PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=744231}
6,5 3 352
oceny
6,5 10 1 3352
Mass Effect: Andromeda
powrót do forum gry Mass Effect: Andromeda

Witam wszystkich. Na wstępie muszę zaznaczyć kilka rzeczy. Uniwersum Mass Effecta jest bliskie mojemu sercu. Nie uważam się za alfę i omegę jeśli chodzi o lore, ale Trylogię przeszedłem kilka razy i przeczytałem parę książek i komiksów. Nie wiem jakiego to ze mnie robi fana, ale Mass Effect znaczy dla mnie więcej niż każde inne uniwersum, filmowe czy to z gier. Andromedę ogrywałem na wersji PS4, ukończyłem ją na 96% co przełożyło się na 87 godzin grania. Początkowo zamierzałem napisać bardzo długi, 5-6 stronicowy tekst, ale uznałem, że taka forma byłaby męcząca zarówno dla czytelnika jak i dla mnie. Wobec tego postanowiłem sprowadzić wszystko do plusów i minusów wraz z dołączonymi do nich komentarzami. A więc, zaczynam.

Plusy:
- Misje lojalnościowe – Mimo, że wypadają gorzej niż te z ME2 to i tak potrafią bawić, głównie dlatego, że ktoś włożył w nie swoją pracę i zaangażowanie. Nie podoba mi się, że żeby do nich dojść trzeba wykonać serię zadań fedexowych, ale przymykam na to oko, bo są one znacznie lepiej napisane, wyreżyserowane i przede wszystkim dzieją się w specjalnie przygotowanych do tego lokacjach. Nie widać tutaj lenistwa ze strony BioWare.
- Towarzysze (Drack, Peebee, Jaal) – Ta trójka jest bardzo dobrze napisana, można ich polubić i zainteresować się historiami. Drack to mój ulubieniec, ale Jaala uważam za najbardziej interesującego. Peebee to wulkan energii i to pomimo wyglądu jak Shrek.
- Tempest – Bardzo mi się podobało, że statek żyje swoim życiem i nasi towarzysze prowadzą rozmowy między sobą, mają swój własny komunikator, przemieszczają się po pokładzie, a nie stoją cały czas w jednym miejscu. Sam projekt Tempest, chociaż przypomina Normandię to odpowiada mi ze względu na wymiary. Wszędzie jest blisko, nie trzeba dużo biegać.
- Walka i rozwój postaci – Faktycznie jeden z najmocniejszych punktów Andromedy o którym wypowiadali się recenzenci. Wynika to przede wszystkim z tego, że widać tu faktyczny progres w porównaniu z poprzednimi grami. Plecak odrzutowy sprawił, że walka rozszerzyła się w pionie i poziomie. System rozwoju bohatera jest bardzo dobry i można go dopasować do swojego stylu grania. Ja dla przykładu przeszedłem grę wykorzystując tylko 3 umiejętności aktywne i resztę punktów inwestowałem w pasywne. Grało mi się bardzo dobrze. Mogę mieć zarzut tylko do dostępnych broni. Korzystałem tylko z tych z Drogi Mlecznej, bo żadna z Helejosa czy Porzuconych mi nie odpowiadała. Ale problem leży po mojej stronie, nie gry, więc nie traktuje tego jako wadę.
- Angarowie – Pomijając ich wygląd, który jest przezabawny (mogli się lepiej postarać) uważam ich za interesującą nową rasę, która w niczym nie ustępuje tym, które już znamy i kochamy. Świetnie wypada ich uczuciowe podejście do życia, czego najlepszym przykładem jest Jaal, który dzięki temu staje się wiarygodny i realistycznym bohaterem, który potrafi się złościć, płakać, mieć doła. Super tez wypada to, że wierzą w reinkarnacje, wielodzietność i to, że w ich raju (Aya) można mieszkać tylko przez kilka lat, a potem trzeba zrobić miejsce innym.
- Nexus – Podobała mi się nasza Cytadela 2.0.
- Romanse – Kuleją tak jak kulały w każdej części, ale tutaj wyszło o tyle zabawnie, że moja bohaterka miała romans z trzema postaciami, które o sobie nie wiedzą (Peebee, dziennikarka Keri (czy jak jej tam było) i Reyes). Nawet dostałem za to trofeum w grze!

Plusy/Minusy:
- Wątek główny – Ani ziębi, ani grzeje. Mam wrażenie, że to taki soft reboot Trylogii, gdzie pewne rzeczy się powtarzają, a inne są zupełnie nowe. Wątek ten jest krótki i tylko momentami satysfakcjonujący. Główny zły wypada może lepiej niż Koryfeusz z Inkwizycji, ale i tak ciężko mi było brać zagrożenie z jego strony na poważnie. Boli powtarzalność i brak dobrej narracji w wielu miejscach. Zdecydowanie lepiej wypada sama Inicjatywa i problemy z którymi przyszło jej się zmagać. Wątek Porzuconych jest taki sobie, fajniej wypada ten z zaginionymi Arkami i tajemniczym Dobroczyńcą. Zakończenie podobało mi się jako misja (przez większość czasu brakowało mi tej efektowności, a tutaj zostałem nią w końcu uraczony), ale jako podsumowanie gry nie bardzo. Ewidentnie gra nastawiona na kontynuacje.
- Ryder – Grałem kobietą i przez pierwsze kilkanaście godzin grania uważałem tę postać za pozbawioną charyzmy osobę, która nawet nie ma startu do Shepard. I po skończeniu gry też tak uważam, ale muszę jej oddać, że wraz z rozwojem fabuły nabiera ona charakteru. Nie ma tego niesamowitego kopa co Shepard, ale czyni to Pionierkę kim innym. Pod koniec nawet ją polubiłem.
- Towarzysz (Vetra) i załoga Tempest – Załoga jak załoga. Polubiłem tylko Lexi, ale nie mam z pozostałymi większego problemu. Spełniają swoje zadanie. Vetra natomiast nie okazała się dla mnie ani interesująca, ani jakoś specjalnie nudna. Podoba mi się jej relacja z siostrą, ale w zasadzie niczego poza nią nie oferuje.
- SAM – Użyteczności nie można mu zarzucić, ale nie podoba mi się, że jest główną osią fabuły, która rozwiązuje za nas wszystkie problemy i sprawia, że jesteśmy wyjątkowi. Mnie osobiście rozmowy z nim strasznie nudziły i tęskniłem za EDI.
- System dialogowy – Mogę powiedzieć, że jest lepszy niż w Inkiwzycji, ale jeśli chodzi o poprzednie części ME to nie ma do niego startu. Niektórzy uważają, że system idealista/renegat jest przestarzały i ograniczający rozgrywkę, ale ja osobiście za nim tęskniłem przez całą grę. Niejednokrotnie zdarzało się, że nie chciałem wybrać żadnej z 4 opcji w Andromedzie. Brakowało mi też możliwości grania kimś kto się w tańcu nie pierdzieli i potrafi przywalić/przestraszyć zamiast bawić w rozmowy. Nie mniej, uważam, że system dialogowy spełnił swoje zadanie i na upartego można wykreować Ryder taką jaką chcemy, żeby była.
- Dialogi i statyczne rozmowy – Poziom jest bardzo rożny w przypadku dialogów. Do niektórych z nich się naprawdę przyłożono, a inne napisano na szybko bez większego zastanowienia. Najbardziej mnie jednak boli ich reżyseria. Jest ona strasznie nierówna. Niektóre cutscenki są bardzo dobrze zmajstrowane, w innych widać okropne lenistwo ze strony BioWare. Nie wiem dlaczego od czasu ME3, przez Inkwizycje aż do Andromedy idą w stronę statycznych rozmów z NPC, kiedy nie mamy „shot reverse shot”, tylko stoimy w miejscu i patrzmy cały czas na naszego rozmówcę. To sprawia, że często ciężko mi było utrzymać uwagę na dialogu, tylko wzrok uciekał gdzieś na bok za ekran telewizora, podziewając ściany i meble. Nie pomaga też fakt, że NPC są koszmarnie animowani. I nie mam tutaj na myśli tego, że mają pokraczne twarze, a to, że stoją jak słup soli i nie gestykulują. Brak w nich życia.
- Kreator postaci – Jest fatalny, ale jakimś cudem udało mi się stworzyć ładną bohaterkę, czego na przykład nie byłem w stanie zrobić w Inkwizycji.

Minusy:
- Zadania poboczne – Nawet jeśli wśród nich można znaleźć ciekawe, przypieczętowane solidnymi wyborami (np. zatrzymany Turianin, babka chora na jakąś zarazę, kolaboracja z Kettami) to fedexowy charakter i brak jakiejkolwiek inwencji twórczej ze strony BioWare był niczym drzazga w oku. Odnoszę wrażenie, że większość z nich została napisana na kolanie i nikt nie zastanawiał się czy są one w ogóle interesujące. Postawiono nie na jakość, a na ilość. Jeśli doda się do tego katastrofalny system poruszania się po kosmosie i nieciekawych lokacjach to nie wiele trzeba, żeby zamiast zabawy zaczęło się pojawiać znużenie i złość. W większości przypadków nie czerpałem z nich żadnej satysfakcji. Ryder okazała się być dziewczyną na posyłki, która z niewiadomych powodów zgadza się na dosłownie wszystko, a nikt nie ma tyle powściągliwości czy dobrego smaku, żeby nie zawracać głowy istotnej dla Inicjatywy osoby największymi pierdołami jakie mogą przyjść do głowy. Za skanowanie minerałów oraz fauny i flory nagrodą było po 200 kredytów (czułem się jakby ktoś dał mi w twarzy) a ratowanie członków rodziny czy przynoszenie informacji z domu stojącego 15 metrów dalej wywoływało u mnie odruchy wymiotne.
- Porzuceni – Nasi Proteanie 2.0 mieli tendencje do budowania nieciekawych i irytujących struktur, które nie różnią się od siebie prawie niczym. Od samej kolorystyki do powtarzalności budowli, gdzie panują najróżniejsze figury geometryczne. Jeśli aktywujemy jedną kryptę to tak jakbyśmy aktywowali wszystkie. Wszystko działa według tego samego schematu wobec czego nawet Ryder po jakimś czasie przestaje się ekscytować tajemniczą technologią, tylko stwierdza, że to kolejne ruiny i trzeba je aktywować ułożeniem sudoku. Tak samo prezentuje się walka z Architektami. Jak już zauważyłem schemat to przestałem się dobrze bawić.
- Eksploracja – Zrobić grę z otwartym światem nie jest łatwo i niestety BioWare poległo na całej linii. Lokacje, może i ładne, są puste, przypominające scenografię z tanich filmów science fiction. Żeby czymś je wypełnić nawalono bez sensu miliona zadań pobocznych napisanych na kolanie, zupełnie niepotrzebne wydobywanie minerałów, obozy przeciwników, które omija się szerokim łukiem. Nawet jeśli starają się fabularnie uzasadnić „biedę” na planetach to w żaden sposób nie sprawiają, że bawię się dzięki temu lepiej.
- Eksploracja kosmosu – Mam tutaj na myśli poruszanie się po mapie gwiezdnej. Nie wiem kto wymyślił, żeby każdy lot do planety czy układu był poprzedzony krótką, 10-15 sekundową animacją, ale mam nadzieję, że ktoś mu posypie rany solą. Boli i ściska człowieka w środku kiedy chcę przeskanować każdą planetę i musi tracić czas bez możliwości pominięcia animacji (ponoć mają to naprawić w patchu, ale grę już skończyłem i uważam to za jedną z wad). I wobec tego, że gra toczy się raptem na kilku planetach każde skanowanie układu nie wywołuje uczucia „może znajdę jakąś misje” jak w ME2. Odkrywane przez nas anomalie to jakiś nieśmieszny żart (burze, rowy, wulkany) i nagroda za to jest nieproporcjonalna do męczarni, którą przechodziłem.
- Towarzysze (Cora, Liam) – Nie sądziłem, że kiedykolwiek doczekam się nudniejszej i bardziej bezpłciowej postaci niż Jacob z ME2. Pojawiła się jednak Cora, która ma mniej charyzmy niż stary toster i nudzi bardziej niż ksiądz podczas kazania. Jeśli okaże się faktycznie córką lub rodziną Jacka Harpera będę niepocieszony. Szczytem do trumny było dla mnie kiedy zdecydowała się założyć ogródek. Liama nie polubiłem ponieważ nie śmieszą mnie w ogóle jego suchary i ogólna głupota, przez którą nie uważam go za dobrego sojusznika. Można być optymistą i chcieć dobrze dla świata, ale trzeba wykazywać chociaż trochę inteligencji. A pod względem bycia zabawnym Drack kładzie go na łopatki. Żałuję, że nie było wyboru rodem z ME1, gdzie któreś z nich trzeba było poświęcić. Wtedy spytałbym się, czy nie można dorzucić drugiego gratis.
- Stara, nowa galaktyka – W materiałach promocyjnych oferowano mi zupełnie nowy i niezbadany świat. Po skończeniu gry mam wrażenie, że gdyby nie zamknięta furtka w postaci słabego zakończenia ME3 akcja równie dobrze mogłaby się dziać w naszej galaktyce. Poza latającymi robalami wszystko inne już gdzieś kiedyś widziałem i nie czułem, żebym faktycznie badał nieznane nikomu miejsce. Bohaterowie podniecają się widokami, a ja uważam, że w Drodze Mlecznej tez by je znaleźli. Są 4 typy zwierząt, które na każdej z planet mają swoje odpowiedniki różniące się zaledwie kolorami. Wprowadzenie tylko dwóch nowych ras przy takiej skali jaką oferuję gra jest żałosny, nawet jeśli próbowali dorobić do tego wytłumaczenie w postaci tła fabularnego.
- Menu główne i crafting – Nie mam pojęcia czy kiedyś Mass Effect doczeka się dobrego dziennika zadań. Wiem tyle, że teraz dostaliśmy jego najgorsze wydanie. System craftingu jest słaby i nieczytelny. Idzie się do niego przyzwyczaić dopiero po jakimś czasie. Ekwipunek to bałagan, który bardzo szybko się zapełnia i trzeba często wracać do niego w celu posprzątania. Wiem, że to zabrzmi jak problem pierwszego świata, ale mapa powinna być o wiele przystępniejsza. Na konsoli trzeba klikać dwa razy, żeby do niej wejść i potem dwa razy, żeby z niej wyjść. Kiedy wchodzi się do niej 500-600 razy na całą grę wypadałoby, żeby była przystępniejsza.
- Bugi i problemy techniczne – Do animacji twarzy szybko się przyzwyczaiłem i tak bardzo mi ona nie przeszkadzała po jakimś czasie. Jest ona moim zdaniem najmniejszym problemem tego jak Andromeda jest niedorobiona. O ile bawi mnie sklonowanie Dracków na Tempest czy katapultujacy się z Nomada towarzysze, którzy wystrzeliwani są w kosmos, o tyle spadanie pod pokład Tempesta, gliche niszczące imersje cutscenki czy to, że questy się bugują i bez restartu konsoli lub wczytania sava nie można skończyć misji to coś, czemu trzeba było zapobiec przed wypuszczeniem gry.

Podsumowując Mass Effect: Andromeda jest dla mnie grą średnią, która nie dorasta do pięt Trylogii. Ma całą masę problemów związanych z mechanikami gry i nie do końca wynagradza w wątku głównym, a już na pewno w zadaniach pobocznych. Jednakże cały czas gdzieś tam jest stary, dobry Mass Effect, tylko trzeba się wcielić w Pioniera, żeby go odnaleźć. Z mojej strony Andromeda dostaje ocenę 6+/10. Jest rozczarowaniem, którego spodziewałem się od zakończenia Inkwizycji i materiałów promocyjnych. Chciałbym wierzyć, że BioWare wyciągnie wnioski, ale wiem, że tego nie zrobi. Nie z otwartymi światami w grze przez którą cierpi narracja.

PS. Nie grałem w multiplayer, bo mnie nie interesuje.

Skaza

Witam,
wczoraj w nocy po 90h batalii ukończyłem grę. Muszę przyznać, że moje odczucia są bardzo zbliżone do twoich. Aż trudno uwierzyć, że tak spartaczyli grę, a mieli tyle czasu.
Co mnie urzekło, to zdecydowanie oprawa video, stworzyli naprawdę piękny świat, planety są zrobione świetnie, jest na co popatrzeć. Muzyki nie ma praktycznie wcale, co jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe; kiedy tworzy się tak duże pole do eksploracji to aż się prosi by podczas podróży coś nam w tle brzdękało. Podobnie było w DA:I...totalne cisza. Jak już jestem przy eksploracji, to powiem tak, zawsze zaczynam grę od zajrzenia w każdy kąt, wymaksowania postaci itp., co w przypadku Andromedy kompletnie się nie sprawdziło. Po 3 dniach wykonywania kolejnego nudnego, nic nie wnoszącego do fabuły zadania, odstawiłem grę na kilka dni; byłem tak znużony, że nie miałem ochoty na dalsze poznawania zakamarków danej planety. Nuda. Zadań tego typu to 80% gry jak nie więcej. Jak wspomniałeś, niektóre są ciekawe, bo takie się zdarzają, ale większość podejrzewam została napisana podczas posiedzenia w kiblu; poszli w ilość nie jakość, szkoda.
Misje lojalnościowe.. do dzisiaj pamiętam, niektóre zdania z trylogii, w przypadku Andromedy, mimo że jestem świeżo po ukończeniu, to nie utkwiło mi nic szczególnego. Jakieś tam były, ale dupy mi nie urwało. Zamiast tworzyć ponad 200 beznadziejnie nudnych zadań, można było bardziej przyłożyć się, do 'napisania' ciekawych towarzyszy, z charakterem, stworzyć ciekawe historie. Mam podobne odczucie, że trójce (Jaal, Drack, Peebee) zostało poświęcone więcej czasu, bo dają radę; zamiennie towarzyszyli przez całą grę.
System walki to zdecydowanie atut Andromedy, zrobione są świetnie. Grałem biotykiem na ataki z bliska, coś pięknego.
Strona techniczna; grałem w wersję na PC. Pomijając hejt internetowy odnoście koślawej mimiki twarzy, to uważam że temat jest rozdmuchany niepotrzebnie. Jakbym o tym nie usłyszał, to pewnie nawet bym nie zwrócił na to uwagi. Może z 2-3 razy Sara zagryzła dziwnie zęby przez co wyglądała komicznie. Bardziej mnie irytowały problemy z zapisami gry; nie mogłem odczytać większości zapisów wykonywanych ręcznie, dlaczego? Nie mam pojęcia.
Powiem tak, gra nie jest zła. No właśnie, kluczowe słowo 'niezła'. Nie doświadczyłem tutaj nic co by mnie skusiło to zagrania ponownie. Będę co jakiś czas sięgał ponownie do pierwszych części, póki co Andromedę uważam za średniaka, wątpię by jakikolwiek dodatek zmienił coś w tej kwestii.
Nie wiem czego nie mogę ocenić gry. Ode mnie 6+.

ocenił(a) grę na 5
Skaza

O dziwo wylistowałeś to bardzo umiejętnie i trafiłeś w punkty idealnie więc nie sposób się ze wszystkim zgodzić! ;>
(dodałabym jeszcze powtarzalność modeli NPCów - wszystkie Asari to ta sama twarz, randomowy generator tatuaży i smutek..)

Co do multiplayera to Ci oszczędzę - mam na liczniku jakiś 40h i.... kilkanaście crashy do pulpitu (internety mówią, że to znany i powtarzalny problem więc dlaczego to robisz Bioware?).
System niewiele się zmienił oprócz tego, że zamiast 10 fal jest ich 7, ale oprócz nowej misji z nadawaniem sygnału reszta jest tym co znamy z ME3 - przynieś item, zabij cel, hakuj, przeżyj.
Rakietowy plecak to najlepsza rzecz jaka się przytrafiła w Androbiedzie i uprzyjemnia rozgrywkę, ale to za mało na okropnie brzydkie lobby multi i źle rozplanowany cały panel twojej postaci.

Overall gra rozczarowuje na wszystkich frontach.

ocenił(a) grę na 5
Skaza

Bioware chyba zapomniało który mamy rok - 2017. Takie śmieciowe questy jak przeskanuj, znajdź, zabij wszystko oczywiście z gps na mapie - to wszystko odeszło do lamusa jeśli chcemy mówić o grach AAA. Mistrzowsko zrobił to WIedźmin 3 jeśli chodzi o zadania poboczne. Nie wiem na co oni liczyli..

ocenił(a) grę na 8
Skaza

Chociaż nie zgadzam się ze wszystkim, to jednak czytając twoją recenzję jestem pewna, że graliśmy w tę samą grę. Czytałam już kilka innych (nie z filmwebu), gdzie stukałam się w głowę, bo miałam wrażenie, że recenzent albo mówił o innej grze, albo ME:A zaledwie liznął, co jest jakimś nieporozumieniem przy pisaniu oficjalnych recenzji (w sensie, że na strony poświęcone grom).
Sama jestem przeogromnym fanem serii. Co prawda komiksów nie czytałam, ale samą trylogię przechodziłam z 50 razy, co wcale nie byłoby taką przesadą. Trylogię znam na wylot. Andromeda na początku mocno mnie wbiła w fotel, później trochę przynudziła, w końcu miałam myśli: "ja mam ją niby przejść kilka razy?". Ostatecznie, oczywiście, skończyło się tak, że właśnie skończyłam ją po raz czwarty. Mam po prostu słabość do gier BW, zawsze mi się podobają i mam myśli: "o, to zostało lepiej zrobione", "to im wyszło super". Przy Andromedzie miałam ich mnóstwo. Romanse na plus, bo jedna gra dała tyle interakcji ile cała trylogia. Walka też. I uwaga... główny bohater poniekąd też. Chociaż nikt nie pobije Shepa, to jednak Ryder został świetnie zrobiony - mam na myśli transformację. W końcu gdy gramy Shepardem, to on już jest kimś. Już swoje przeszedł. Ryder nie. Jest lekko pogubiony, gdy nagle dostaje dowództwo. Może nie traktować niczego poważnie albo być nadętym jak balon. Brakowało mi co prawda, jak tobie, możliwości strzelenia do kogoś zamiast rozmowy, ale usprawiedliwienie można znaleźć w tym, że Shep był Widmem, mógł wszystko.
Jak zwykle gratuluję poczucia humoru twórcom, bo niektóre rozmowy to ten sam poziom co w trylogii (albo raczej dylogii, bo jedynka akurat była dosyć drętwa). Co do misji pobocznych - faktycznie, niektóre to zwyczajne zapychacze, ale przecież można ich nie robić. W trylogii też zdarzało mi się nudzić podczas nich.

Tak na koniec, do każdego kto to przeczyta: ja nie twierdzę, że każdemu gra musi się podobać, ale jaki jest sens w mówieniu, że Andromeda nie umywa się do trylogii skoro to tylko jedna gra? Oczywiście, każda część trylogii jest świetna, ale ich siłą jest właśnie to, że są trzy! Dla mnie największą miarą w ocenie gry nie jest grafika, fabuła, akcja etc. tylko to, czy świetnie się przy niej bawiłam. I wiecie co? Tak właśnie było w przypadku Andromedy. Cieszę się, że znowu mogłam zanurzyć się w uniwersum ME. Tak samo jako fan Star Warsów cieszę się z każdej nowej części filmu, bo to wciąż SW. Nie takie samo jak było, ale nic nigdy takie nie jest.

ocenił(a) grę na 7
historyczna

Ludzie hejtują Andromedę, nie dostrzegając chyba, że powiela ona wiele wad trylogi Sheparda. Ale dla mnie to jest właśnie wielkośc tej serii: pomimo tych wszystkich niedoróbek i rzeczy, które powinny być zrobione lepiej, mass Effect i wciąga i nie puszcza aż do konca

CommanderShepard

To raczej ty zapomniałeś, że od premiery ostatniej części trylogii minęło 5 lat i trzeci Wiedźmin zdążył w tym czasie wyjść i zatrząsnąć rynkiem.

ocenił(a) grę na 5
Skaza

Po przejściu Andromedy pobrałem Mass Effecta 1 , zainstalowałem mody na lepszą grafikę i tekstury i ... po 1 godzinie gry pomyślałem sobie "o kurde jakie to dobre, Andromeda to jakiś nieśmieszny żart przy tym". Niestety ale trylogię a Andromedę dzieli po prostu przepaść. Żałuję , że marnowałem czas na Andromedę. Mam nadzieję, że kiedyś za kolejnego ME weźmie się ten najbardziej doświadczony oddział Bioware'u .

Rockman92

Prawie się zgadzam, ale nie trylogię a jedynkę od kiepskiej Andromedy dzieli przepaść (z wyłączeniem jazdy tym pseudoczołgiem, to był niewypał). Dwójka i trójka to konsolowa cienizna - uproszczenia aż zęby bolały. Andromeda to już niestety tylko wodotryski.

ocenił(a) grę na 5
Paraves

A dla mnie (i dla około 90% ludzi na świecie) nie cienizna, cienizna to jest Limbo of the Lost a nie Mass Effecty. Dwójka miała prześwietnych bohaterów z historiami, trójka to już finał i ostateczne rozwiązanie wojny ze Żniwiarzami. Tyle, że szkoda że zmniejszono elementy rpg w dwójce i trójce ale ogólnie cała trylogia dla mnie i dla wielu to arcydzieło sci-fi wśród gier.

Rockman92

Z tymi 90% na świecie przesadziłeś, nie zaprzeczaj! Reszta to kwestia indywidualnego odbioru, gustu i poziomu satysfakcji. Za stary jestem, by dyskutować o emocjach. Jednemu się podoba, innemu nie! Ale "Tyle, że szkoda że zmniejszono elementy rpg w dwójce i trójce" to fakt, o tym pisałem! Uproszczenia, brak kontroli, "schematyczność" i nuda. Wolę Fallout'y, Bioshock'i, X-sy. Pozostałych nie wymienię, bo lista jest dłuuuga.

ocenił(a) grę na 5
Paraves

Co kto woli, ja lubię bardzo sci-fi, interesuję się astronomią, fizyką i Mass Effect m.in dlatego przypadł mi do gustu. Bioware wykreowało całkiem wiarygodny świat.

A co do 90% to nie przesadzam, wszystkie części Mass Effect są ocenione średnio na 87-90 pkt na 100. Więc z tymi 90% nie przesadziłem zbytnio.

Rockman92

Kończymy, bo szkoda energii. Piszesz " Mass Effect są ocenione średnio na 87-90 pkt na 100" a ja zaprzeczam, że "90% ludzi na świecie" tak ocenia cokolwiek. Zrozum!!! Kilku fanów, fanatyków głosi lub pisze że coś jest najwspanialsze - gdy cała reszta (miliardy) nawet nie wie o istnieniu tego czegoś. Od tego są tzw fora (forum) "fan'owskie", religijne czy wzajemnej adoracji. To nic nie zmienia. Argument, że ileś procent tak uważa rodzi pytanie: z jakich procent ten procent? Dookreśl twierdzenie, bo teraz piszesz głupoty.

ocenił(a) grę na 5
Paraves

Te procenty pochodzą z ludzi którzy grali w tę grę. To się samo przez się rozumie, kolego. Czy to oceny branżowych (growych) instytucji czy zwykłych graczy - oceny oscylują około 90 pkt na 100. Dlatego też mówiąc, że ME 2 oraz ME 3 to cienizna jest tylko twoją mocno ale to mocno subiektywną oceną gdyż obiektywnie patrząc - zbierając demokratycznie głosy o wiele szerszego grona ludzi niż tylko Twoja osoba wychodzi na to, że cała Trylogia do cienizny nie należy a nawet więcej - jest bardzo dobra.

Rockman92

"Te procenty pochodzą z ludzi którzy grali w tę grę" - po raz kolejny piszesz nieprawdę. Te procenty pochodzą z ludzi którzy grę gdzieś OCENILI, a nie od wszystkich co grali!!. Ja grałem, ale po za tym forum nigdzie jej nie oceniałem (tak samo jak innych gier). To twoje "szersze grono" jest zasłoną dymną i argumentem bez pokrycia. Pieniądze i nachalna reklama nawet z gniota zrobią arcydzieło. Ludzie za bardzo duże pieniądze kupują obrazy bohomazy, totalny kicz tylko dla tego że gdzieś usłyszeli, przeczytali jakie to piękne i trzeba mieć wyrafinowany gust by to docenić. Bez odbioru. The end.

ocenił(a) grę na 5
Paraves

Oj grunt ci się już pali pod nogami. Może 1 % nie grał w tę grę a ocenił. Prawda jest taka że ME uchodzi za świetną grę rpg sci-fi a ty jesteś w mniejszości i to znacznej pisząc np. o dwójce "cienizna".

Rockman92

"Prawda jest taka że ME uchodzi", eh. Jest stopniowanie prawdy: być może prawda, prawda, cała prawda i gówno prawda - sam wybierz. Jednak zgodzę z twoim twierdzeniem "ME uchodzi", a raczej znika - tendencja zniżkująca. Nie jestem pewien tego 92 w twoim nicku , ale piszesz i zachowujesz się jak moja siostrzenica (lat 13), dla niej cały świat to szkoła i koleżanki. Pogadamy za kilkanaście lat (być może).

ocenił(a) grę na 5
Paraves

Dane statystyczne z całego internetu potwierdzają, że np taki ME2 jest grą bardzo udaną a nie "cienizną". Taka statystyka jest absolutnie obiektywna i najbliższa prawdy. Musisz przyjąć to do wiadomości, że jesteś w znakomitej mniejszości uważając, że ME2 to cienizna . Trudno ci się z tym pogodzić, widać to kwestia twojego charakteru. Wycieczki co do mojego wieku pozostawię już bez komentarza.

PS: jeśli Cię tak to interesuję to jestem rocznik 90' .

Rockman92

To mój ostatni komentarz, ale sam się prosiłeś!! "Dane statystyczne z CAŁEGO internetu potwierdzają". Weź się puknij w czoło! Albo twój bóg to INTERNET, albo nie wiesz co piszesz. No i ten cały, google świat ci przesłoniło

ocenił(a) grę na 5
Paraves

Nudzisz mnie , chyba nie wiesz już jak wybrnąć. Ty mi mówisz, próbujesz wmówić itd ,że ME2 oraz ME3 to konsolowa "cienizna". Ja ci pokazuje, że jesteś absolutnie odosobniony w swojej opinii bo te gry gdzie by nie patrzeć uchodzą za udane a ty nadal swoje... Ogarnij się trochę.


Oceny ME 2

Gram.pl - 8,5
Pure PC - 87
Filmweb - 8,9
Gry online:
Ocena czytelników - 9,0
Ocena redakcji - 9,5
Ocena ekspertów - 9,0
Steam - przytłaczająco pozytywne : 8521.
RPgamer 4,5/5
GameCriticscom. 7,5/10 - jedna z najniższych ocen jakie można znaleść.
IGN - 9,6

Metacritic:

Ocena branżówek (55 recenzji) - 94
Ocena użytkowników - 8,8

Moje osobista ocena 9,0.

Po prostu ośmieszasz się próbując dalej mi wmawiać, że to cienizna, wszyscy się mylą itd. Pokaż mi jakiś namacalny dowód broniący twojego zdania, że to "konsolowa cienizna" xD. Przykro mi. Jesteś odosobniony. Wśród ludzi którzy grali w tę grę i ją ocenili około 90% się podobała i się nie dziwie bo to świetna gra tak jak i cała trylogia.

ocenił(a) grę na 6
Skaza

Bardzo fajny temat założyłeś, a do tego uwzględniłeś kompletnie wszystko pod czym można się podpisać obiema rękami. Sam nie lubię pisać długich komentarzy ze względu na czas jaki trzeba wtedy poświecić, dlatego tym bardziej gratki za czytelne i dobrze napisane podsumowanie najnowszego ME, oby kontynuacja okazała się bardziej dopracowana przede wszystkim pod względem technicznym, bo lepszy wątek główny jest wręcz oczywisty ze względu na wiele niedopowiedzeń w andromedzie na temat plagi i porzuconych. Pozdrawiam

ocenił(a) grę na 3
Skaza

A ja sie troche zrazilem. Po okolo 10 h grania nie czuje motywacji zeby znowu przysiasc. Niedporacowanie gry az razi i nie potrafie pojac czemu jescze nie wyszla jakas konkretna aktualizacja. Zaloga jest jak dla mnie nie tyle nudna co irytujaca a charaktery poszczegolnych czlonkow wrecz infantylne. Powiedzcie szczerze... Warto grac dalej, czy jak do tej pory nie moge sie przekonac to juz sie nie przekonam. Dodam ze wg mnie trylogia byla calkiem fajna, choc daleko jej bylo do idealu, jednak chcialo mi sie w nia grac...

ocenił(a) grę na 6
Negerfeld

Jeśli nie masz mocnej więzi emocjonalnej z trylogią czy ogólnie światem Mass Effecta to można spokojnie zrezygnować z grania. Ja grałem z obowiązku fana i przyjemność była wątpliwa. Do samego końca nic się nie zmieni, jedynie dojdą misje lojalnościowe na wzór tych z ME2, ale o klasę gorsze od nich. Jeśli ciekawi Cię wątek ojca Ryder to bez zebrania wszystkich znajdziek na planetach nie dowiesz się o co w nim tak naprawdę chodziło. A sam koniec gry tylko na krótki moment robi się ciekawy, żeby potem zjechać równią pochyłą w dół. Główny zły jest meh.

ocenił(a) grę na 3
Skaza

Bylem/jestem fanem trylogii. Przechodzilem calosc kilka razy. ME nie byl moja ulubiona seria ale w pierwszej piatce by sie znalazl. Andromede kupilem mimo opinii w necie i zaluje jednak wydanych pieniedzy. Probowalem jakos sie przekonac i mimo bledow/niedorobek i mialkich postaci liczylem ze gra nadrobi fabula, roznorodnosia swiata. Tyle ile pogralem, niestety mam wrazenie ze gram ciagle ta sama misje... Dzieki za odpowiedz. Pozdrawiam.

ocenił(a) grę na 6
Skaza

Łał, imponujący tekst :)
Zgadzam się niemalże w 100%. Od siebie dodam tylko, że dla mnie największym rozczarowaniem było wejście do statku kosmicznego. Liczyłem na jakiś godnych rywali i przede wszystkim na uchylenie rąbka tajemnicy, jakieś odpowiedzi, a tu wielki klops.

Skaza

Nigdy wcześniej nie grałem w żadnego Mass Effecta- no, chyba w dwójkę przez kilka minut, ale to się przecież nie liczy. Andromedą jestem rozczarowany. Okej, lokacje są ładne, ale niestety jak zauważyłeś- puste. Dajmy na to Eaaladen. Po prostu jeździsz przez pustynię na której w kilku miejscach są obozy bandziorów i robotów plus jakaś tam jaskinia czy dwie. jak dla mnie to jest masakra. Okej, świat może i jest otwarty, ale po co? Wkurzające questy i bugi z nimi związane. Wiem, że to nie wina gry, ale jeśli nie zrobiłeś od razu wszystkich questów na danej planecie, to później nie prowadzi Cię już do nich "GPS" i wiecie co? Po prostu olałem misję gdzie musiałbym szukać czegoś sam. Bo jak zawsze odkrywam każdy zakamarek mapy, przeszukuję każdą skrzynię, tak tutaj po prostu nie chciało mi się tego robić i tracić czasu na te baaaaaardzo irytujące cutscenki z międzyplanetarnymi kursami. Poważnie? Za każdym razem i nie można tego przerwać? Po pewnym czasie stwierdziłem, że wolałbym czarny ekran wczytywania, serio. Ale te bugi... Jak można wypuścić produkt, który jest tak zabugowany, już nawet nie chce mi się liczyć ile razy musiałem wychodzić do pulpitu i odpalać grę od nowa, bo albo nie dało wykonać się misji, albo gra zawieszała się po strzale z broni, jakaś masakra. Sam główny wątek nawet okej, mnie wciągnął- chciałem skopać dupska Kettom. Wspomniani przez Ciebie towarzysze, Ci nudni, nie sprawiali mi jakiegoś kłopotu. A jaki jest największy plus gry? 10/10 tyłek Cory w scenie igraszek.

Skaza

Ta gra to duzy krok wstecz w stosunku do swietnej Trylogii. Sa w niej elementy, ktorych wrecz nie znosze! W Trylogii nie bylo uciazliwego lazenia w kolko i skanowania wszystkiego. Przykladowo: masz za zadanie zeskanowac symbol na szczycie monolitu. Nie doskoczysz, bo za wysoko. Ale mozesz sobie wlaczyc klocki wychodzace z ziemi i nagle gra zmienia sie w platformowke 3D, ktorych nienawidze! W Trylogii ludzie narzekali na niewygodne sterowanie pojazdem, w kolejnej czesci juz go nie bylo. A tu co? Pojazd wraca i znowu trzeba sie meczyc godzinami w zbedny element gry. Takie przyklady mozna mnozyc! U mnie tez 6/10

ocenił(a) grę na 6
Skaza

40 godzin na liczniku, jeszcze trochę gry przede mną, ale z całą opinią pozostaje mi się tylko zgodzić. Też robię sobie swoje notatki odnośnie Andromedy i są bardzo zbliżone. Najbardziej do gry zniechęca mnie totalnie nieintuicyjny i niewygodny interfejs. Staram się korzystać z niego jak najmniej. System ekwipunku sprawił, że nadal biegam w jednych z pierwszych pancerzy z bonusem do doświadczenia. Niby można prowadzić badania, tworzyć schematy, a później same przedmioty, ale za dużo tego jest i ciężko na coś się zdecydować. Postanowiłem zdobyć schemat na V poziom pancerza N7, czekam aż zdobędę 30 level. Pewnie stworzę ten pancerz i z tym aspektem rozgrywki dam sobie spokój. Wysyłanie oddziałów na misje nie jest aż tak czasochłonne, wystarczy kilka kliknięć, więc staram się robić to regularnie. Ogólnie widać, że mechaniki rozgrywki z Andromedy są niemal 1:1 przeniesione z Inkwizycji. Są nawet smoki w postaci Architektów. Nawet fabuła sporo czerpie z Inkwizycji, bo nasz bohater dzięki specjalnemu skillowi zdobytemu przypadkiem staje się najważniejszą postacią w uniwersum. Jestem już pod koniec fabuły i w sumie nie wiem o czym ona jest. A wystarczy przypomnieć sobie jak angażująca była historia Sheparda. Nie wiem czy cokolwiek po ukończeniu Andromedy zapadnie mi w pamięć, może kilka widoczków. Na razie grę oceniam na takie 6+/10 i nie sądzę, że się zmieni. Do trylogii Sheparda będę wracał nie raz i nie dwa. Andromeda to gra na raz. Do przejścia i zapomnienia. Na plus to, że nie jest aż tak czasochłonna jak Inkwizycja. Pewnie zrobienie wszystkiego zajmuje jakieś 80-90 godzin. Inkwizycja wymagała co najmniej 150-200 godzin razem z dodatkami. Sądzę, że w moim przypadku uda mi się skończyć Andromedę w te 60-70 godzin, bo skupię się na ważniejszych zadaniach pobocznych, a zbieractwem wszystkiego raczej niekoniecznie będę się zajmować.

ocenił(a) grę na 6
sebogothic

Grę skończyłem kilka dni temu co łącznie zajęło mi ok. 81 godzin. Wszystko co to pisałem wcześniej podtrzymuję. Andromeda nie umywa się do trylogii Sheparda, ale można się wkręcić. Być może w tym czasie potrzebowałem takiego mniej angażującego tytułu do którego można przysiąść na kilka h dziennie i odhaczyć kilka pomniejszych questów. Zwłaszcza, iż wcześniej przeszedłem Baldur's Gate II. Fabuła też nie była zbytnio odkrywcza. Sporo w niej było motywów z trylogii Sheparda, ale wykonanych słabiej. Jeśli o ocenę chodzi to to jest dla mnie takie 6+/10, ewentualnie mógłbym podciągnąć do takiego 7-, bo kiedy już się wkręcimy i przyzwyczaimy do trochę chaotycznej walki to gra się przyjemnie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones