Wywiad

Jak się robi filmy? Rozmawiamy z Andrzejem Niskim

NVIDIA /
https://www.filmweb.pl/article/Jak+si%C4%99+robi+filmy+Rozmawiamy+z+Andrzejem+Niskim-144645
Jak się robi filmy? Rozmawiamy z Andrzejem Niskim

Ile mamy osób, tyle otrzymamy odpowiedzi. Zależnie od tego, komu byśmy powyższe pytanie zadali, reżyserowi czy montażyście, producentowi czy operatorowi, usłyszelibyśmy coś zupełnie innego. Ale dzisiaj lwia część tego procesu dzieje się za kulisami. O tym rozmawiamy z Andrzejem Niskim, specjalistą od postprodukcji.



Andrzej Niski

Termin postprodukcja potrafi być nieco mylący, bo sugeruje, że pojawiacie się na scenie dopiero po zakończeniu zdjęć.



Moja praca tak naprawdę zaczyna się znacznie wcześniej, bo postprodukcja jest obecna już na czytaniu scenariusza. Omawiamy sceny i z pionem operatorskim, i z reżyserem, rozmawiamy na temat tego, co i jak można zrobić praktycznym efektem w tak zwanym realu, czyli inscenizacyjnie na planie, a co z góry będziemy przygotowywać jako efekt postprodukcyjny. A już podczas samych zdjęć zawsze na planie obecny jest technik od nas, tak zwany DIT. I jest to odpowiedzialna funkcja, bo człowiek ten odbiera karty z kamery, zgrywa materiał i upewnia się, że zanim te karty zwróci do ponownego wykorzystania, dane z nich będą już zapisane w co najmniej trzech różnych miejscach. Upewnienie się, że pliki na pewno trafiły z punktu A do punktu B jest o tyle ważne, że jeśli gdzieś wyskoczyłby błąd, to moglibyśmy mieć dzień do przekręcenia, a to są koszta setek tysięcy złotych. Jeden dysk twardy z materiałem transportowany jest do postprodukcji, żebyśmy mogli zacząć swoją pracę, a drugi idzie do produkcji, jako kopia bezpieczeństwa. Taki technik DIT, dysponujący przez cały czas turbokomputerem, już jest studiem postprodukcyjnym na planie, a właściwie najdalej wysuniętą na plan jego odnogą. Można by pomyśleć, że taki człowiek niewiele robi, że tylko zgrywa materiały, ale bardzo ważne jest to, że film jako taki faktycznie znajduje się tylko na tym komputerze. Druga funkcja technika DIT to komunikacja z operatorem i sprawdzenie, czy ujęcia wyszły tak, jak trzeba. Inny przykład postprodukcji na planie to supervisor VFX. Załóżmy, że robimy proste ujęcie VFX, mamy green screen, za oknem jest lato, a chcemy, żeby była zima. Wtedy przyjeżdża ktoś z postprodukcji, kto ma zrobić ten efekt, i rozmawia z operatorem, jak zrobić to ujęcie, żebyśmy mieli jak najmniej pracy, żeby mógł zagwarantować, że to się uda. Bo jeśli operator zrobi to tak, jak chce, bez konsultacji, to studio może mieć potem niezaplanowany problem. Dlatego taki supervisor pionu kamerowego to kolejna część procesu postprodukcji, która dzieje się jeszcze na planie.


Czyli, pozwolę sobie podsumować, postprodukcja może mieć aktywny wpływ na to, jakiego kształtu nabierze film i jak zostanie on nakręcony, jeszcze zanim padnie ostatni klaps?



Mimo wszystko odpowiedzialność za to, co oglądamy, bierze operator. Ten nasz supervisor jest tam dla niego. I jeśli operator mówi, że chce, aby coś wyglądało tak i tak, to człowiek od nas tłumaczy mu, co jest do otrzymania pożądanego efektu potrzebne. Ale jeśli supervisor zauważa, że coś się może nie udać, wtedy sugeruje operatorowi, aby ten spróbował zrobić to inaczej. Czasem uda się operatora przekonać, a czasem nie.

Dochodzi na tym tle do konfliktów artystycznych między dwoma stronami?



Postprodukcja jest jednak pewnego rodzaju serwisem. Choć możemy mieć wysokie mniemanie o swoim artyzmie, to liczy się to, czego chcą producent, operator i reżyser, to oni wyznaczają nam miejsce, to oni odpowiadają za wizję artystyczną. Stąd wydaje mi się, że musimy na naszą rolę patrzeć z pewną pokorą. Nam się raczej mówi, co zrobić, a my dumamy, jak to zrobić. Ale są pewne granice. Chyba każdy, kto interesuje się kinem, słyszał powiedzenie „to się naprawi w postprodukcji”, bo ktoś coś zepsuł. A w takiej sytuacji my mówimy chwila chwila, nie tak prędko, nikt z nami tego nie ustalał, nie było supervisora na planie. Takich rzeczy unikamy jak ognia. Planowanie jest kluczowe.


Wydaje się jednak, że w dzisiejszym hollywoodzkim kinie blockbusterowym postprodukcja pełni coraz większą rolę, bo zdarza się, że lwia część scen kręcona jest albo na green screenie, albo z wykorzystaniem ekstensywnych efektów specjalnych. Czy nie prowadzi to do pewnego zamazania granicy między rolami operatora, reżysera i postprodukcji?



Dochodzi czasem do takiego momentu, kiedy reżyser przekazuje pałeczkę komuś od efektów i to ta osoba mówi „akcja”. Takie sytuacje faktycznie się zdarzają. Ale to też jest działanie na rzecz filmu, który jest nadrzędną wartością i chodzi o to, żeby był najlepszy jak się da. Reżyser też nie może znać się na wszystkim i czasem dochodzi do wniosku, że człowiek od efektów będzie miał lepszy pomysł, jak coś zrobić. Czasem się zdarza, że wyobraźnia, nazwijmy to, komputerowa jest w danej chwili najważniejsza, a reżyser niekoniecznie musi posiadać ją dostatecznie rozwiniętą.

Nawet duże studia produkujące gry przekazują realizację cinematików podwykonawcy.



Dzieje się to bardzo często i nierzadko filmy te mają ogromne budżety, niczym pełnometrażowe fabuły. Biznes gier jest tak rozwinięty, a poprzeczka zawieszona tak wysoko, że produkcja i postprodukcja, bo w tych wypadkach granica często się zaciera, mogą się naprawdę wykazać.


Poruszyłem tę kwestię, żeby mniej lub bardziej zgrabnie przejść do tematu narzędzi, jakimi się posługujesz, bo pracujesz na kartach graficznych NVIDII, stworzonych do… grania.



Jest to historia powiązana z budżetami, z polskim filmem i z naszymi poszukiwaniami. Bo ze dwadzieścia lat temu nikt nie myślał o tym, że będziemy robić postprodukcję na kartach stworzonych do gier. Wszyscy mieli super profesjonalne karty Quadro, ale okazało się, że kosztujący połowę tego GeForce, przeznaczony wyjściowo do gier, ma lepsze osiągi. I ludzie zaczęli kombinować, jak to wykorzystać. Sam pracuję prawie wyłącznie na kartach NVIDII stworzonych pierwotnie do gier. Podobnie z czasem zmienił się rynek kamer profesjonalnych, bo okazywało się, że zwykły człowiek z lustrzanką również może kręcić filmy. Uwolniliśmy technologię na tyle, że spora część osób posiadających, po prostu, pasję filmową, albo które nie ukończyły specjalistycznej szkoły, mogą porozumiewać się tym samym językiem dzięki temu, że mogliśmy kupić świetne narzędzia w zwyczajnym sklepie.


A czym jest NVIDIA Studio?



NVIDIA Studio to platforma, na którą składają się certyfikowane laptopy i desktopy, pakiety programistyczne (SDK) dla twórców aplikacji kreatywnych oraz sterownik Studio. Sterownik, który powoduje, że graty komputerowe, jak karty do gier, zaczynają pracować stabilnie i przewidywalnie z oprogramowaniem stworzonym do profesjonalnych zadań. I to jest super, bo wtedy podzespoły z segmentu konsumenckiego dzięki temu sterownikowi mogą bezproblemowo i stabilnie działać z software’em typu Davinci Resolve czy profesjonalne programy Adobe.

Pracujesz teraz równolegle nad paroma projektami, możesz zdradzić, co szykujesz?



Kończymy czwartą część „Kogla Mogla”, a kolejny nasz projekt to „Osiem rzeczy, których nie wiecie o facetach”, taka miejska komedia przepleciona obyczajem. O innych rozgrzebanych projektach niczego nie mogę powiedzieć, bo mają jeszcze tytuły robocze, ale jeśli na social media poszukacie hasztaga #projektfoka, to coś znajdziecie.


Można by pomyśleć, że takie filmy, które są mało widowiskowe, nie pozwalają się zbytnio wykazać postprodukcji, ale, jak podejrzewam, jest zupełnie inaczej?



Takie filmy są nafaszerowane efektami. Opowiem na konkretnym przykładzie, pochodzącym z poprzedniego „Kogla Mogla”. Mamy tam stodołę, gdzie główny bohater organizuje dyskotekę, i w rzeczywistości za nią znajdował się cały wiejski świat, z budynkami i silosami, który musieliśmy wygumkować i stworzyć sielankowy krajobraz. Usuwamy też różne linki i sznurki, domalowujemy rzeczy, robimy obiekty w 3D, które poźniej jak żywe istnieją w kadrach filmu.

Czyli dobra postprodukcja to czasem ta, której nie widać?



Zawsze! Uwielbiam ten moment, kiedy wchodzę do kina i, dosłownie, po paru sekundach nie zauważam sklejek montażowych, korekcji barwnej, nie zwracam uwagi na ziarno i tekstury, i skupiam się wyłącznie na opowiadanej historii. Doświadczenie historii bez skupiania się na montażu czy efektach to najwspanialsze, co może dać nam kino.

Materiał powstał we współpracy z firmą NVIDIA.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones