Dość tendencyjne, ni to śmieszne, ni dramatyczne, psychologizowanie raczej płytkie.
W dodatku ze mną jest tak, że bardzo lubie filmy Allena pomimo tego, że z jego filozofią się nie zgadzam (o poglądach politycznych nawet nie wspominając, ale na szczęście Allen w filmach nie politykuje)
Nic w tym filmie dla siebie nie znalazłem.
[sopiler]
W pewnym momencie nawet na kilka minut przerwałem oglądanie.
Gdy Alice dowiaduje się że mąż ją zdradzał (jakże to było łatwe do przewidzenia). Na szczęście pomyślałem, że po Allenie wszystkiego się można spodziewać i niekoniecznie zakończenie będzie tendencyjnie w stylu - odnalazła szczęście w ramionach kochanka, po odejściu od męża, który oczywiscie był niewierny...
I dobrze zrobiłem, bo Allen tak banalnie wszystkiego nei zakończył.
Mimo wszystko - bardzo źle mi się oglądało.
3/10
Nie wiem czy widziałeś już "What's Up, Tiger Lily?" albo "Everyone Says I Love You". To są (moim zdaniem) najsłabsze filmy Woody'ego. Ale "Alice" rzeczywiście jest jednym ze słabszych filmów Allena...
Pierwszego nie widziałem. Drugi - o dziwo mi się podobał (nie lubię musicali a i rodzaj muzyki nie mój).
Bywa. Mi się poza Alice nie podobały np: "Przejrzeć Harrego", "Wspomnienia gwiezdnego pyłu" (to między innymi przez podobieństwo do "Słodkiego Życia" i "8.5", których nie lubię, ale nie tylko) i choćby: "Wszystko co chcielibyście wiedzieć o seksie" (nie mój humor zdecydowanie)