Jak to często bywa - pomysł dobry, gorzej z realizacją. Film jest "ładny", naładowany emocjami i nadzieją, jednak źle skonstruowany. Najprościej mówiąc: nudny, zrobiony z małą "troską" o widza, i to nie jest bezpodstawny argument - zadaniem scenarzysty i reżysera jest takie zbudowanie akcji i umiejscowienie punktów napięcia, aby utrzymywać uwagę i zaciekawienie odbiorcy. W tym przypadku pan Polish jest scenarzystą i reżyserem; odniosłem wrażenie że stworzył film nie dla widza lecz dla siebie, no i oczywiście dla tej wąskiej grupy odbiorców którzy myślą tak samo jak reżyser, w końcu każde dzieło znajdzie swoich fanów.
Rozumiem że film miał być przede wszystkim emocjonalny, a fabuła mogła zejść na dalszy plan, ale bez przesady. Jestem w stanie zrozumieć że główny bohater wpadł w depresję i nie można mu się dziwić, że ucierpiały na tym jego kontakty z rodziną, ale litości, to jest film, nie trzeba było tego wątku rozwlekać na jakieś 80 minut. Niby są wszystkie potrzebne elementy fabuły: zdarzenie inicjujące zmieniające świat protagonisty, jego poddanie się, później przemiana i sensowne zakończenie, jednak jest to źle rozłożone w czasie trwania filmu. Koncentracja na tym jednym głównym wątku paradoksalnie "zabija" emocje w tym filmie.
Ciekawiej robi się, uwaga, w 97. (!) minucie, gdy Don bardziej się otwiera i mówi o swoich doświadczeniach z dnia wypadku.
Film ma potencjał być naprawdę dobry, ale jest źle zrobiony od strony rzemiosła filmowego. Wynudziłem się, chociaż uważam się za cierpliwego widza i lubię takie spokojniejsze filmy. Myślę że ocena ze środka skali będzie najodpowiedniejsza.