Recenzja filmu

Conan Barbarzyńca (1982)
John Milius
Arnold Schwarzenegger
James Earl Jones

Arcydzieło muzyczne największe w historii kina

Wykreowana na kartach powieści Roberta Howarda postać Conana z Cymerii doczekała się w 1982 roku dziś już kultowej kinowej adaptacji swoich przygód. Do globalnego sukcesu obrazu przyczyniły się
Wykreowana na kartach powieści Roberta Howarda postać Conana z Cymerii doczekała się w 1982 roku dziś już kultowej kinowej adaptacji swoich przygód. Do globalnego sukcesu obrazu przyczyniły się legendarna kreacja Arnolda Schwarzeneggera, epickie odwzorowanie wykreowanego przez pisarza świata fantasy oraz przede wszystkim wspaniała partytura Basila Poledourisa. Muzyka z "Conana Barbarzyńcy" stała się klasykiem, wybitnym arcydziełem szanowanym przez każde pokolenia słuchaczy nie tylko muzyki filmowej, lecz także wszelakich melomanów. Jednocześnie jest to dzieło życia kompozytora i właśnie dzięki tej partyturze jego nazwisko zapisało się złotymi zgłoskami w historii muzyki filmowej. Partytura z "Conana Barbarzyńcy" oczarowuje słuchacza: pięknymi tematami, melodyjnością, rozmachem, i co najważniejsze: włożonym w nią sercem. Poledouris napisał do "Conana" porażającą ilość głównych, jak i pobocznych tematów, z których każdy jest bezdyskusyjnie genialny. Muzyka pełna jest przepychu i bogactwa dźwiękowego, imponujące są kunsztowne orkiestracje, zachwyca finezja w prowadzeniu chóru i orkiestry. Poledouris, idąc w ślady muzyków ze Złotej Ery Hollywood, popełnił muzykę epicką i monumentalną w każdym takcie, w każdej nucie. Każdy element partytury jest dopracowany do perfekcji: potężne partie chóralne, poruszająca, romantyczna liryka i oczywiście pompatyczna akcja. Płytę otwiera spektakularny „Anvil of Crom” prowadzony przez fascynujące rogi i potężne kotły. Przytłacza potęga brzmieniowa, gdyż utwór ten Poledouris rozpisał aż na 24 waltornie! Najpiękniejszym momentem tej kompozycji jest pełen szlachetności i obdarzony nutką liryzmu temat "Conana" wykonany przez pełną sekcję smyczkową. Ilustrujący rewelacyjnie zrealizowaną i sfotografowaną scenę napaści mrocznych jeźdźców na wioskę głównego bohatera „Riddle of Steel/Riders of Doom” jest znakomitym przykładem na to, z jakim wyczuciem i mistrzowską precyzją Basil podchodzi do każdej ilustrowanej sceny. Majestatycznie brzmiące wykonanie lirycznego tematu filmu przez pulsujące instrumenty dęte drewniane przechodzi w chóralny, porywający swą gigantyczną mocą temat jeźdźców zagłady. Imponuje potęga i siła chóru, do czasu „Duel of The Fates” Williamsa i „Neodammerung” Davisa nie pojawiła się w kinie kompozycja mogąca się równać ze skalą dokonania Poledourisa. Chór i orkiestra osiągają wyżyn, bardziej spektakularne już być nie mogą, a utwór sam w sobie jest jedną z najbardziej monumentalnych kompozycji w historii kina. Warto bliżej przyjrzeć się niewątpliwej wizytówce tej muzyki, jaką są chóry. Doprawdy nie wiem, jakimi słowami Poledouris musiał natchnąć śpiewaków z Santa Cecillia, aby osiągnęli swoimi głosami takie piękno i dostojeństwo. Epickie wykorzystanie ludzkich głosów stawia dzieło kompozytora na równi z najwspanialszymi dokonaniami muzyki klasycznej! W żadnym stopniu pod tym względem Conan nie ustępuje słynnej „Carmina Burana” Orffa czy też „Dies Irae” Verdiego. Chóry w