Recenzja wyd. DVD filmu

Ojciec chrzestny III (1990)
Francis Ford Coppola
Al Pacino
Diane Keaton

To już jest koniec

Francis Ford Coppola w 1990 roku, po 18 latach od pierwszej części, zrealizował zakończenie historii Michaela Corleone. Zakończenie to po obejrzeniu filmu wydaje się zupełne. Nie pozostawiono
Francis Ford Coppola w 1990 roku, po 18 latach od pierwszej części, zrealizował zakończenie historii Michaela Corleone. Zakończenie to po obejrzeniu filmu wydaje się zupełne. Nie pozostawiono wątpliwości ani znaków zapytania oraz trudno wyobrazić sobie kontynuację. W płaszczyźnie filmowej również minęło wiele lat (mamy rok 1979), w ciągu których życie i pozycja Michaela Corleone bardzo się zmieniły. Kierowana przez niego rodzina unika działalności przestępczej, co jednak jest rzeczą niezwykle trudną. Michael zmienił się tak bardzo, że aktywnie działa na rzecz Kościoła, nie szczędząc mu pieniędzy. Jednak jak się okazuje nie robi tego bezinteresownie. Prestiż filmu podnosi pozostawienie w kilku przypadkach tych samych aktorów, którzy zagrali w latach siedemdziesiątych: Al Pacino jako Michael Corleone, Diane Keaton jako Kay Adams (Corleone), oraz Talia Shire jako Connie Corleone, a także Richard Bright jako Al Negri i co ciekawe 19-letnia wówczas Sofia Coppola jako Mary Corleone (w pierwszych częściach "grała" niemowlę). Był też plan obsadzenia w roli Mary Corleone Winony Ryder. Nie było innych aktorów niż oryginalnie dla pozostałych znaczących postaci. Po prostu z postaci tych zrezygnowano. Film był między innymi nominowany do Oscara w siedmiu kategoriach (nie przyznano mu żadnej statuetki), w tym za najlepszy film. Można tu doszukiwać się swego rodzaju konkurencji filmów gangsterskich, z "Chłopcami z ferajny" w reżyserii M. Scorsese. A gdzie dwóch się bije... korzysta Kevin Costner i jego (świetny, żeby nie było wątpliwości) "Tańczący z wilkami". Samego filmu nie uważam za tak słaby jak to może wynikać z poniższych zdań. O ile dwie pierwsze części jak powszechnie wiadomo, bez specjalnych kontrowersji można określić arcydziełami kina, to w tym filmie było kilka elementów denerwujących i według mnie naiwnych. Jak choćby Vincent Mancini. Andy Garcia w tej roli nie wyróżnia się (jak tu go porównać z Alem Pacino z "jedynki" czy z Robertem De Niro z "dwójki"), ale nie tyle Garcia może lekko irytować w tym filmie, ile sama postać Vincenta - porywczego, głupawego macho, bękarta. On oto ma decydować o losach rodziny Corleone. Następnie Sofia Coppola. Jako Mary jest jeszcze gorsza niż Vincent Mancini (jaka szkoda, że nie wyszło z Winoną Ryder). Chociaż sama postać Mary Corleone jest dla widza atrakcyjna, lepsza niż Vincent Mancini. Anthony Corleone - wnuk Vita Corleone i syn Michaela Corleone. Maminsynek, zostaje wielkim śpiewakiem z widokiem na wielką karierę. Wydziera się, za przeproszeniem, przed publiką, w rajtuzach. Irytujące i naiwne. Mamy tu kręcenie afer kościelnych na światową skalę. Michael Corleone, niegdysiejszy gangster, ma zostać jednym z najbogatszych ludzi świata dzięki fundacji piorącej miliardy w watykańskich finansach. Naiwne. Podobnie jak zamach Joeya Zasy. Przy użyciu helikoptera i kajdanek na klamce zabija 90% bossów nowojorskiej Cosa Nostry. Są i przekręty z faktami. Akcja toczy się w 1979 roku, podczas gdy Paweł VI i Jan Paweł I zmarli już w 1978. Kardynał Lamberto, który został papieżem, jest fikcyjną postacią. Zapewne chodzi o to, żeby nie tworzyć konfliktu z Kościołem, ale to na pewno kolejny minus tego filmu. Nie przekonał mnie nad wyraz "hollywoodzki" w znaczeniu pejoratywnym wątek miłosny kuzynów, wnuków Don Vita. Mary, córka Michaela, i Vincent, nieślubny syn Santina. Poza tym to chyba nie zgadza się oryginałem Puzo, gdyż Lucy Mancini nie mogło mieć dziecka z Santinem (nic tam nie ma na temat ciąży Lucy, a wątek Lucy w Las Vegas jest u Puzo ciągnięty jeszcze długi czas po śmierci Santina). Nieporównywalny z klasycznymi częściami był też klimat. Jedynie początek, czyli standardowo wielkie rodzinne przyjęcie i zdjęcie całej rodziny podczas niego nawiązuje do tego klimatu. Potem już nie ma ani klimatu, ani dialogów. Tak więc scenariusz ma przywary. Było to dodatkowo spotęgowane przez jednoczesne granie wówczas bardziej realistycznych "Chłopców z ferajny". Można byłoby odbierać film trochę inaczej (czyt. bardziej pozytywnie), gdyby był o innych gangsterach. A nie o Corleone. W jednym szeregu z I Ojciec chrzestny (1972) i II drugą częścią za nic w świecie nie można go postawić. Skupiłem się na gorszych stronach filmu, ale, jak zastrzegłem na początku, film mimo wyeksponowanych wad warto obejrzeć, a gdy widziało się części klasyczne, wręcz należałoby to zrobić. Jednak co innego - czy należy go gorąco polecać. Ja tego nie robię.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Filmowa trylogia Francisa Forda Coppoli, zapoczątkowana słynnym obrazem "Ojciec chrzestny" z 1972 roku,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones