To może ja zacznę:
- za niesamowity klimat i urok filmów
- za to czego nie ma w kinie amerykańskim(producenci biorą widza za kompletnego kretyna)
- za świetną grę aktorską np Jean Reno
- za niepowtarzalnośc i nieschematycznośc (każdy film opowiada zupełnie inną historię,w każdym są zupełnie odmienne kracje aktorskie)
Tak, za Amelię i tylko za Amelię i za nic więcej.
Nie kryję mojego niechcenia do francuskiego kina oraz niemieckiego, ale dałam się już wielokrotnie przekonać, że razem potrafią stworzyć coś dobrego, a Amelia jest jednym z przykładów.
Ale nigdy osobno, bo wtedy powstają filmy bez smaku, zapachu, tylko z nutką szorstkiego sarkazmu, beznadziejnego poczucia humoru. ;)
-za magię
- za "nienawiść"
- za "zabójcę"
- za "amelię"
- za "bienvenu chez le chti's" dawno się tak nie uśmiałem
- za pana i jego muzyk
- za motyl
- za skafander
- za matthieu kassovitz'a
- za rogera vadima
- i za to że bóg stworzył kobietę
- za irene jacob oraz weronikę i jej podwójną egzystencję
- i przede wszystkim za Wielki Błękit
- za piękne ukazywanie codzienności
- za lekki, a czasami trochę sarkastyczny humor
- za ciepło i magię
- za atmosferę artyzmu i zmysłowość
- za nieoczywistość
- za inteligentne dialogi i doskonałe przemilczenia
- za Jean'a Pierre'a Léauda w "Małżeństwie" Truffaut'a ;)
- za Catherine Deneuve i Juliette Binoche
- za czerwony balonik
- za Niebo nad Paryżem (!)
- za muzykę, za światło, za mgłę
:)