Conanie są przepotężne w proporcjach, a siła i maestria wykonania przyprawia o zawrót głowy! Chóralny motyw z „Riddle of Steel/Riders of Doom” pojawia się również w opisującym finałową bitwę, niesamowitym w rozmiarach „Battle of the Mounds” charakteryzującym się potężną sekcją blaszaną oraz znakomitym wykorzystaniem różnorakich perkusjonaliów. Świetne wrażenie w wyżej wymienionej kompozycji robi też budująca się partia na „drapiące” smyczki i tamburyna, czym Poledouris osiąga absolut w połączeniu z obrazem, gdy kamera ukazuje nadciągających w stronę kurhanów rycerzy Thulsy Dooma. Rozstrzygającym pojedynkom towarzyszy także dramatyczny „Death of Rexor” wprowadzający bardzo emocjonalny chór z „Gift of Fury”. Od połowy utwór ilustruje scenę zakradania się bohatera na Górę Mocy, w fenomenalny sposób budując napięcie kobiecymi partiami wokalnymi. Chór równie znakomicie spełnia swoje zadanie, jeśli chodzi o kreowanie atmosfery suspensu i tajemniczości jak, np. w lirycznym „Gift of Fury” opisującym śmierć matki Conana. Lamentujące męskie partie z pojawiającymi się w tle żeńskimi głosami znakomicie zazębiają się z smyczkami grającymi mroczny, wypełniony głębokim smutkiem i żalem motyw. Znakomite. Bardziej skoczny, choć nadal heroiczny motyw chóralny pojawia się w „The Kitchen/The Orgy” śpiewany przez potężne męskie głosy wraz z wtórującymi im ekspresowymi smyczkami. Od połowy utwór całkowicie zmienia charakter na wspaniały walc, znakomicie prowadzony przez dęciaki oraz smyczki, a upiększony przez tamburyna i dzwonki. Niezwykle dumny w brzmieniu jest utrzymany w marszowym rytmie „Wheel of Pain”. Kompozytor osiągnął tym utworem niesamowite emocje, ponieważ słuchając go, mamy wrażenie dzielenia męki i trudu pracy na kole bólu wraz z głównym bohaterem. Znakomicie swoją obecność zaznaczają muskularnie brzmiące trąbki i waltornie, a w końcówce ten pełen uderzeń w kotły i metal utwór zamienia się w pieśń pochwalną na cześć głównego bohatera, gdy kompozytor intonuje potężne fanfary. Niewątpliwym hołdem dla Miklósa Rózsy jest brawurowy „Mountain of Power Procession” z pierwszoplanowymi puzonami. Jest to pełen ukrytej fascynacji religijnej, procesyjny marsz kojarzący się nieodmiennie z tego typu paradną muzyką pisaną przez wspomnianego Węgra. Jednakże "Conan Barbarzyńca" to nie tylko muzyka akcji i wzniosłe chóralne przyśpiewy. Kompozycja Basila Poledourisa jest także znakomitą wizytówką pięknej orkiestrowej muzyki liryczno - melancholijnej. Przykładem jest znakomity „Funeral Pyre” ukazujący niezwykłe piękno drzemiące w sekcji smyczkowej, której siła emocjonalna przywodzi na myśl prace Ennio Morricone. Jakże cudowny jest „Recovery” ilustrujący pamiętną scenę uratowania głównego bohatera przed śmiercią na drzewie żalu. Jest to niezwykle szlachetne, chwytające za serce wykonanie tematu "Conana" w całej jego krasie przez solowy obój z wtórującą mu sekcją smyczkową i żeńskim chórem w tle. Niewątpliwie najcieplejszym utworem na płycie jest ubarwiony dzwonkami, tamburynami i trójkątami „Theology/Civilization” ujmujący przepięknym tematem rozmowy głównego bohatera z jego kompanem przechodzącym w epicki, bezapelacyjnie najlepszy w muzyce filmowej temat podróży, zaintonowany przez pełną sekcję smyczek. Melodia ta porusza serce i dusze, pozwala płynąć wraz z nutami i sprawia niezapomnianymi sceny z biegnącymi przez krainy bohaterami. Chwytający za serce charakter ma również „The Leaving/The Search” ze znakomitym, pełnym smutku, żalu i ukrytej nadziei tematem osamotnienia i opuszczenia. Oczywiście film fantasy nie może obejść się bez pięknego motywu miłosnego. I tu nie jest inaczej. Poledouris obok heroizmu i bohaterstwa znalazł też miejsce dla poruszającego, zdającego się płynąć prosto z serca „Love Theme”. Temat miłosny, wykonany przez sekcję smyczkową i delikatnie prezentujący temat "Conana" obój pełen jest idealizmu, jednak nie sposób nie odnieść wrażenia tragizmu miłości płynącej w nutach tej kompozycji. Fascynujący i imponujący jest pełen mistycyzmu „Atlantean Sword” ukazujący talent kompozytora w wykorzystaniu orkiestry do ukazania atmosfery tajemniczości sceny, w której główny bohater odnajduje miecz swoich przodków. Słuchając pełen suspensu, towarzyszący scenie z ukrzyżowanym Conanem „The Tree of Woe”, wręcz czujemy ból i palące słońce pustyni, które nieomal zabija bohatera. Ukojenie przychodzi w finale wraz z tematem podróży, który zwiastuje nadchodzącego z pomocą Subotaia. Swoje arcydzieło Poledouris kończy pięknym „Orphans of Doom/The Awakening”, pełnym intymności i żalu. Oglądając dzieło Miliusa, nie sposób nie poczuć łzy w oku, gdy w finale filmu ze szczytu góry mocy Conan upuszcza złamany miecz... Poruszająca w brzmieniu harfa, dęte drewniane i usypiające piękno subtelnych kobiecych głosów tworzą magiczną atmosferę ostatniego utworu na płycie. Czujemy szczery żal, gdy zdajemy sobie sprawę, że słuchamy ostatnie takty tej rewelacyjnej muzyki. Poledouris nie pozostaje dłużny innym kompozytorom piszącym muzykę do wielkich filmów fantasy i w zbliżony do nich sposób kończy swoje dzieło potężnymi uderzeniami kotłów. Nie ulega wątpliwości, że "Conan Barbarzyńca" to genialne, wybitne arcydzieło muzyczne, które porównać można tylko do największych pereł Golden Age'u, a stawiać można na równi z dokonaniami muzyków klasycznych. Kompozycja ta jest niezwykle monumentalna i napisana na tak ogromną skalę, że żadna do tej pory praca muzyczna do filmu nie jest w stanie dorównać jej w jakikolwiek sposób. W każdym utworze, gdzie niemal wszystkie budowane są na zasadzie oddzielnych tematów, wychodzi na jaw przelana przez kompozytora potężna nuta magii średniowiecza i niezwykłej epiki. W tej muzyce znajdziemy wszystko: od pełnej, ogromnej orkiestry, poprzez wspaniałe fanfary, monumentalne tematy, spektakularne śpiewy chóralne aż po znakomity materiał liryczno - melancholijny. Brawa należą się także rzymskiej Radio Symphony, a zwłaszcza chórowi Santa Cecillia za ich znakomite, pełne energii wykonanie. Nawet mistrz Jerry Goldsmith oddaje pokłon tej kompozycji, rozpoczynając swoje słynne "The Dream" z "Pamięci Absolutnej" niemal identycznie jak Basil "Anvil of Crom". Dla mnie osobiście, murowany i niepodważalny lider do miana muzyki filmowej wszech czasów. Ocena: 6/6 Michał Turkowski.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Conan Barbarzyńca" to niekwestionowany klasyk gatunku określanego mianem heroic fantasy. To także tytuł,... czytaj więcej
Arnold Alois jako aktor kwalifikuje się mniej więcej tam, gdzie ekspresja Stevena Seagala, uroda Steve'a... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones