Według mnie to naprawdę dobry film. Żadnych gwałtów, dźgania, czy choćby nawet jednego, małego macanka w tym filmie się nie uświadczy, ale jest za to piękne, rozkwitające uczucie pomiędzy mężczyzną z przeszłością i kobietą po przejściach.
Nastrój buduje typowa południowoamerykańska narracja - niespieszna, refleksyjna, precyzyjna. Reżyseria jest naprawdę solidna - żadne ujęcie nie jest przypadkowe, a umiejętność obserwacji budzi podziw. W filmie nie pada wiele słów (łącznie coś koło jednej strony A4), ale jest za to wiele znaczących gestów. No i jeszcze ścieżka dźwiękowa jest niesamowita (nowatorska!) - "brum, brum, brum", które dopiero podczas napisów końcowych zamienia się w świergot ptaków.
Podsumować można by tak - "ujmujący romans z dwoma niewinnymi cmoknięciami w policzek dla wrażliwych obserwatorów otaczającego nas świata".