawda jest to komedia bardzo sztampowa i do bólu przewidywalna, ale podana w smacznym sosie. Bo czegóż innego moglibyśmy się spodziewać po Hanksie i Julii Roberts (filmowa Pani profesor Tainot) jeśli nie solidnego warsztatu? Perełką w obsadzie jest również jeszcze anonimowa w Hollywood urzekająco piękna Gugu Mbatha-Raw. Swoje 5 groszy dorzucają nieśmiertelny Sulu ze „Star Treka” - George Takei i Cedric the Entertainer. Film ogląda się przyjemnie również z jeszcze jednego powodu. Mianowicie jest on pozbawiony ordynarnego humoru (co często zdarza się w rodzimym kinie), a sceny miłosne ograniczone się do absolutnego minimum.

Przymierzając się do obejrzenia "Larry'ego Crowne'a", nie powinniśmy oczekiwać ambitnego kina, które zapamiętamy na długo. Warto jednak zwrócić uwagę na ten film jeśli szukamy optymistycznego i zabawnego umilacza czasu. Szczególnie wtedy, gdy zamierzamy go spędzić w towarzystwie ukochanej osoby.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Tylko usiąść i gorzko zapłakać - żona odeszła, kredyt na głowie, a do tego zwolnienie z pracy. Większość... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones