Po zwiastunach byłem bardzo zaintrygowany pomysłem I naprawdę czekałem na ten film. Udany?

Dwoje zakochanych młodych żeglarzy wyrusza w rejs przez Pacyfik do odległej o tysiące kilometrów Kalifornii. Zmierzają w kierunku jednego z największych huraganów w historii.

W głównych rolach występują Shailene Woodley (,,Wielkie kłamstewska", ,,Gwiazd naszych wina") I Sam Claflin (,,Zanim się pojawiłeś", ,,Love, Rosie). I naprawdę jestem bardzo zaskoczony Woodley, ponieważ zagrała bardzo dobrze, po nieudanych rolach w serii ,,Niezgodna". Jednak chyba w tym filmie pozamiatał Claflin. Był znakomity, lepiej chyba tego nikt nie umiał zagrać. Bardzo dobrze wczuł się w swoją rolę.

Podobała mi się też w filmie praca kamery. To jak zostało ukazane wszystko na Pacyfiku, wielki plus za to. Naprawdę dobra robota. Też zdjęcia, montaż I dźwięk naprawdę zasługują na dobre słowa, bo po prostu były bardzo dobre.

Jednak najbardziej ubolewam nad scenariuszem. Był niedopracowany, nie spajał ze sobą filmu, tak jak oczekiwałem. Tak samo rozczarowałem się samym filmem, gdyż prawdopodobnie wszystko co najlepsze zostało już ukazane w zwiastunie. Wszystko było przewidywalne, film niczym nie zaskakiwał (mówię o samej fabule).

Za reżyserię odpowiada Baltasar Kormákur (,,Everest" z 2015). Uważam, że pomysł był dobry. A co dalej? Reżyser próbuje nam sprzedać tą wielką miłość Richarda I Tani. I faktycznie da się w to uwierzyć. Jednakże po 20, 30 minutach zacząłem się po prostu trochę nudzić. Film otóż zawiera schematy, które były już nie raz użyte. Mamy wielką katastrofę i dwójkę rozbitków, którzy są w sobie zakochani. To co się dzieje jest bardzo do przewidzenia. Przynajmniej w moim odczuciu. Nie zaskoczył mnie, po za niektórymi elementami, których zdradzać nie będe, po byłyby spoilery, a ich tu nie chcemy.

Jednak chciałbym jeszcze nawiązać do zdjęć, montażu I dźwięku. Co do zdjęć - były przepiękne, fantastycznie ukazywały rzeczywistość w filmie. Montaż za to był bardzo dobrze zrobiony, nawet te ,,przebłyski" bohaterki nie raziły aż tak. I dźwięk, który zaskoczył mnie chyba najbardziej. Balansował on, dzięki czemu dodawało to pozytywnego jakby ,,blasku" temu projektowi.

Kończąc tą recenzję, film ,,41 dni nadziei" nie jest filmem złym, absolutnie, ale też dobry nie jest. Napewno udały się zdjęcia, montaż I dźwięk oraz jestem zadowolony z operatora kamery jak I aktorów, ale nie udał się ani scenariusz ani sama akcja filmu. Dla mnie jest to 6 / 10 gwiazdek, bo nie kwestionuje, możecie się na tym filmie doskonale bawić. Niestety nie trafił w mój gust. Więc, do zobaczenia w kolejnej recenzji.