i tyle w tym temacie, nawet nie chce mi się tego uzasadniać (może tylko tyle: nuda, nic się nie trzyma kupy, porąbane sceny, jak gość lewitujący obok jakiegoś drzewa, krwiożerczy inkwizytor-sadysta który bardziej pasował by na przywódcę jakieś sekty z filmu s-f) .
Jak ktoś się zastanawia czy obejrzeć ten film, to mam jedną odpowiedz: Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!
Pewnie się zdziwisz, ale tam wszystko "się trzyma kupy" i jest ze sobą powiązane. Tylko trzeba myśleć.
Przyznam, że mnie za pierwszym razem, na początku również wydawał się nudny, ale od mniej więcej połowy zajarzyłem o co chodzi. I z każdym następnym razem jak go oglądam zachwyca mnie tak samo. W sumie to niewiele jest filmów, które mnie tak wzruszają, jak ten.
Szkoda, że oceniałeś film którego zwyczajnie nie rozumiesz. 1/10?!
To mój ulubiony film i za każdym razem, jak go oglądam to tak samo mnie zachwyca.
Czy ty naprawdę uważasz że jak mi się ten film nie podobał to oznacza że go nie rozumiem.
po prostu były w tym filmie elementy, które uznałem za głupie - to te które wypisałem w nawiasie w pierwszym poście - i to mimo oczywiście pozytywnego, czy też wzruszającego przesłania filmu zarzutowało na moją być może przesadzoną, aczkolwiek subiektywną ocenę.
Dobrze,że nie chce Ci się uzasadniać, bo wydaje mi się,że nie znalazłbyś/abyś żadnych odpowiednich argumentów.
Rzucanie idiotycznych haseł w tematach przynajmniej nie wykracza poza Twoje kompetencje.
I tak oto zostań przy oglądaniu Wally'ego. ;-)
No chyba nie zrozumiałaś Wally'ego :P:P To świetna animacja i jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Tylko proszę bez agresji :)
1. porównywanie tego filmu do Wally`ego to totalna ignorancja - akurat animacje pixar`a pełne są prostych, ponadczasowych prawd, natomiast ten film .... 2. To efekt dużej ilości alkoholu połączonego z jakimś mocnym dragiem, wiem, że wydaje się ambitny i nie obchodzi mnie, że ma dobre recenzje, zrozumiałam o co w nim chodzi, jest może czytelny, ale jednocześnie bardzo ... wydumany, a przesłanie naciągane, generalnie bardzo się Pan Afronsky napracował, żeby jakimś wystudiowanym stylem przedstawić swoje pokręcone myślenie, nic nie wnoszące do mojej osobistej egzystencji.
Rozumiem że Tobie się nie podoba ale to chyba nie znaczy ze autor musiał być pijany i naćpany by zrobić ten film?
Jest różnica pomiędzy wyobraźnią, a dziwactwem, bądź byciem pod wpływem używek, było to swojego rodzaju unaocznienie, bo wiem, że musiał on głęboko przemyśliwać tak wydziwniony film...Na prawdę głęboko przemyśliwać...Ale Hugh Jackman się sprawdził:)
Do mnie przemówiły obrazy z tego filmu nie nadużywam i raczej też nie używam i alkoholu a tym bardziej nie używam żadnego rodzaju narkotyków a film do mnie trafił właśnie poprzez obraz i dźwięk.. Nie wiem na jakiej podstawie twierdzisz że autor był pod wpływem używek ale nie mogę też temu w żaden sposób zaprzeczyć ponieważ nie wiem w jakim był stanie i na czym się opierał jak realizował swój film.
1) Nie sądzę,żeby to była ignorancja. Istnieje różnica pomiędzy animacją Pixar, a - z całym szacunkiem, dziełami Darrena.
2) Wydumany? Aronofsky jest dość charakterystycznym reżyserem, głównie przez (momentami agresywny) sensualizm. "Źródło" odbiega konceptem od poprzednich dzieł, natomiast specyficzny styl wciąż jest widoczny. Wnioskuję,że wiedziałaś jaki typ filmu masz w ręce.
