Właśnie wyszłam z kina. I musiałam usiąść i opisać wszystkie swoje emocje zanim opadną.
Jak tylko obejrzałam zwiastun wiedziałam że muszę przeczytać książkę na której film jest oparty. Książka zachwyciła mnie bardzo, mimo że jest zapewne przez większość uważana za banalną. Może i jest, ale na swój uroczy sposób.
Film z kolei oglądało mi się cudownie. Nie obyło się bez porównań do książki. Jest sporo zmian, ale ekranizacja nie musi być przecież identyczna.
Po pierwsze 'złagodzenie' sytuacji i postaci przez twórców . Książka jest zdecydowanie miejscami 'głośna', wulgarna, niestabilna.
Film z kolei I postacie, głównie mam na myśli Hardina, są łagodne. Hardin z książki wręcz ocieka buntem I pożądaniem. A w filmie może i jest przedstawiony jako badboy ale taki łagodny badboy, grzeczny i uczuciowy.
Z drugiej strony w książce Hardin i Tessa w pewnym momencie mówili sobie jasno co do siebie czują. W filmie widzimy jedynie uczucia, te spojrzenia które mówią wszystko, co w sumie jest piękne.
Tessa jest dokładnie taka jaką sobie wyobrażałam z książki, moim zdaniem odwzorowali ją idealnie.
Kolejna sprawa to pominięcie zalotów Zeda do Tessy. I zamiana Tristana z chłopaka na dziewczynę( co w sumie mi nie przeszkadza, dodaje to powiew świeżości). Znalazłoby się jeszcze parę zastrzeżeń, np brak przekleństw i bardzo łagodne sceny seksu, ale tak widocznie musiało być aby młodsi mogli to obejrzeć.
Co mnie zaskoczyło I to pozytywnie to koniec. Książkę, pierwszą część zakończyłam ze złamanym sercem. Natomiast film- z nadzieją. Wyznanie Hardina w formie pisemnej o jego miłości do Tessy, ich spojrzenie na koniec podczas sceny nad jeziorem. Ten moment mógłby trwać oczywiście dłużej, ale tak widocznie musiało być aby dać początek dla kolejnej części(która być MUSI).
Podsumowując, jestem oczarowana i nie żałuję :)