PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=138854}

Ania i Wiktor - kryzys

Kærlighed ved første hik 3 - Anja efter Viktor
6,3 13
ocen
6,3 10 1 13
Ania i Wiktor kryzys
powrót do forum filmu Ania i Wiktor - kryzys

Nie jestem pewna, czy info dotyczy 3. części perypetii Anji i Wiktora emitowanych na HBO p.t. ‘Anja i Wiktor – kryzys’, niemniej jednak pokomentuję sobie właśnie ten epizod z ich życia. Bo tak topornej komedii romantycznej w życiu nie widziałam. Film jest tak kompletnie pozbawiony wdzięku i lekkości, że wcale mi się nie chce sięgać po poprzednie, nieźle oceniane przynajmniej na ‘IMDb’. Nawet humor jest tu ciężki niczym kowadło. Wystarczy porównać homoseksualnego przyjaciela Anji z Garethem z ‘Czterech wesel i pogrzebu’, żeby zauważyć jak można spartolić barwną z założenia rolę. Lepiej jest, w każdym razie, obejrzeć sobie po raz któryś ‘Wesela’, niż to duńskie ‘romatyczne’ nieporozumienie.

użytkownik usunięty
killashandra

Właśnie obejrzałem na HBO film "Ania i Wiktor - kryzys". Wcześniej nie wiedziałem nic ani o filmie, ani o aktorach. Teraz wiem, że szkoda. Film jest bardzo sympatyczny, zabawny i nawet trochę romantyczny choć to akurat moim zdaniem nie jest w nim najwazniejsze.
Zestawianie tego filmu z "Weselami..." to nieporozumienie, ponieważ "4 wesela i pogrzeb" to kompletna porażka. Ani zabawny (no, może kilka minut by się znalazło), ani romantyczny. Jeden z najgorszych filmów z Hugh Grantem, paradoksalnie stał się jego przełomową rolą.
"Ania i Wiktor" jest po prostu zupełnie innym filmem od hollywoodzkiej sztampy, grają nieznani nam aktorzy, widizmy kawałek Danii a nie Stanów. W każdym razie praktycznie przez cały czas trwania filmu uśmiech nie schodził mi z twarzy. To jest własnie najfajniejsze - uśmiech, a nie śmiech. Bo film jest po prostu przesympatyczny a momentami i tak wybucha się śmiechem! Polecam każdemu, kto chce zobaczyć coś fajnego a jenocześnie innego od komedii romantycznych np. z Hugh Grantem czy Meg Ryan (których zresztą bardzo lubię).

Ten sam rodzaj uśmiechu.

Obejrzałeś i widzisz, że jak dla Ciebie ‘Wesela’ nie są ani zabawne, ani romantyczne, tak dla mnie ‘Anja i Wiktor’ Jednak spierać się o gusta jest rzeczą zupełnie obcą mej naturze i trzymając się tej mojej ‘naturalnej’ zasady, chcę dodać tylko tyle, ze każda komedia romantyczna ma swoich zwolenników, bo gatunek sam w sobie jest lekki, przyjemny i krzepiący. Ty się uśmiechasz podczas seansu ‘Anji i Wiktora’, ja mam uśmiech na twarzy, gdy oglądam ‘Wesela’ (chociaż znacznie szerszy w przypadku ‘Notting Hill’, nawiasem mówiąc). Jednak, wbrew pozorom, w obu przypadkach jest to ten sam rodzaj uśmiechu.

użytkownik usunięty
killashandra

Też uważam, że "Notting Hill" jest zdecydowanie lepszym filmem od "Wesel...". Ba, on jest po prostu świetnym filmem!
A co do "Ani i Wiktora" to może dlatego tak mi się podobał, że ja w ogóle czuję ogromną sympatię do Skandynawii ;-) Trochę zamieszania wprowadziła chyba ta etykietka "komedia romantyczna" - w przypadku "A i W" dość ryzykowna. Bo chyba nie każdy film, nawet lekki, zabawny i w sumie o miłości można tym mianem określać.
Trochę z innej beczki: jeśli chcesz "zmierzyć" się z duńskim thrillerem, to gorąco polecam "Nocnego strażnika". Film z 1994 r., później pojawił się remake z Nickiem Nolte (zdecydowanie słabszy, przynajmniej jeśli widziało się oryginał). Jeżeli jeszcze tego filmu nie znasz, to uprzedzam, że jest to mocne kino, zwłaszcza w warstwie psychologicznej. No, ale to już zupełnia inna histroia, którą opowiem Ci, jak tylko skończe zupę... ;-)

No popatrz: co za zbieg okoliczności. Ja też mam słabość do kinematografii skandynawskiej i to właśnie nią skłoniona obejrzałam „Anję i Wiktora”, ponieważ zachciało mi się kina z północy. Moja słabość przejawia się m.in. tym, że zdecydowanie wolę „Insomnię” z 1997r. ze Stellanem Skarsgardem i Marią Bonnevie (na marginesie: oboje przemawiają do mnie silniej, niż całą masę holyłódzkich stars), niż tę z 2002r. z Alem Pacino.
Co do „Nightwatch”, to zmierzyłam się zarówno z remakiem z Ewanem McGregorem, jak i z oryginałem, w którym w rolę Martina wcielił się Nikolaj Coster-Waldau i wyszłam z obu „kostnic” żywa, aczkolwiek dość zmrożona;-) Niemniej jednak obie oglądałam już kawał czasu temu, a zatem jeśli skończyłeś jeść (a może gotować?;-) zupę, to chętnie posłucham Twojej historii…;-)
Ja ze swej strony przyznam się Tobie, wracając na sekundkę do kwestii „komedii romantycznej”, że ten gatunek obmierzł mi straszliwie, więc że tak bardzo pogryzłam Anję i Wiktora;-), można w jakiejś mierze złożyć na karb mojej żywej i nieposkromionej niechęci do gatunku. Z wyjątkami, jak wspomniany już „Notting Hill”, który takimi tekstami, jak „Żałosna próba przechwycenia ciastka”, „Surrealistyczne, acz miłe”, czy „Współlokator. Przepraszam, nic go nie usprawiedliwia” uczynił mnie swoją absolutnie oddaną, zupełnie bezkrytyczną i wręcz fanatyczną wielbicielką;-)

użytkownik usunięty
killashandra

Dobrze, że zajrzałem, bo nawet bym ne wiedział, że odpisałaś ;-) Mamm nawet wrażenie graniczące z pewnością, ze poza nami nikt tego nie czyta, ale nie o tym.
Innym wrażeniem jest to, ze zaszło pewne drobne nieporzumienie: otóż ja jestem miłośnikiem Skandynawii a nie tamtejszej kinematografi. Mówiąc bardziej precyzyjnie, po prostu niezmiernie odpowiada mi mentalność tamtejszych ludzi, klimat, przyroda i w ogóle prawie wszystko. Najchętniej zresztą zamieszkałbym w Danii ;-)
Co do "Strażnika", to obejrzałem ten film lat temu kilka w TVP o jakiejś zgoła barbarzyńskiej porze co - biorąc od uwagę sam film - mogło potęgować wrażenia ;-) No i były to wrażenia nie lada... Co prawda od pewnego momentu podejrzewałem kto za tym wszystkim stoi, ale do końca pewny nie byłem. W każdym razie klimacik był świetny, lubię tego rodzaju mroczne filmy.
Skałmałbym pisząc, że jestem koneserem kina europejskiego - uważam, ze Hollywood wypuszcza sporo dobrych filmów, co zapewne w jakimś stopniu wynika z ilości: jeśli robi się parę tysięcy filmów rocznie, to (może nawet przypadkiem) trafi się coś fajnego ;-) Czasen jednak miło obejrzeć dobry film, z ciekawą, trzymającą w napięciu intrygą w którym nie zna się żadnego aktora. Bo tak było ze mną... Wcześniej znałem jedynie "klasykę duńskiej komedii", tj. Egona Olsena "i jewo kamandę" (w tym momencie rumienię się ze wstydu ;-))
Cóż, w TV mogliby pokazywać jakieś europejskie filmy w bardziej ludzkich porach (i nie mam tu na myśli dżinsów)... Eh, pomarzyć można.
Na zakończenie: nieczęsto zaglądam na tę stronę, więc jakby co, to podaję mój adres: pijaro@wp.pl
Na wypadek jakichś filmowych tematów....

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones