"Alpy" to nie szmira, ani bełkot. To, niełatwy - prawda, ale jeden z lepszych obrazów Greka. "Kieł" i "Alpy" - czyli generalnie grecki epizod reżysera - to filmy nieoczywiste, intrygujące, na pozór pokręcone, ale w gruncie (jak gdyby greckie tragedie) podejmujące tematykę bardzo uniwersalną, jak przypowieści. Taką, którą można z tej skali mikro przełożyć na szerszą perspektywę. Za słabszy wyraz reżyserskiej twórczości można uznać "Lobster". Mniej udana była również "Faworyta" - zbyt bezpieczna, za bardzo bawiąca się konwencjami, a przez to w gruncie rzeczy dość pusta i nie opowiadająca o niczym bardziej istotnym. Jeśli dwa pierwsze filmy Ci nie podeszły, to mało prawdopodobne, żeby Lanthimos był dla Ciebie. Możesz spróbować jeszcze sięgnąć po "Zabicie świętego jelenia". Ale lojalnie uprzedzam, że to ten sam styl.

tl;dr

Chyba coś się popsuło z wypowiedzią...