Pokręcone myślenie? No, niezłe. Z pewnością, nie miał to być film łatwy. Aronofsky potwierdza fakt, iż chciał stworzyć coś innego!
Widz,który nastawia się na na bezmyślne przeskakiwanie obrazów, zwyczajnie go nie zrozumie.
Teza o rzekomym byciu pijanym jest wprost śmieszna.
Zastanów się może lepiej, od ilu miesięcy musiał być na haju twóca "Avatara" - to już pewnie narkoman.
Tak, Aronofsky Swoim 'wystudiowanym stylem' (jak zwał, tak zwał) przedstawił zwykłe miłosne historyjki w nowy sposób.
Plastyka filmu, jak również - muzyka, zalicza się do jednej z najlepszych.
Teraz to ty wysuwasz bezpodstawne wnioski, nie uważam się za osobę, jak to napisano:,,Widz,który nastawia się na na bezmyślne przeskakiwanie obrazów" za kogoś takiego, aczkolwiek ten film właśnie to przypominał, a Avatar też na kolana fabułą nie powala. Proszę wybaczyć, ale fakt, że film odbiega w konwencji od sztampowych produkcji, to nie znaczy, że mam piać z zachwytu nad jego realizacją, nie rozumiem też takiej bulwersacji, ja wyraziłam tylko swoje zdanie, Ty, możesz równie dobrze wyrazić swoje, zwłaszcza, że osobiście cenię reżysera, tylko ten film jest dla mnie zbyt naciągnięty, jakby jedynym jego celem było szokowanie widza. Może na zupełnie znieczulone osoby to działa, ale ja wolę bardziej subtelniejszą i delikatną formę wyrazu. Oczywiście teraz trudno zachować oryginalność w jej czystej formie, zazwyczaj reżyserzy muszą prześcigać się w szokujących obrazach, w kasowej produkcji, żeby być mile przyjętym przez krytyków.
A tak, uważam, że większość artystów, pokroju wyżej wymienionych korzysta z jakichś tam używek, nie mam nic do tego, ich sprawa, nie mam też zamiaru z zapartym tchem śledzić ich prywatnych wyczynów.
,,Kto nie z nami, będzie z nami,
Kto przeciw nam – piła go złamie!"
Nigdzie nie wspomniałam o pianiu w zachwycie nad jego realizacją. Po wtóre, nie wiem o jakiej bulwersacji mowa.
Nie możemy wymagać jednak od reżysera, żeby każde kolejne dzieło było powieleniem poprzedniego. ZWŁASZCZA, jeżeli mówimy o Aronofskim.
Oprócz fabuły, nad którą się tak rozwodzisz, mamy tu do czynienia z czymś jeszcze, plastyką. Film od strony formalnej i warsztatowej jest bardzo dopracowany. Wszystkie ujęcia dublują się. Ukazanie całej tej równoległości zdarzeń jest bardzo sugestywne. Dochodzi do tego jeszcze : symbolika, elementy kabalistyczne oraz mitologia,o charakteryzacji postaci ( a w szczególności Majów) wspominać chyba nie muszę. Całość jest hipnotyzująca.
Nie wydaje mi się aby w "Źródle" było cokolwiek szokującego. Zawiły, przeładowany - ano, być może, ale szokujący?
"Requiem dla snu', to co innego. Tutaj reżyser nie szczędzi nam mocnych, agresywnych obrazów. Natomiast w samym The Fountain takowych się nie dopatrzyłam.
Nie trzeba śledzić życia prywatnego Aronofskiego by dowiedzieć się czegokolwiek o samym procesie powstawania filmów.
Ale to mówię ja i mogę się mylić.
Wcześniej sama powiedziałaś, że film reprezentuje sensualizm, ma tym samym oddziaływać na zmysły, czyli bardzo przyziemne odczucia. Nie rozwodzę się też nad fabułą, choc skoro to nie ona ma grac pierwsze skrzypce, to zagubiłam się, przecież celem filmu jest ukazanie pewnych zjawisk, nawet jeśli są one fantastyczne i obce naszemu codziennemu życiu. Oczywiście film jest plastyczny, ale dla mnie nie ma to zadnego znaczenia, jeśli jest o niczym, a ,,Źródło" tak własnie odbieram, może pomożez mi w tej kwestii. Bo skoro opiera się na Biblii, w której czytamy, że Bóg ukrył drzewo życia, po czym ludzie znajdują ja, ba opierając się na kulturze Majów, którzy z Biblią nie maja nic wpólnego, to coś sobie chyba przeczy.
Ale nieważne, widziałam już plastyczne filmy, które oprócz tejże cechy zawierały jakieś przesłanie, pointę, były czytelne i nie czułam po ich obejrzeniu niesmaku, zarzenowania, jaki odczuwam po obejrzeniu kiczu, zwłaszcza, że jet to film jednego, z rezyserów, których na prawdę cenię.
A komentarz odnośnie życia prywatnego reżysera nie miał nic wspólnego ze sposobem, w jaki tworzy on film, nie rozumiem o co Ci chodzi, tak na prawdę, napisałam to, bo zazwyczaj takie pomysły nie przychodzą nam do głowy po jakichś logicznych rozważaniach, skoro ten film mamy uznawać za dzieło w wymiarze sztuki, to często życie ma silny wpływ na proces tworzenia, chyba, że Pan Afronsky szedł ulicą i stwierdził, że zrobi tego typu film, oczywiście wiem, że pewne zabiegi wykorzystywał celowo, aby osiągnąć wyznaczony efekt, problem w tym, że nie wiem jaki miał on być, mnie ten film nie zahipnotyzował, wybacz.
Ale to mówię ja i mogę się mylić.
Sądzę, że dalsza dyskusja jest zbędna, więc może tym komentarzem zakończę swój udział. Teraz można porozwozić się nad zaletami filmu, zupełnie bezkrytycznie.
Gwoli ścisłości, napisałam, że mamy tu do czynienia z pewnymi aspektami filmu, na których warto się przyjrzeć bliżej.
Nigdzie nie wspominałam aby fabuła była nieznacząca.
Kolejno, nie wiem skąd pomysł,że The Fountain opiera się na Biblii, w tej kwestii może to Ty mi pomożesz?
W sumie, byłaby to całkiem nowatorska teoria. Szkoda,że sam reżyser na to nie wpadł, cholera!
Drzewo Życia, Xibalba i reinkarnacja są efektami poszukiwania bohaterów. W każdym wątku widocznie podkreślany jest fakt, iż ostateczne odejście jest początkiem nowego istnienia.
I tak oto:
1) Tom godzi się z faktem,że śmierć jest integralną częścią życia.
2) Konkwistador odkrywa, że mityczne Drzewo Życia jest symbolem pogodzenia się ze śmiercią.
3) Astronauta dociera do gwiazdy. Xibalba ulega zniszczeniu. Następnie odradza się na nowo.
W każdym z przypadków nieśmiertelność jest efektem zupełnie innym od oczekiwanego.
Cała filozofia.
Rzeczywiście uważam, że dalsza dyskusja jest zbędna.
Twoja argumentacja i teoria są nijakie.
Kilka postów wcześniej podobno (?) jeszcze rozumiałaś ten film. Ciężka sprawa.
Jeżeli Twoje czytanie ze zrozumieniem pokrywa się z rozumieniem filmów, to w zasadzie nie mam już nic do dodania.
HA! Skoro królowa Hiszpanii powołuje się na Biblię, a sam film zaczyna się cytatem z księgi Rodzaju, to logicznym wydaje się mój wniosek, dlatego połączenie teorii z wielu religii, a raczej odmiennych zupełnie kultur jest idiotyczne, nie pisałam też, że nie rozumiem fabuły, tylko nie wiem jaki miała ona osiągnąć cel, może inaczej, jaki wpływ wywrzeć na mą nudną egzystencję, osobiście oczekuje od reżysera czegoś oryginalnego, ale z sensem, o ile nie uznasz zaraz, że wszystko to pojęcia względne...
Może ty piszesz o jakimś innym filmie, może pomyliłaś fora, czytając ideologie, jakie dorabiasz do filmów, bądź przepisujesz z, twoim zdaniem, mądrych książek czy stron, to chyba rzeczywiście nie ma sensu dalsza dyskusja.
Poza tym twoja kultura osobista pozostawiają wiele do życzenia, pewnie zaczniesz(już zaczęłaś) używać w gestii filmów argumentów dotyczących mojej prywatnej osoby.
I kto tu ma problemy z czytaniem ze zrozumieniem...chyba nie tylko zresztą.
PS. Czytając twoje odpowiedzi zaczynałam czuć sympatię do tego filmu, ale po głupich, prostackich i szczeniackich docinkach dochodzę do wniosku, że rzeczywiście ten film nie jest na moim poziomie, z pewnością, mogą go zrozumieć, chwalić i wypowiadać się na jego temat tylko ludzie tak "inteligentni" i "kompetentni" jak ty, życzę powodzenia.
Z tym się akurat nie zgodzę ze żeby szukanie w innych religiach różnic a nie to co je łączy było błędem. To akurat ma sens w śród tego co się dzieje ostatnio .Chociażby że nawet pierwsza część Biblii czyli Właśnie księga Rodzaju wchodzi w skład świętych ksiąg kilku obecnie przeciwstawnych sobie religii. Pewno między innymi i stąd tytuł filmu. Bo według teorii Źródło jest przecież jedno a resztę dopowiada ludzkie Ego bez którego trudno by nam się jednak żyło. To nie jest film o miłości a film o egoizmie i probie manipulowania życiem oraz uczuciami innych.Pozornie prosty i ładny film o miłości a na głębszym poziomie kojarzy mi się z mitem o Orfeuszu i Eurydyce a więc z czymś co jest archetypowe i nie do końca poznane i zrozumiane w pełni. Fakt ze jest tu bardzo dużo wątków i różnych dziwnych skojarzeń i żeby stworzyć coś takiego nie koniecznie trzeba sięgać po narkotyki czy inne używki wystarczy spamiętać szereg naszych myśli które co chwila wędrują w naszych głowach a i tak o większości z nich nawet nie mamy pojęcia że w ogóle istnieją. Istny chaos i ten film ma taki właśnie natłok myśli wątków i przemyśleń jego twórcy. To ze komuś może się nie podobać to przecież zupełnie zrozumiałe dążymy przecież do harmonii i równowagi a tu pozornie jej nie ma. To znaczy film morze wprowadzić zamęt bo nie można go oglądać tylko przy użyciu jednej półkuli bo albo skupimy się tylko na obrazie albo tylko na przekazie scenariuszowym. Każdy widz zwraca tu uwagę na coś zupełnie innego coś co trafi lub nie trafi do niego. Nie ma chyba osób obojętnych więc można powiedzieć ze trafia do każdego ale reakcje wywołuje zupełnie inne. I tak chyba ma właśnie być.
Osobiście nie trawię rzucanych w tematach haseł, w których autorzy bezlitośnie obsmarowują konkretne filmy. Żeby było ciekawiej - nie podając jakiegokolwiek uzasadnienia. Może dlatego tak zareagowałam i za bardzo się rozpędziłam. To nie miała być wojna.
Nie chcę przekonywać nikogo na siłę. Staram się po prostu podać argumenty przemawiające za obejrzeniem filmu. Mnie oprócz fabuły zainteresowała generalnie oprawa, ale to już mówiłam. Trochę nowszym dziełem jest - The Wrestler. Stylem zbliżony do wcześniejszych, może ten spróbuj.
Uśmiałem się po pachy, takiego koktajlu symboli to jeszcze świat nie widział... ech tak naprawdę to szkoda czasu na taki film... Ktoś kto nie jest filozofem to nie powinien (będąc artystą) brać się nad ukazaniem dość ważnych, niemniej trudnych tematów w swojej twórczości. Kompletne dno... ale o gustach się nie dyskutuje....