Kawałek tego filmu bardzo przypomina mi początek "Azylu" Williama Faulknera. Podobna sytuacja: tam student ze swoją dziewczyną (samochodem)trafili na jakieś odludzie, do jakiegoś gospodarstwa, on pijany poszedł spać, ją w stodole zgwałcił "Wytrzeszcz" (tak autor nazywał tego gościa) kolbą kukurydzy. I dalej jest już inaczej. Nie aż tak hardkorowo.