Wywiad

Nie lubię nudy - wywiad z kompozytorem Janem A.P. Kaczmarkiem

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Nie+lubi%C4%99+nudy+-+wywiad+z+kompozytorem+Janem+A.P.+Kaczmarkiem-20364
Jeden z najlepszych autorów muzyki filmowej. Autor niezapomnianych kompozycji do filmów "Niewierna", "Trzeci cud", czy "Aimee i Jaguar". Za ścieżkę dźwiękową do filmu "Marzyciel" otrzymał nominację do Złotego Globu oraz do Oscara®.


Filmweb: W jednym z wywiadów mówił Pan, że w Hollywood panuje system, który bardzo szybko nagradza wszelkie sukcesy, ale też bezlitośnie karze porażki. Co zmieniło się w Pana życiu po nominacji do Oscara®. Czy Pana biurko ugina się pod ciężarem nowych scenariuszy i propozycji filmowych?
Jan A.P. Kaczmarek: Rzeczywiście zainteresowanie moją osobą znacznie wzrosło, jak również otworzyło się przede mną wiele drzwi, które do tej pory pozostawały zamknięte. Mam świadomość, że oskarowa euforia nie będzie trwała wiecznie. Postaram się wykorzystać ten czas najlepiej, jak potrafię.

Filmweb: Jak przygotowywał się Pan do pracy przy "Marzycielu". To bardzo specyficzny film, będący opowieścią również o powstawaniu "Piotrusia Pana" - historii, która doczekała się wielu ekranizacji. Czy oglądał Pan te filmy, słuchał muzyki z nich pochodzącej, inspirował się nią w jakiś sposób?
Jan A.P. Kaczmarek: Oczywiście byłem świadom tych wszystkich rzeczy. W kulturze amerykańskiej "Piotruś Pan" jest bardzo popularną pozycją, toteż w przeciągu mojego piętnastoletniego pobytu w USA nie mogłem uniknąć, niekiedy nawet przypadkowych, spotkań z tymi filmami. Oczywiście, kiedy pojawił się "Marzyciel" i rozpoczęły się rozmowy z producentami, wtedy bardzo zainteresowałem się tematem, ale świadomie unikałem jakichś głębszych studiów na temat "Piotrusia Pana". Po pierwsze uznałem, że nie są w przypadku "Marzyciela" konieczne, po drugie świadomie chciałem polegać na swojej intuicji, na tych podstawowych informacjach i skojarzeniach, które nagromadziły się przez lata w mojej głowie. Ponieważ "Piotruś Pan" jak i jego autor - J.M. Barrie, kojarzą się w dużej mierze ze światem dziecka, światem fantazji pomyślałem sobie, że takie nadmierne studiowanie przeczy idei. Wolałem podejść do tego tematu ze "świeżą głową".

Filmweb: Nie jest Pan w stanie wskazać bezpośredniej inspiracji muzyki "Marzyciela"?
Jan A.P. Kaczmarek: To było więcej niż jedno źródło. Pisząc tę muzykę miałem w głowie bardzo starą książkę o przygodach Piotrusia Pana, której piękne, ilustrowane wydanie dostałem, jak również roboczą wersję filmu, którą obejrzałem jeszcze przed rozpoczęciem pracy. To co wtedy zobaczyłem było oczywiście najważniejsze. Długo też rozmawiałem z reżyserem, który wyjaśnił mi co chciał w tym filmie osiągnąć, jakie wartości przekazać. Moja muzyka jest reakcją na to wszystko.

Filmweb: Podpisanie kontraktu przy "Marzycielu" wymagało od Pana sporego zaangażowania. Początkowo producenci nie byli do Pana przekonani. Projektem poważnie był zainteresowany między innymi James Horner, który był gotów napisać muzykę do filmu za jednego dolara...
Jan A.P. Kaczmarek: Tak, to już legenda. James Horner nie był jedynym kandydatem branym pod uwagę przez producentów. Poważnie zastanawiano się również nad Danny Elfmanem. "Marzyciel" jest przykładem filmu, który zawsze budzi olbrzymie zainteresowanie w branży. Bardzo dobrze znany w kulturze amerykańskiej temat, znakomici aktorzy oraz utalentowany reżyser to wszystko dawało nadzieję, na to, że powstanie dobry film, który na dodatek może okazać się poważnym kandydatem w oscarowym wyścigu.
Po raz pierwszy w swojej karierze zabiegałem tak intensywnie o jakiś film. W pewnym momencie napisałem nawet krótki, trzyminutowy utwór, na własny koszt wynająłem orkiestrę symfoniczną oraz chór chłopięcy i nagrałem go a następnie posłałem płytę producentom do Los Angeles. Podjąłem pewne ryzyko, liczyłem się z tym, że może nic z tego nie wyjść, ale czułem autentyczną potrzebę walczenia o ten film.

Filmweb: Przy "Marzycielu" po raz kolejny współpracował Pan z Leszkiem Możdżerem. To już piąty film, przy którym zaprosił go Pan do współpracy. Dlaczego?
Jan A.P. Kaczmarek: Jestem wielbicielem talentu Leszka. Jest fantastyczny pianistą. To co najbardziej urzeka mnie w jego grze, to delikatność jego dotknięcia, lekkość i wyobraźnia z jaką gra. W tym filmie w szczególności wydawało mi się to bardzo potrzebne. "Marzyciel" jest bowiem opowieścią o delikatnych uczuciach i "lekkich dotknięciach".
Najbardziej cieszy mnie, iż udało się jeden z fragmentów nagranych przez Leszka umieścić w napisach końcowych. Początkowo miała tam być piosenka, którą studio Miramax zamówiło u Eltona Johna. Po pierwszych projekcjach okazało się jednak, że piosenka nikomu się nie podoba. Krytycy bardzo ostro ją potraktowali i na jednym ze spotkań zaproponowałem, żeby zastąpić ją muzyką w wykonaniu Leszka. Producenci wyrazili zgodę i dzięki temu "Marzyciel" ma wyjątkowe napisy końcowe, którym towarzyszy muzyka grana na jednym fortepianie.

Filmweb: W jednym z wywiadów powiedział Pan, że kompozytor filmowy musi być jednocześnie erudytą, dyplomatą i psychoterapeutą. Czy mógłby pan rozwinąć tę myśl?
Jan A.P. Kaczmarek: Ogólna wiedza kulturowa jest bardzo potrzebna. Kompozytor pracujący przy filmach bardziej "serio", dramatach, takich produkcjach jak "Marzyciel", musi wiele wiedzieć o świecie. Nie może być tylko fachowcem od muzyki, ale musi umieć umieścić film, jego problemy oraz emocje w szerszym kontekście. Ogólne wykształcenie jest zatem niezwykle ważne.
Jeśli chodzi o dyplomację, to w systemie panującym w Hollywood jest to dość oczywiste. Filmy powstają często w atmosferze dużych presji i olbrzymich emocji. Pod koniec tego procesu, kiedy ja dołączam do ekipy, wszyscy są już niekiedy mocno zdenerwowani i zmęczeni. Pracując nad muzyką nie mogę jednak zupełnie nie zwracać na nich uwagi. Jestem częścią zespołu i muszę starać się zrozumieć intencje tych ludzi i proponować swoje rozwiązania nie brutalnie, ale w sposób dosyć przemyślany, żeby zostały przyjęte. W przeciwnym razie, kiedy nie stosuje się dyplomatycznej formy perswazji, współpraca bardzo szybko przeradza się w koszmar, albo w ogóle nie dochodzi do skutku.
Psychoterapia jest natomiast częścią dyplomacji, o której przed chwilą mówiłem. Ja przychodzę na plan świeży i wypoczęty, podczas gry reszta ekipy jest już mocno zmęczona. Staram się więc dbać o ich komfort psychiczny.

Filmweb: Jak doszło do tego, że zajął się Pan muzyką filmową? Ukończył Pan studia prawnicze, myślał o dyplomacji, stażował u Grotowskiego. Te rzeczy wydają się być bardzo dalekie od tego, co Pan robi teraz.
Jan A.P. Kaczmarek: Wygląda na to, że to było moje przeznaczenie. Na początku, przyznaję, w ogóle nie doceniałem filmu jako sztuki. Dużo bardziej interesował mnie teatr i żywa muzyka, którą grałem z założoną przez siebie Orkiestrą Ósmego Dnia. Wydawało mi się, że artysta realizuje się tylko wtedy, kiedy tworzy przed prawdziwą publicznością.
W ówczesnej polskiej rzeczywistości film wcale nie wydawał się taką atrakcyjna sprawą, jak teraz. Z biegiem lat zacząłem odkrywać, że jest tam coś ciekawego, ale tak naprawdę życie zmusiło mnie do pisania muzyki filmowej. Kiedy wylądowałem w Ameryce bardzo szybko przekonałem się, że kinematografia jest najpotężniejszą siłą ekonomiczną w Los Angeles zdolną np. sfinansować kosztowne nagrania muzyki symfonicznej. Ponieważ chciałem pisać utwory na orkiestrę symfoniczną zaangażowanie się w produkcję filmową wydało mi się naturalnym krokiem.

Filmweb: Jest Pan fundatorem i pomysłodawcą Instytutu Rozbitek - inicjatywy wzorowanej na amerykańskim Sundance Institute. Pierwsze zajęcia w Rozbitku mają się rozpocząć już latem tego roku.
Jan A.P. Kaczmarek: To moja prosta reakcja na to co widzę w Polsce i Europie Wschodniej. Myślę, że w Polsce brakuje takiego miejsca, w którym młodzi ludzie mogliby pracować nad swoimi filmami, scenariuszami czy muzyką. Chcę pomagać twórcom młodszego pokolenia w karierze, a jednocześnie mam ambicję zaszczepienia na polskim gruncie metod wypracowanych właśnie przez Instytut Sundance oraz przekazania swoich własnych doświadczeń.
Jesteśmy w Polsce świadkami kryzysu w świecie filmu i muzyki. Wielu młodych, utalentowanych ludzi pozbawionych jest możliwości tworzenia, jak również zainteresowania swoją pracą szerszego grona odbiorców. Oczywiście Rozbitek nie jest w stanie uzdrowić wadliwego, wymagającego gruntownej naprawy systemu, ale może w tym procesie odegrać pożyteczną rolę.

Filmweb: Czy pierwsze zajęcia w Rozbitku faktycznie rozpoczną się już latem tego roku?
Jan A.P. Kaczmarek: Tak, ale to będą na razie działania przedpremierowe. Faktycznie Rozbitek zainauguruje swoją działalność dopiero w roku 2006. Nie chcę jednak czekać na koniec remontu budynków instytutu, ale mam ambicję jak najwcześniejszego rozpoczęcia tej inicjatywy Na pewno zorganizujemy w tym roku seminarium kompozytorskie, być może również reżyserskie i scenariuszowe. W Poznaniu, gdzie znajduje się biuro instytutu, jest już gotowa sala seminaryjna, którą planujemy w tym celu wykorzystać.

Filmweb: Skoro już jesteśmy przy Polsce, proszę mi powiedzieć, czy dostaje Pan propozycje pracy w naszym kraju?
Jan A.P. Kaczmarek: Bardzo rzadko. W Polsce powstaje tak niewiele filmów, że właściwie trudno, żeby przychodziły. Sam również o nie, nie zabiegam. Tutaj w Ameryce mam co robić i staranie się o propozycje z Polski byłoby z mojej strony może nawet nie fair wobec bardzo zdolnych, utalentowanych kompozytorów mieszkających w kraju. Jednocześnie jestem bardzo otwarty. Jeśli ktoś z Polski odezwie się, że chciałby ze mną współpracować to chętnie się spotkam i jeśli projekt mi się spodoba nie widzę przeszkód, żeby zaangażować się w jego produkcję.

Filmweb: Mówi Pan, że ma co robić. Nad czym obecnie Pan pracuje?
Jan A.P. Kaczmarek: Piszę właśnie muzykę do filmu, który chwilowo nie ma tytułu. Pierwotnie nazywał się "Dreamer", ale producenci uznali, że należy go zmienić. To historia rodziny trenerów koni wyścigowych, która zbliża się do siebie po tym, jak najlepszy koń z ich stajni łamie nogę. Wspólnie starają się wyleczyć zwierzę, tak aby mogło wystartować w prestiżowym wyścigu.
W filmie występują Kurt Russell, Dakota Fanning, Kris Kristofferson i Elisabeth Shue.

Filmweb: Aktorzy często przyznają, że całe życie marzą o jednej roli. Jednym udaje się ją zagrać, innym nie. Czy w przypadku kompozytorów filmowych jest podobnie? Czy ma Pan jakiś swój wymarzony temat, z którym chciałby się kiedyś zmierzyć?
Jan A.P. Kaczmarek: Nie mam konkretnego tematu, czy tytułu. Mam jednak niespełnione potrzeby. Bardzo chciałbym zrobić film będący estetycznym szaleństwem, bardzo ciekawy wizualnie. Z tego też powodu na pewno zgodziłbym się na współpracę np. z Terry Gilliamem, którego uważam ze jednego z najciekawszych współczesnych reżyserów, nie unikającego takich właśnie "szalonych" produkcji.
Generalnie mam potrzebę przygody. Chcę robić rzeczy, których jeszcze nie robiłem, bo wtedy nie ma nudy.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones