Wywiad

Staram się nie kombinować - rozmowa z Dorotą Kędzierzawską

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Staram+si%C4%99+nie+kombinowa%C4%87+-+rozmowa+z+Dorot%C4%85+K%C4%99dzierzawsk%C4%85-24976
Filmweb: "Jestem" bardzo podobało się na tegorocznym festiwalu Gdyni, chwalono piękne zdjęcia, muzykę, klimat, ale film nie otrzymał nagrody jury. Czy jest Pani rozczarowana werdyktem?
Dorota Kędzierzawska: Nauczyłam się, żeby na nic nie liczyć jadąc na jakikolwiek festiwal, a tym razem, szczerze mówiąc, zdziwiłam się, że otrzymaliśmy aż trzy nagrody - za najlepsze zdjęcia, muzykę i dźwięk. Najmilsza była oczywiście nagroda publiczności. Kiedy zaczynałam robić filmy, bardzo się emocjonowałam, czy z festiwalu wrócę z jakimś trofeum pod pachą, teraz nie przewiązuję do tego większej wagi. Wiadomo, że festiwalowe jury to osobowości, które mają różne upodobania. Najważniejsze, żeby film podobał się widzom.


Filmweb: Dlaczego tak długo kazała pani czekać na swój kolejny film?
Dorota Kędzierzawska: Te lata spędziłam przy biurku pisząc. Mam w szufladzie sześć scenariuszy skończonych, a trzy rozpoczęte. Staraliśmy się znaleźć pieniądze na kolejno kończone projekty, udało się dopiero z "Jestem", ale i tak czekaliśmy z realizacją tego scenariusza ponad dwa lata. To wszystko ciągnęło się tak długo, że znaleziony wtedy chłopiec, który miał zagrać rolę Kundla, wyrósł. Wtedy miałam ogromny żal do całego świata.

Filmweb: "Jestem" to kolejny film, w którym opowiada pani o dzieciach.
Dorota Kędzierzawska: Nigdy z góry nie zakładam, że mój następny scenariusz będzie o dzieciach, po prostu piszę o tym, co mnie interesuje. Następny projekt to monodram napisany specjalnie dla Danuty Szaflarskiej. Zafascynowała mnie historia kobiety, właścicielki drewnianego domu, w którym tuż po wojnie zostało zasiedlonych kilka rodzin. Całe powojenne życie walczyła o to, żeby się tych ludzi pozbyć, żeby normalnie żyć we własnym domu. Jeśli uda nam się zdobyć pieniądze, to prace nad filmem rozpoczną się prawdopodobnie wczesną wiosną.
Danusię poznałam przy okazji zdjęć do mojego debiutu fabularnego "Diabły, diabły". To absolutnie wspaniała aktorka i osoba. Podziwiam ją i zazdroszczę jej niebywałego charakteru i pogody ducha. Myślę, że główna rola w filmie absolutnie Pani Danucie się należy.

Filmweb: Bohaterowie pani filmów są samotni, zagubieni - w jednym z wywiadów powiedziała pani, że interesują panią słabi, bo oni inaczej patrzą na życie. Czy ta solidarność ze słabszymi wynika z osobistych doświadczeń?
Dorota Kędzierzawska: Ja miałam fantastyczne dzieciństwo, wszystko poukładane, na swoim miejscu - wspaniałych rodziców, babcię, siostrę. Ale tak sobie myślę, że to prawdziwe życie rozgrywa się tam, gdzie coś się nie udaje. Ludzie zadowoleni ze wszystkiego zapominają o czymś prawdziwym, co jest istotą życia. Moi bohaterowie są ciekawi, bo coś ich obchodzi, boli, coś ich gnębi, czegoś szukają.

Filmweb: Mówiąc o swojej pracy, podkreśla pani, jak dużą wagę przywiązuje do precyzyjnego scenopisu, jednocześnie redukując dialogi. Uważa pani, że przy pomocy słów nie można precyzyjnie opisać rzeczywistości?
Dorota Kędzierzawska: Film powinien opowiadać nie tylko dialogiem, ale również i obrazem, dźwiękiem, siłą postaci. Dialog jest dobry, kiedy jest znaczący i nie opisuje akcji czy postaci wprost. Wszystko to, co dubluje obraz wyrzucam. Skracam dialogi do minimum, czasem ze względu na dzieci. To dla nich najtrudniejsze sceny i najłatwiej wykryć w nich ewentualny fałsz.

Filmweb: Czy one uczą się wcześniej tekstu?
Dorota Kędzierzawska: Nie muszą, podpowiadam im każde zdanie. Nie rozmawiamy zazwyczaj o scenie, którą kręcimy. Nie można zanudzić dziecka gadaniem o tym, co ma za chwilę zrobić, bo to przestaje być dla niego zabawne. Po prostu daję im konkretne zadanie, które mają wykonać przed kamerą. Czasami uciekamy się do różnych sposobów, żeby zachęcić dziecko do grania. Podczas kręcenia jednej ze scen filmu chcieliśmy, żeby Piotrek jak najszybciej przebiegł przez barkę. Mówił, że tak szybko nie da rady, a my czuliśmy, że mu się nie chce, więc zorganizowaliśmy zawody i Karolina, nasza script, mierzyła mu czas stoperem. Od razu podziałało.

Filmweb: Opowiada im pani o postaciach, którą mają zagrać?
Dorota Kędzierzawska: Tylko, jeśli chcą. Basia, filmowa siostra Kuleczki, czytała scenariusz. Piotrek, podobnie jak Kuleczka, nie miał na to ochoty. Szczerze mówiąc on w trakcie zdjęć intuicyjnie wyczuwał, kim jest, co ma robić. Najtrudniejszy jest dla dzieci zawsze pierwszy dzień. Ja sama nie cierpię stania przed kamerą, więc świetnie rozumiem tych, którzy są z drugiej strony. Wszyscy się gapią, pouczają, ktoś mówi, że wyszedł z ostrości, ktoś, że źle się uśmiechnął, nie tak spojrzał. To typowo techniczne umiejętności, z którymi trzeba sobie poradzić. A do tego trzeba jeszcze coś zagrać, i to prawdziwie.
Z każdym dzieckiem pracuje się trochę inaczej, to zależy od jego charakteru. Piotrek był rewelacyjny, zwłaszcza jeśli chodzi o wytrwałość. Praktycznie nie schodził z planu. Nawet gdy ktoś inny stał przed kamerą, on musiał patrzeć, asystować, czuło się, że wręcz jest lekko zazdrosny. Czterdzieści trzy dni zdjęciowe nawet dla dorosłego człowieka to duże wyzwanie, a co dopiero dla dziecka wyciągniętego z ławki szkolnej i wrzuconego na plan filmowy, w kompletnie obcy świat i ludzi.

Filmweb: Odtwórców ról dziecięcych szuka pani na ulicy, w szkołach. Co muszą mieć w sobie dzieci, które wybiera pani do filmów?
Dorota Kędzierzawska: Trudno to określić, ale z reguły już pierwszy kontakt, krótka, zdawkowa rozmowa, pozwala mi zorientować się, czy dziecko nadaje się do tej roli. Piotrek, którego znaleźliśmy w szkole, był bardzo speszony. Cała sytuacja wydawała mu się bardzo dziwna. Potem przyznał, że był zachwycony, że wyciągnęliśmy go z lekcji, bo właśnie pisał klasówkę z religii. W jego twarzy, zachowaniu było coś wyjątkowego. To zlewało się z wyobrażeniami dziecka, które miałam w głowie podczas pisania scenariusza.
Był bardzo prawdziwy w tym co robił, oczywiście na tyle, na ile mógł i umiał, stając pierwszy raz przed kamerą. Jeśli chodzi o Kuleczkę, to początkowo miała być malutka i grubiutka, ale kiedy znaleźliśmy Agnieszkę, okazało się, że przebiła wszystkie moje wyobrażenia o tej postaci.

Filmweb: Spotkałam się z opinią że "Jestem" za bardzo przypomina pani wcześniejsze "Wrony". Czy pani nie boi się zarzutów o powtarzalność?
Dorota Kędzierzawska: Nie zastanawiam się nad tym. Myślę, że każdy jakoś podświadomie się powtarza, trudno realizować coś wbrew sobie. "Jestem" to nie jest film dublujący "Wrony", jeśli ktoś tak uważa, to mogę tylko rozłożyć ręce, po prostu się z tym nie zgadzam.

Filmweb: Jak pani się czuje, kiedy ktoś przypina pani filmom etykietkę "kino kobiece".
Dorota Kędzierzawska: Reaguję alergicznie. Nie lubię w ogóle takiego dzielenia, segregowania. Film jest dobry albo zły, a to czy jest to kino kobiece, czy męskie nie ma większego znaczenia.

Filmweb: Nie chce pani mieć nic wspólnego z feminizmem?
Dorota Kędzierzawska: W tych wszystkich ruchach, partiach, podziałach dostrzegam jakąś sztuczność, ale jeśli ktoś ma potrzebę jednoczenia się, to proszę bardzo. Mnie to jest kompletnie obce. Wiem, że w Ameryce kino kobiece otrzymuje specjalne dotacje, bo tam kobiecie reżyserowi bardzo ciężko zaistnieć. U nas nie ma takiego problemu.

Filmweb: Bo u nas wszystkim jest ciężko...
Dorota Kędzierzawska: Dokładnie tak. Ja naprawdę staram się nie kombinować, nie wymyślać, o czym powinnam teraz zrobić film, żeby on był inny, żeby wszystkich zaskoczył, żeby nie był kinem kobiecym, czy żeby nim był. Opowiadam o tym, co mnie gnębi i porusza, dokładnie tak, jak to widzę i czuję. Może dlatego czasami można odnieść wrażenie, że się powtarzam. Nikt by się nie czepiał, gdybym kalkulowała, jak powinnam robić filmy, żeby dobrze wypaść w oczach krytyka, czy widza.

Filmweb: Powiedziała pani kiedyś, że nie lubi w kinie naturalizmu.
Dorota Kędzierzawska: Nie cierpię dziennika telewizyjnego na ekranie kina. W przypadku "Nic" spotkaliśmy się z zarzutem, że cała historia jest opowiedziana zbyt pięknie. Ale film to nie reportaż i powinien różnić się od tego, co widzimy na co dzień. Pisząc scenariusz, od razu mam przed oczami gotowe obrazy, które chciałabym przenieść na ekran. Potem wspólnie a Arturem Reinhartem, operatorem, z którym współpracuję już od wielu lat, staramy się to zarejestrować. Z tych obrazów trzeba wyciągnąć coś ciekawszego, jakieś inne spojrzenie, dalekie od codziennej, brudnej ulicy i nudnej masy ludzi włóczących się po niej.

Filmweb: Ale historie, które pokazuje pani w filmach są z życia wzięte...
Dorota Kędzierzawska: Tak, ale dzięki temu, że pokazujemy je inaczej, dajemy szansę zaistnieć im nie tylko w na poziomie konkretnego zdarzenia. Uwielbiam w kinie momenty, kiedy czuję coś dziwnego, co nie daje się opowiedzieć słowami.

Filmweb: Czyli opowiada pani zwykłe historie w niezwykły sposób.
Dorota Kędzierzawska: Dla mnie to jest zwyczajne, po prostu tak postrzegam rzeczywistość. Staram się uciekać od brzydoty i pokraczności współczesnego miasta, koszmarnej, nowej architektury wsi, wybetonowanych brzegów rzek… Selekcjonuję obrazy, które widzę. Pewnie dlatego nie mam telewizora, wolę patrzeć na wiewiórki za oknem.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones