Oczywiście z racji zawartości wypada ostrzec:
-----------[temat zawiera SPOILER!!!!!!]-------------
Napiszę tu trochę przemyśleń, mniej lub bardziej uporządkowanych. Jeśli komuś się zechce przeczytać może doda jeszcze coś ciekawego, co mnie jeszcze bardziej wzbogaci (byłoby fajnie), bo sam film - muszę to bezapelacyjnie przyznać - wzbogacił mnie ogromnie i jest to jeden z tych filmów, którym dałabym dużo więcej niż 10 gwiazdek.
Na początku (w początkowych wizjach) Tommy jest w 'bańce' razem z drzewem i jest daleko od gwiazdy, co obserwujemy na filmie jako otaczającą go ciemność, a co może symbolizować jego zagubienie/brak oświecenia. Jest to wizualizacja jego stanu duchowego i jednocześnie jego sposobu myślenia. Im bardziej staje się bliższy oświeceniu tym jaśniejsze robi się jego otoczenie i tym bliższy jest gwiazdy (gwiazda związana jest nie tylko z samą śmiercią, ale też ze zrozumieniem istoty życia i śmierci). Początkowo Tommy skupiony jest jedynie na myśli o ratowaniu Izz przed śmiercią. Nie wie co robić. Wędruje w tej bańce z drzewem i ona jest tym drzewem. Zjada odrobinę jego kory, bo ona jest jego życiem. Sensem jego istnienia - pożywieniem jego życia. Chce ją ratować - to wydaje mu się najważniejsze - nie dopuścić do jej śmierci. W kółko jednak słychać w tle jej słowa "dokończ to", ale on nie wie jak, nie wie o co chodzi i nie rozumie. W końcu, w tym zagubieniu, mówi, że ufa jej i żeby mu pokazała, żeby go poprawadziła. A potem - przez jej książkę i przez fragmenty religii Majów, Izz pokazuje mu sens istniena. Prowadzi go. Pokazuje mu właściwą drogę postępowania i sens wszystkiego. Pokazuje mu, że istnieje krąg życia i śmierci i można się pogodzić ze śmiercią wiedząc o odrodzeniu i że tak naprawdę on marnuje czas walcząc z nieuniknionym. I choć myśli, że jest na odwrót to porzuca ją, kiedy ona jest jeszcze żywa. Skupia się na pracy, kiedy mógłby ten czas spędzić z nią. Ona pogodziła się już z losem, jednak te ostatnie chwile mogliby spędzić razem i tego właśnie ona pragnie, a on to odrzuca (chcąc dobrze czyni faktycznie źle). Często właśnie te ostatnie chwile są najważniejsze i podczas nich następuje oświecenie. Ona musi go tego nauczyć i uczy go. Kluczowa jest scena kiedy Izz przychodzi do niego, żeby wyciągnąć go na spacer - na bycie z nią - a on to odrzuca wybierając pracę. I ta scena ciągle wraca - jej słowa o pierwszym śniegu. Jednak na końcu, gdy on zaczyna wszystko pojmować scena się powtarza i on nie wychodzi operować lecz wybiega za nią - wybiera w tym momencie właściwą drogę. Kluczowe też jest to, że on uważa, że najważniejsze jest uratowanie jej przed śmiercią - że rozumie istnienie tego drzewa dosłownie - istnenie i sens tego drzewa. Że myśli, że chodzi o nieśmiertelność jako ratunek przed śmiercią fizycznego ciała. Szuka fizycznego drzewa myśląc o fizycznym ciele. Jego poszukiwanie lekarstwa na raka jest poszukiwaniem fizycznego drzewa dającego nieśmiertelność fizycznemu ciału. A tak naprawdę w drzewie życia powinien umieć ujrzeć symbol cykliczności życia i wiecznego odradzania się. Symbol porządku świata/porządku natury - jak kabalistyczne drzewo życia, które można 'czytać' na wiele sposobów, zawsze jednak związanych z symboliką odnoszącą się do porządku świata. Powinien potrafić zrozumieć, że wprowadzanie do świata nieśmiertelności fizycznej jest wbrew naturze - wbrew porządkowi świata - wbrew Bogu.
Podczas, gdy on skupia się na operowaniu małpy i na poszukiwaniu fizycznego drzewa życia (będącego prawdziwym normalnym drzewem) Izz umiera. Czyli jego zachowanie - praca/poszukiwania - właściwie są bez wartości w ich świecie - świecie, w którym są tylko oni. Co podkreśla mylność jego rozumowania i postępowania. Jednocześnie tracąc czas na poszukiwanie fizycznego drzewa i operacje małpy bezpowrotnie traci możliwość przeżycia z Izz ostatnich chwil jej życia. Czyli traci to, co było najważniejsze. (Te kwestie można by rozwinąć jeszcze dalej z tego względu, że i w wielu podejściach z zakresu psychologii, jak i w podejściach z zakresu różnych religii, ostatni okres życia człowieka, w którym może nastąpić rozwiązanie różnych spraw/relacji międzyludzkich/ i podsumowanie/ostateczne zrozumienie/ dotychczasowego życia - jest dla człowieka kluczowy. Czyli jednym słowem - mimo, że dany człowiek niedługo później umiera, wydarzenia mające miejsce w ostatnim okresie jego życia mają kluczowe znaczenie dla jego całego życia i dalszego rozwoju (po śmierci).)
Z kolei obrączka symbolizując ich zaślubiny, ich połączenie, symbolizuje ich związek. Kiedy gubi obrączkę traci kontakt z Izz. Podąża niewłaściwą drogą i traci Izz. Kiedy, dzięki jej książce, osiąga zrozumienie z powrotem nakłada obrączkę - odnajduje z nią związek i wie, co powinien zrobić. Wie co oznacza drzewo - jaki jest jego prawdziwy sens. Królowa Hiszpanii daje konkwistadorowi obrączkę tak jak Izz daje mu zrozumienie sensu tego wszystkiego. I tak samo posiadanie obrączki zarówno ich scala, jak i jest symbolem oświecenia. Żeby osiągnąć zrozumienie on musi dokończyć historię i jednoczęśne tatuuje się tuszem, którym miał ją napisać. Pierwsze co robi to tatuaż obrączki, czyli wstęp do osiągnięcia rozumienia. Kiedy osiąga oświecenie nakłada na ten tatuaż prawdziwą obrączkę (osiagając zrozumienie odzyskuje związek z Izz więc odzyskuje prawdziwą - złotą - obrączkę). Obrączka z tuszu jest atrapą i jest ciemna. Obrączka złota jest jasna, niezwykle trójwymiarowa (zdobna) w sensie bardzo okazała/widoczna/doskonała/spełniona (mająca pełny/skończony kształt) i jest złota - jasna jak oświecenie - światło wiedzy/rozjaśnienie umysłu.
Fascynujące jest także to, jak widać związki Chrześcijaństwa z religią Majów, co oczywiście nie jest niczym zaskakującym, bo wszelkie religie opisują przecież to samo tylko w inny - kulturowo różnorodnny - sposób. Jednak pokazanie tego w tym filmie wypadło bardzo zgrabnie. Rana Tommy'ego/pierwszego ojca przypomina ranę Chrystusa. Drzewo życia, z którego korony ulatują ptaki - czyli fauna - i przy którym rozkwitają kwiaty - czyli flora - jest symbolem wszelkiego życia i powstaje z pierwszego ojca. W Chrześcijaństwie mówi się o stworzeniu świata przez Boga, ale w sumie tak naprawdę dużo zależy od interpretacji. Można - i jest dużo sensowniej - rozumieć, że świat powstał z Boga (przy czym nie wyklucza to stwierdzenia, że został stworzony przez Boga, bo w obydwu sytuacjach właściwym stwierdzeniem byłoby wyrażenie, że Bóg dał początek światu). Z jego "krwi i ciała". "Ciało" dało materię dla wszelkiego świata fizycznego. "Krew", jako symbol duszy, dała materię (w sensie materiału/substancji) dla wszelkiego świata duchowego. Rytuał spożywania ciała i krwi Chrystusa/Boga jest symbolicznym powtarzaniem początku powstania świata oraz jego stałego odradzania się (cyklu życia i śmierci - cyklu wszelkich inkarnacji). Oddanie życia przez Chrystusa jest analogią oddania życia przez pierwszego ojca, z którego wyrosło drzewo życia. W jednym i drugim przypadku mamy poświęcenie życia Boga - jego ciała, ale ciała całkowitego, czyli absolutu złożonego z ciała fizycznego (materialnego) i ciała duchowego - dla powstania życia na ziemi (i ogólnie dla powstania ziemi/świata). Przy czym należy pamiętać, że są to opowieści symboliczne i 'Pierwszy ojciec', jak i Chrystus są ludzkimi odbiciami (w sensie uosobienia) Boga, a 'mitologie' ich dotyczące są odbiciem powstania świata.
Fantastyczne jest także umiejscowienie podziemia (w sensie świata zmarłych) na martwej gwieździe ponieważ faktycznie martwa gwiazda jest doskonałą analogią martwego człowieka. Najpierw powstaje z materii innej umierającej gwiazdy, żyje przez jakiś czas, a potem umiera i rozpada się, dając początek następnym istnieniom. Zupełnie tak jak człowiek.
Wracając do sceny kiedy Tommy wybiega za Izz z laboratorium - wybiera tą prawidłową drogę zachowania, czyli spędzenie z nią czasu - życie z nią - zamiast operacji i pościgu za życiem wiecznym w ludzkiej (pojedynczej) formie. Kiedy wybiega za nią, na śnieg, za chwilę pokazany jest jak wspina się na drzewo w 'bańce' wędrującej do gwiazdy. Wspina się na to drzewo i oddziela się od niego - oddala się we własnej małej bańce - pojedynczo. I to jest początek jego oświecenia. Uświadomienie sobie, że nie chodzi o gonitwę za prawdziwym drzewem dającym sok umożliwiający człowiekowi wieczne życie w formie ludzkiej. Że powinien porzucić myśl o takim drzewie - oddzielić się od drzewa - to symbolizuje jego oderwanie się jako jednostki (bez drzewa) w nowej 'bańce'. 'Bańka' jest jakby sposobem myślenia. Dopóki myśli o tym drzewie, dopóki jest ono stale w jego myślach, jako cel i jako Izz, bez precyzji - pozostaje w zagubieniu i wędruje w bańce razem z drzewem. Prawidłową drogą jest oddzielenie się (przestanie postrzegania drzewa w formie fizycznej, jak również pozwolenie na odejście Izz). Będąc w bańce razem z drzewem jest zagubiony i jest tak bardzo długo - to ta jego nieśmiertelność - jego liczne tatuaże, które ciągle robi. Tyle, że ta nieśmiertelność jest stagnacją, nie jest taka cudowna, jak sądził - jest pusta - brakuje w niej 'ruchu' życia. Ona jest po prostu zawieszeniem życia. Po porzuceniu błędnego rozumowania w swojej małej bańce przyjmuje pozę medytacyjną, co już samo w sobie jest podkreśleniem rozwoju. I wtedy zaczyna się jakieś życie - zaczynają się nareszcie szybkie przemiany. Fajne jest także to kiedy mówi do Izz 'umrę', a ona się uśmiecha tak jakby stwiedziła, że nareszcie zrozumiał o co chodzi, że właśnie chodzi o to by umrzeć - na tym polega życie.
Ludzie zwykle nie rozumieją, że powstrzymanie śmierci jest tożsame z uniemożliwieniem powstania nowego życia. Bez pierwszej śmierci - 'pierwszego ojca'/Boga/Chrystusa/gwiazdy.. nie byłoby w ogóle życia. Czyli nieśmiertelność jest prawdziwym zabijaniem życia, a śmierć daje życie. Dlatego nieśmiertelność jest zła - niezgodna z porządkiem świata i uniemożliwiająca rozwój i wszelkie przemiany. A rozwój jest tożsamy z życiem. Właściwie zarówno życie, jak i śmierć, stanowią coś aktywnego. Nieśmiertelność byłaby stagnacją. W raju są dwa drzewa - wiedzy (inaczej poznania dobrego i złego) i nieśmiertelności (nazywane też drzewem życia) - to dwie drogi, które móże wybrać człowiek. Obie się wzajemnie wykluczają - spożycie owocu wiedzy odcina człowieka od drzewa nieśmiertelności i na odwrót - gdyby wybrał wieczne życie wybrałby brak rozwoju - stagnację - czyli odciąłby się od możliwości spożycia owocu z drzewa wiedzy. Bóg jest zadowolony, gdy człowiek wybiera owoc z drzewa wiedzy, a nie owoc z drzewa nieśmiertelności, bo w ten sposób dokonuje właściwego wyboru (wkracza na ścieżkę rozwoju). Zrywa go kobieta - Ewa - pierwiastek żeński człowieka, czyli intuicja/instynkt/zmysłowość. I oczywiście jest to dobry wybór - instynktowny i zgodny z naturą świata. Mężczyzna dążyłby raczej do zerwania owocu z drugiego drzewa, dlatego, że jest bardziej umysłową, lewopółkulową (intelektualizującą) częścią osobowości człowieka. Nie podlega intuicji tylko stara się myśleć w sposób naukowy - nie uczuciowy/intuicyjny. Czyli mamy sytuację dokładnie taką, jak ukazana w filmie - kobieta skłania do rozwoju, czyli zachowania zgodnego z porządkiem natury, mężczyzna usiłuje posiąść fizyczną ludzką nieśmiertelność. Czyli jest to właściwie opowieść będąca paralelą opowieści biblijnej. I nareszcie jest tu podkreślone znaczenie drzewa nieśmiertelności, które mimo występowania w Biblii jest praktycznie niezauważane na lekcjach religii itp. (chyba, że się mylę??, ale nie sądzę by katecheci, bądź księża dotykali tego tematu skoro tak dziwnie - bezsensownie - postrzegają kwestie spożycia owocu z drzewa wiedzy).
Kiedy Tommy widzi to drzewo z którego sok powoduje wzrost roślin i leczenie ran myśli, że odnalazł właściwe drzewo i nadal jest na etapie myślenia o nieśmiertelności w sensie dosłownym. Usiłuje nałożyć złotą obroczkę, ale nie daje rady, bo nadal nie pojmuje sensu nieśmiertelności (więc nie może nałożyć obrączki będącej symbolem oświecenia). Pije sok z drzewa i wyrastają z niego kwiaty - umiera - w ten sposób objawia mu się prawdziwy sens nieśmiertelności - nie w sensie tego samego wiecznego życia (wiecznego życia tej samej - konkretnej postaci fizycznej), ale w sensie życia w różnych stworzeniach - w sensie koła życia - życia i śmierci. Po objawieniu nałożenie złotej obrączki oczywiście staje się możliwe.
Szukałam analizy tego filmu w Twoim wykonaniu, znalazłam...... i po raz kolejny jestem pod wrażeniem. Uwielbiam czytać Twoje interpretacje po obejrzeniu filmu, zawsze wnoszą coś nowego nad czym warto się zastanowić - tak było też z Antychrystem.
Pozdrawiam i czekam na kolejne, a szczególnie interpretację "Rekonstrukcji" w Twoim wykonaniu....