będę wdzięczny
Nuda. prosze pana, nuda. Nic sie nie dzieje - siedzi sobie w chałupie dwoje dziwaków, w telewizorze leca jakies głodne kawałki odnosnie sensu zycia, pitolenie buddystów i innych nawiedzonych, i jak zwykle na koniec tego typu "końcoświatowych" dzieł jasne swiatło i wrzask : miłośc jest najwazniejsza! Jesli ogladałes "Love", "Ostatnią miłość na Ziemi" czy "Przyjaciela do końca świata" - to tę filminę sobie odpuść. Szkoda czasu.
1/10
Jak zadowala Cię romansidło o końcu świata, to OK. Ale nie neguj pewnej filozofii doświadczania w poważniejszej kwestii tego tematu. To dobry film. O ile kogoś interesuje ten temat.
Mówię o typie wypowiedzi. Nie mówię, że to rewelacyjny film. Rzeczywiście ta tematyka mnie w ogóle nie interesuje. Ale to nie znaczy, że jest zły.
ok. co zatem jest w tym filmie (oprócz gargantuicznych bzdur na temat przyczyny i skutków kataklizmu)? mamy kolesia z nijaką przeszłoscią, którego jedynym odrobinę czytelnym zachowaniem jest rozmowa z była żoną, jego kobite, która zawzięcie bazgrze pedzlem po płótnie (aby na koniec w przypływie jakiejs kosmicznej weny machnąc symbolicznego smoka żracego własny ogon), na wstępie mini bzykanko, celem utrzymania widza przy ekranie, potem miszmasz gadek pseudofilozofów i innych nawiedzonych prezentowanych na ekranie tv i ..tyle.
wybacz, ja tego nie kupuję.
Oprócz bzykanka na wstępie, by zatrzymać publikę, to we wszystkim się zgadzam z Tobą. Na tym to właśnie polega. Dla niektórych ludzi jest to tak ważny temat, że Ty mówisz o wszystkim, że jest płytkie, dla reszty jest to stokroć głębsze, ważniejsze. Poza tym, ten film nie jest źle zrobiony, jak tu ktoś napisał. To jest tylko bardzo elitarny temat. Polubią go Ci, którzy kupili bunkier na koniec świata!
no właśnie "kamilneopl", u Ciebie "Gwiezdne Wojny" - nota 9... teraz widzę, że Twoja wypowiedź nabiera sensu :P
a kolega "lecterm" wspomina coś o głębi kina, a jeszcze kostek nie zamoczył...
cóż, muszę sam sprawdzić o co tyle krzyku :P
Ja się dowiedziałam, że to kawał dobrego kina. Solidnego, kurna, kina.
Nie mówili konkretnie, o czym :)))
Film o dobrym kinie... buahahaaa o matko (obcieram łzy ze śmiechu) :D
Film o dobrym kinie... nie no... :)))
Haha... Kwikłem... Hahaha... Masz chłopaka? Mamy ten sam rodzaj humoru, może byśmy razem ten tego no...
Pierwszy film, który obejrzałem, który nie był oparty o żaden scenariusz.... Ot, ktoś zapomniał napisać treść :) Właśnie skończyłem to "dzieło". Szkoda czasu i powierzchni na dysku.
Co można napisać o tym "hicie"?
Cóż, głupota twórców tego gniota nie zna granic.Mianowicie; czy mam uwierzyć,że w ostatnim dniu świata będę mógł sobie zamówić w restauracji jedzenie na wynos? Czy będę mógł przejechać się taksówką po to,żeby zaliczyć prostytutkę stojącą na rogu?
Poza tym czy przy znikającej osłonie Ziemi klimat w ostatnim dniu świata sprzyjałby pieszym wędrówkom? Raczej mam co do tego wątpliwości.
No i Willem o twarzy orangutana z młodą laską, która mogłaby być jego córką-niebywałe.
Szkoda czasu na tą bzdurę.
Ocena 2/10
racja... koniec świata i na dzien dobry absurdem jest że telewizja nadal działa. wszyscy dalej chętnie chodzą do pracy. nie tylko dotyczy to ekipy telewizyjnej, ale takze w/w restauracji, sklepów, taksówkarzy... a może to roboty, albo mają wyłączone mózgi. przeciez ludzie to hołota i gdyby był koniec świata to by do reszty zdziczeli.... przykładem mogą być nietakdawne wydarzenia w Wielkiej Brytanii. chyba, że ten koniec świata to tylko taka przenośnia i dodatek to filozofii.... coś jak "druga ziemia", ale zaraz.... tutaj przeciez niewiele tej filozofii... paru kumpli przy stole gada o tym który ma wiekszy staż małżeński (amerykanie to we wszystkim rywalizują), ta ciągle coś bazgrze na płónie..... porażka. mógłbym tak w nieskończoność wymieniać wady tego filmu, ale po co? średnia jest adekwatna
Przykro mi,że Abel Ferrara zabrał Ci 82 minuty życia. Za takie filmy to powinny być kary-może nie więzienia,ale np. publiczna chłosta byłaby w sam raz.
Jestem dozgonnie wdzięczny :) Nie stracę czasu na oglądnie tego filmu. Czasem lepiej przeczytać komentarz :)
Dziękuje za uratowanie, 82 minut.
Czy jest ktoś na tym forum kto oglądał wcześniej "Tres días" ? Jestem ciekaw, jak dana osoba ocenia "4:44 Last Day on Earth" pod kątem tamtego filmu.
To zależy od tego co lubisz. Moim zdaniem jest to kawał dobrego kina. Jest o uczuciach, o ludzkiej godności. W tym filmie przyglądamy się jak człowiek radzi (i nie radzi) sobie z nadchodzącym końcem świata (swojego i bliskich życia). Jestem świerzo po seansie i jest to zdecydowanie jeden z tych filmów które chodzą za człowiekiem jeszcze przez pewien czas i zmuszają do refleksji. Akcja toczy się powoli, to film psychologiczny. Jest oparty na dialogach, nie ma nagłych zwrotów akcji. Jeżeli nie gustujesz w takich klimatach to nie polecam. Jeżeli jednak to na pewno warto zapoznać się z tą pozycją:)
Większość scen zrobiona po nic, dialogi podobnie, wciśnięte na sile, niedopracowane i nie pasujące do kupy, bełkot. Podstawowy problem to brak autentyczność, wszystkie niemal ruchy i działania dwójki bohaterów zioną sztucznością. Pomijam błędy techniczne. Strata czasu i nerwów.