Fabuła gry była całkiem niezła, to fakt.
Ale sama postać Cormaca. o matko...
Tak mnie ten gościu denerwował że szok. Nie ma tej charyzmy co Kenway.
Nie mogłem tego Cormaca zdzierżyć.
Ogółem miejscówka w jakiej rozgrywa się gra słyszałem, że posępny klimat bo wszystko w śniegu. No mnie kupiło. Lubię takie zimowe klimaty, więc miejscówki dla mnie były całkiem dobre. W szczególności najlepsze miejsca to te gdzie były zatopione skute lodem wraki statków.
Panowała tam genialna cisza przerywana poskrzypywaniem i trzeszczeniem starych desek. Mega miejscówki.
Pozostałe miejsca, wioski, miasteczka itp też wypadały całkiem porządnie.
Ale muszę się tu przyczepić do karczm. A konkretnie do ich odbijania.
Rodem jak z Black Flaga mieliśmy krótką bójkę. Ok brzmi spoko.
Ale tego czego nie było w BF to finishery, czy to na stole, czy na krześle, beczce. Wszystko spoko. Taaa. byłoby spoko, gdyby nie debilna kamera, która zawsze przy finisherze zjeżdżała gdzieś kurna w bok i gó.wno było widać.
To po co projektować cały finisher, skoro kamera wtenczas i tak woli pokazać jakieś h.ujstwo gdzieś z boku.
Denerwowały mnie też odnajdywanie skarbów.
Dawno nie grałem w BF, ale tam odnajdywanie skarbów było prostsze. Tutaj ? o matkoo. Mam mapę, koordynaty niby są. ale wbijam na większą wyspę i nie wiadomo gdzie to jest... Mogę sobie próbować szukać na mapie konkretnego koordynatu, ale to tyle dawało co nic.
Wkońcu z nerwów przestałem tego dziadostwa szukać.

Ogółem takie mocne 7/10 gdyby nie Cormac. przez niego dam 6